Postępowa, europejska, multikulturowa „Gazeta Wyborcza” zajęła się niedawno problemem Cyganów. Nie, nie chodziło o to, że są dyskryminowani w oświacie i na rynku pracy, ani o to, że ich poprawna nazwa brzmi „Romowie”. Nasza droga oaza tolerancji zatroszczyła się o to, że z powodu natrętnie wróżących Cyganek do Kazimierza Dolnego przestają przyjeżdżać turyści.
Tekst roił się od – anonimowych naturalnie – relacji ofiar cygańskich kradzieży. Prym wiodła jedna ze znanych lokalnych restauratorek, która wykazała niedawno polityczne aspiracje.
Ponieważ mieszkam w okolicy i często trwonię swój czas (czytaj wątrobę) w tym miasteczku, pozwolę sobie zapolemizować.
Pod Kawiarnio-Galerią pani Magdy stoją nie tylko Cyganki – ale one są najbardziej zauważalne, ze względu na barwny ubiór i pewną cechę nazywaną popularnie tupetem. My, żule, też tam się czasami gromadzimy. Też zaczepiamy turystów, też dopominamy się o jakiś grosz. Ale my jesteśmy swoi i nam wolno – gdy już przegniemy, właściciel restauracji podejdzie i powie: masz tu piątaka, idź kup se wino i stań gdzie indziej.
Władze Kazimierza zapowiadają rozprawienie się z cygańskim problemem (przypomina Wam to coś?), a wtedy turyści znowu masowo zaleją nasze cudne miasteczko.
Zastanawia mnie, skąd taka nagonka. Przecież my – żule, bezdomni, głodni, bezrobotni – robimy dokładnie to samo; w naszym slangu nazywamy to strzelaniem. Może tylko nie wróżymy. Tymczasem z nami nikt nie chce walczyć, nikt nie chce nas wyrzucać. Ani z Kazimierza, ani spod marketów czy popularnych miejskich deptaków.
Tylko dlatego, że nie jesteśmy Romami? A może dlatego, że mniej rzucamy się w oczy?
Przypominam sobie dzień, gdy leżałem nieprzytomny gdzieś w okolicach kazimierskiego wału. Znalazł mnie i zatargał do domu na własnych plecach nikt inny jak tylko Cygan – taki, który chodzi między turystami i gra na gitarze, licząc na drobne. Wsadził w miejski autobus i odprowadził pod sam blok.
Na samym końcu tekstu w „GW”– tak, żeby przynajmniej zachować pozory dziennikarskiej bezstronności – zamieszczono wypowiedź byłego radnego, który powiedział, że miasto ma dużo więcej innych problemów, że brak nowych atrakcji turystycznych, w tym parku wodnego… Według niego, to właśnie ma wpływ na spadek liczby turystów. A Cyganki – jak mówi – to element miejscowej kultury, nadają miastu kolorytu.
Znam je wszystkie, a one znają mnie. A mimo wszystko, za każdym razem, gdy przechodzę przez rynek, któraś mnie zaczepi. Oczywiście robi to dla jaj, potem zwykle chwilę stoimy i rozmawiamy. Ale nie o tym, jak pozbyć się innych.
Kilka tygodni temu, na bazie antagonizmów polsko romskich, w pobliskich Puławach jeden z miejskich rajców rozpętał burzę. Przyniosło mu to lokalną sławę i poklask w „narodowotolerancyjnym” środowisku. Władze Kazimierza powinny wziąć to pod uwagę i w tym wypadku posłużyć się umiejętnością myślenia na poziomie światowym. I nie mam na myśli tego, coraz bliższego nam, III świata.
Argentyny neoliberalna droga przez mękę
„Viva la libertad carajo!” (Niech żyje wolność, ch…ju!). Pod tak niezwykłym hasłem ultral…
No tak. Kiepskiemu biznesmenowi jak się interes nie kręci to obwinia wszystkich i wszystko : ogromne koszty pracy, pracowników leni i złodziei, wysokie podatki i złe prawo.
Nie przyjdzie mu do głowy, ze może to z jego ”zdolnościami przedsiębiorczymi” jest coś nie halo i może należy pomyśleć o wzięciu się za robotę zamiast udawać biznesmena, któremu wszyscy kłody pod nogi rzucają.
Turyści nie przyjeżdżają , bo może w knajpach i hotelikach jest za drogo, a władze miasta ciągną kasę nie oferując nic w zamian?
Mała poprawka do zasadniczo słusznego wpisu.
Skreślmy wyraz „kiepskiemu”.
Te branże gdzie zyski liczone są w miliardach także narzekają na ogromne koszty pracy, za wysokie podatki, i złe prawo.
To taka mantra.
Słuszna poprawka:)