Państwo Islamskie (PI) uderzyło we władzę talibów w Kunduzie, na północ od Kabulu, choć rząd zapewniał, że prawie pokonał tę organizację. Prowincja Kunduz jest pierwszą pod władzą talibów, w której nareszcie ruszyły szkoły średnie dla dziewcząt, co PI uważa za świętokradztwo. Sunnicki samobójca z Chin wysadził się w powietrze w szyickim meczecie, robiąc wokół siebie prawdziwą rzeź. Talibowie mają problem z „amerykańską plagą”, jak nazywają PI.
Cmentarz w Kunduzie, gdzie grzebano zabitych był dziś wypełniony olbrzymim, ubogim tłumem. Według grabarzy, dziś rano przywieziono tam 62 trumny ofiar Państwa Islamskiego, ale to niestety nie wszystkie. Ostateczny bilans zapowiada się na bardzo ciężki, do tego setki rannych w szpitalu i po domach.
Według komunikatu PI, zamachowcem-samobójcą był „Mohammed Ujgur” z chińskiej prowincji Sinciang. Chińscy dżihadyści służyli dotąd raczej w Syrii, w PI i w służbie tureckiej, ale ich obecność w Afganistanie była znana. Amerykanom podobało się, że ta organizacja walczy przeciw talibom. CIA była zaangażowana w pomoc tym chińskim Ujgurom, którzy przechodzili do PI, a przy okazji robiła zamęt w Chinach.
Talibowie przysięgali, że obronią społeczność szyicką w Kunduzie, ale zamach w meczecie Sajed Abad przeraził miejscową mniejszość. Krew na ścianach, szczątki ludzkie, obraz pozostanie na długo w pamięci szyitów: to był najkrwawszy zamach w Afganistanie od ucieczki okupantów USA-NATO w sierpniu. Talibowie znowu obiecują, że zniszczą PI, ale najwyraźniej sprawa nie jest tak prosta.
Na cmentarzu grzebano dziś 17-letniego Milada Hussajna, ofiarę Mohammeda Ujgura. „Był spokojny, małomówny. Chciał studiować” – mówił jego wuj, obok zapłakanych rodziców. Podobne sceny powtórzyły się dziś dziesiątki razy na cmentarzu górującym nad miastem.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
