Wczoraj przez miasto przetoczyła się fala protestujących, którzy domagali się odwołania rządu prezydenta Ashrafa Ghaniego – po środowym zamachu terrorystycznym, który pochłonął 80 ofiar.
W zeszłą środę w Kabulu doszło do ataku terrorystycznego – zginęło 80 osób, około 350 zostało rannych. Afgańczycy mają dość bezradności władzy. Przynieśli na demonstrację zdjęcia ofiar, domagając się ukarania winnych. Za sprawców zamachu uważają siatkę Hakkaniego, sprzymierzoną z talibami i mającą siedzibę w Pakistanie. Chcą egzekucji zatrzymanych terrorystów.
– Dopóki tego nie zrobimy, nie będzie pokoju. Jedynym sposobem na bezpieczeństwo jest ukarać przestępców – powiedział Reutersowi jeden z protestujących, Asadullah.
Demonstracja szybko przerodziła się w zamieszki. Policja oddawała ostrzegawcze strzały w powietrze, w stronę funkcjonariuszy leciały kamienie więc w końcu ci otworzyli ogień. W efekcie od wczoraj są 4 ofiary śmiertelne.
Trudno stwierdzić, co dokładnie było celem środowego ataku. Rano w centrum Kabulu wybuchła bomba, która uszkodziła budynki w promieniu kilkudziesięciu metrów. Wybuchła na placu Zanbaq Square, w zagłębiu ambasad i urzędów, w pobliżu pałacu prezydenckiego. Do ataku użyto ponad 1,5 tony materiałów wybuchowych., ukrytych w cysternie z wodą w samochodzie.
“Ghani! Abdullah! Ustąpcie!” – głosiły napisy na transparentach demonstrujących. “Oni nie są w stanie rządzić krajem, wspólnota międzynarodowa musi wywrzeć presję na rządzących i zmusić ich do rezygnacji” – mówili Reutersowi.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…