Uczestnicy międzynarodowej konferencji ostrzegają: głód, niepokoje społeczne, rozwój ekstremizmu i eksodus milionów ludzi – to czeka Bliski Wschód i Afrykę Północną w związku z globalnym ociepleniem.
We wtorek w Hadze zakończyła się międzynarodowa konferencja Inicjatywy Bezpieczeństwa Planetarnego, na której eksperci z całego świata – rządowi, pozarządowi i z ramienia ONZ – omawiali zagrożenia, jakie dla bytu całych populacji ludzkich oznacza globalne ocieplenie. Podkreślono, że narastające problemy z zaopatrzeniem w żywność i wodę, wiążące się ze zjawiskiem zmian klimatycznych, będą przekładać się na sytuacje kryzysowe i napięcia społeczne. To z kolei będzie skutkować intensyfikacją migracji, wzrostem radykalizmu politycznego i ryzykiem nowych wojen.
Uczestnicy szczytu byli zgodni, że obszarem, który w ten sposób najbardziej ucierpi będzie Bliski Wschód i Afryka Północna. Ekspert ONZ szacował, że w ciągu nadchodzących 10 lat na tych terytoriach dojdzie do eksodusu od 7 do 10 mln ludzi, którzy zostaną zmuszeni do opuszczenia swoich domów z powodu narastających trudności życiowych i coraz większej przemocy.
Omawiano przykłady zamieszek na tle kryzysu żywnościowego w Jordanii w 2008 r. oraz inne tego rodzaju konflikty we wspomnianym regionie i wskazywano na procesy mogące niedługo skutkować podobnymi wydarzeniami na obszarze Lewantu i Afryki Północnej. Podkreślano też niebezpieczeństwo tego, że politycznie mogą na tym skorzystać organizacje ekstremistyczne takie jak Państwo Islamskie, które rozwinęło się dzięki sprzyjającym mu kryzysowym zjawiskom w Iraku i Syrii, powodowanych m.in. ociepleniem klimatu. Tarcia społeczne, które doprowadziły do eksplozji niezadowolenia społecznego w 2011 r., a potem do powstania ISIS, były częściowo związane z problemami rolnictwa w rejonie Tygrysu i Eufratu.
– Wszystkie te problemy nadal występują na Bliskim Wschodzie i wystarczy tylko mała iskra. Podłoże dla nich już istnieje. – mówił Nadim Farajallah z Uniwersytety Amerykańskiego w Bejrucie.
– Takie wstrząsy znów prawdopodobnie nastąpią. Mogą to być poważne kryzysy, które spowodują wzrost poparcia dla grup ekstremistów oferujących ludziom tymczasowe rozwiązania – przekonywał Jamal Saghir, wykładowca z Uniwersytetu McGilla w Montrealu. – Organizacje terrorystycze, np. ISIS, budują swój kapitał polityczny i werbują nowych członków dzięki zmianom klimatycznym. Wykorzystują przy tym trudne położenie zubożałych rolników, bo oferują im żywność, pieniądze i inne korzyści.
Do niepokojów i wielkich migracji może przyczynić się zależność Bliskiego Wschodu od importu żywności. W tej chwili region ten sprowadza z zewnątrz 65 proc. zboża, a ilość ta będzie wzrastać, co oznacza narażenie bezpieczeństwa żywnościowego na gwałtowne zmiany zachodzące na międzynarodowych rynkach oraz zmiany klimatyczne w innych częściach globu.
ONZ prowadzi obecnie wielkoskalowe projekty mające zapobiec coraz bardziej prawdopodobnym kryzysom żywnościowym w regionie, m.in. w Egipcie, i kryzysom zaopatrzenia w wodę, m.in. w Jordanii i Strefie Gazy. Uczestnicy konferencji wyrazili jednak obawy, że do pełnego zagwarantowania bezpieczeństwa regionowi brakuje woli politycznej rządów, przede wszystkim ze strony władz względnie zamożnych krajów Półwyspu Arabskiego. Również wśród bliskowschodnich społeczeństw omawiane problemy, np. masowe migracje stają się nową normą, niestety akceptowalną, dlatego trudno będą przekładać się na konieczne działania polityczne.
Konferencje Inicjatywy Bezpieczeństwa Planetarnego odbywają się pod patronatem władz Holandii. Pierwsza miała miejsce w 2015 r. Mają na celu omówienie kryzysowych zagrożeń związanych ze globalnymi zmianami klimatu. Idea Inicjatywy opiera się na rozszerzeniu pojęcia bezpieczeństwa poza zagadnienia konfliktów zbrojnych i samych granic państw, tak żeby uwzględniała problemy bezpieczeństwa materialnego.
Polska trasa koncertowa probanderowskiego artysty
W Polsce szykuje się występ znanego, przynajmniej na Ukrainie artysty i szołmena Antona Mu…
Zamiast przelewać z pustego w próżne, ONZ powinien zadbać o zmniejszenie liczby amerykańskich ,,wypraw demokratyzacyjnych” oraz eksportu wolności made in USA na lufach M-16.
Zapewne wówczas problem migracyjny, żywnościowy same się ,,cudownie” rozwiążą.
Cały problem polega na tym aby jankesi pozostali w jankesowie, a żydzi w Izraelu.
Nie rozwiąże się, bo chociaż eksport amerykańskiej demokracji za pomocą lotnictwa wojskowego powoduje duże straty, to nie jest najważniejszym czynnikiem wymuszającym migrację. Najważniejszym powodem jest niepohamowany wzrost liczby ludności. Przykładowo: w Erytrei, gdzie chwilowo nie ma żadnej wojny, ludzie masowo emigrują, bo dla nich już wręcz fizycznie nie ma miejsca w kraju. A przeciętna liczba dzieci w rodzinie to 8-10 sztuk. Podobnie w innych krajach tego regionu. Przy czym dosyć rozpowszechnione jest tam przekonanie, że ktoś musi się o nich zatroszczyć.