Wyższe płace i zmiana organizacji trybu pracy – to postulaty komisji „Solidarności” działającej w ramach fabryki materiałów izolacyjnych Isover w Gliwicach. Rozmowy nie przyniosły dotąd rezultatu. Związkowcy przyznają, że cierpliwość załogi jest na wyczerpaniu i coraz bardziej prawdopodobnym wariantem jest strajk.
W poniedziałek zakończyła się kolejna tura negocjacji w Isoverze, gdzie spór o wysokość płac trwa od lipca bieżącego roku. Związkowcy żądali wzrostu pensji o 750 zł brutto dla każdego z pracowników, jednak w toku pertraktacji obniżyli oczekiwania do 400 zł – dla władz spółki to wciąż za dużo. Sporna jest też kwestia podwyżki dodatku za nadgodziny dla wszystkich pracowników. Na tym polu również nie ma zgody pomiędzy stronami.
– Władze firmy gotowe są przyznać jedynie jednorazową premię w wysokości 500 zł brutto dla całej załogi i podwyżkę w wysokości średnio 4 proc. dla ok. 60 proc. pracowników w oparciu o bliżej nieokreślone kryteria. Pracodawca jest też skłonny podnieść stawkę za nadgodziny z 50 do 100 proc., ale tylko pracownikom o równoważnym czasie pracy. Chce również utrzymać dodatek na dojazdy do pracy pracownikom objętym zmianą harmonogramów, lecz w wysokości nie odpowiadającej zwiększonym kosztom dojazdów. Są to propozycje nie do przyjęcia – mówi Bogusław Superat, przewodniczący zakładowej Solidarności.
Związkowcy podkreślają, że w sporze nie chodzi wyłącznie o płace. W lipcu tego roku pracodawca zmienił harmonogram pracy z 12-godzinnego na 8-godzinny. W ocenie związkowców zmiana wymiaru dniówki wyszła jednak wielu pracownikom na gorsze. Co do zasady utrzymano bowiem równoważny system pracy.
– W konsekwencji wiele osób i tak pracuje po 12 godzin, bo pracodawca nie zadbał o pełne obsady brygad produkcyjnych. Ludzie zmuszani są do pracy po godzinach, również w porach, w których już mieli zaplanowane wolne. Poprzednie rozwiązanie było lepsze, zapewniało więcej wolnych dni w miesiącu, a pracownicy byli bardziej wypoczęci. Obecne wymusza się obecność pracowników co dzień, często również w soboty i niedzielę, bo zakład pracuje w ruchu ciągłym. Taki system czyni wręcz niemożliwym do pogodzenia pracę i życie rodzinne. Postulaty płacowe mają również na celu zrekompensowanie pracownikom skutków tej decyzji – podkreśla Superat.
Zarząd Isowera nie zamierza ustępować. Propozycja w zamian, złożona w ostatniej turze negocjacji, to podwyżki płac od 1 stycznia 2017 r. na poziomie 4 proc., uzależnione od zaangażowania i oceny wyników pracy pracownika, które obejmą co najmniej 2/3 załogi, choć zmiana organizacji pracy dotyczy 100 osób na 300 zatrudnionych pracowników.
„Zarząd firmy podjął decyzję o wdrożeniu powyższych propozycji w życie. Szanujemy prawo do negocjowania warunków socjalnych oraz do wchodzenia przez reprezentację pracowników w spór zbiorowy. Jednocześnie oczekujemy odpowiedzialnego podejścia do realnych możliwości w tej sprawie. (…) Musimy się traktować z szacunkiem, ale i poczuciem odpowiedzialności za nasze miejsca pracy” – czytamy w komunikacie władz zakładu.
Nic nie wskazuje na to, by w najbliższym czasie porozumienie miało zostać podpisane. Konflikt wyraźnie eskaluje. W zakładzie odbył się już strajk ostrzegawczy – 24 listopada na dwie godziny od maszyn odeszli pracownicy nocnej i porannej zmiany.
– Pracownicy pokazali solidarność. W strajku wzięły udział osoby z długim stażem i bardzo młodzi pracownicy. Do protestu przystąpiły również osoby, które nie są zrzeszone w naszym związku. Grupa pracowników, którzy w tym czasie mieli wolne, zebrała się przed siedzibą zakładu i wsparła strajkujących – powiedział przewodniczący zakładowej Solidarności.
Związkowcy podjęli już wstępne kroki do kolejnego etapu sporu. A będzie nim prawdopodobnie strajk. – Wystąpiliśmy już do pracodawcy o przygotowanie listy pracowników, w celu przeprowadzenia wśród załogi referendum w sprawie strajku – mówi lider związkowy.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…