Deputowani brytyjskiej Izby Gmin ostatecznie przegłosowali rozpoczęcie wojskowej inwazji na terytorium Syrii zajęte przez tzw. Państwo Islamskie. Ujawnił się podział w Partii Pracy.

Posłowie debatowali przez ponad 10 godzin. Jako najwięksi podżegacze wojenni pokazali się obecny brytyjski premier i szef Partii Konserwatywnej, David Cameron i szef dyplomacji Philip Hammond, co nie może dziwić. Rozczarowuje fakt poparcia militarnej interwencji przez aż 66 labourzystowskich deputowanych, w tym aż 12 ministrów z gabinetu cieni Corbyna, który jest bombardowaniom w Syrii jednoczonacznie przeciwny.  Niemniej dużo bardziej zaskakujące wydaje się płomienne, utrzymane w podobnym tonie, wystąpienie Hillaryego Benna, ministra spraw zagranicznych w gabinecie cieni Jeremyego Corbyna, wybranego niedawno nowego przewodniczącego Partii Pracy, z którym nie tylko brytyjska, ale i europejska lewica łączy wielkie nadzieje.

Nowy szef Partii Pracy spodziewał się podobnego rozłamu już wcześniej i postanowił na kilka dni przed głosowaniem ogłosić, iż mechanizm dyscypliny partyjnej nie zostanie zastosowany. Sam jednak wielokrotnie podkreślał, iż jest przeciwny bombardowaniom; brał udział w demonstracjach i namawiał swoich posłów do głosowania przeciwko proponowanemu przez prawicę rozwiązaniu. W rozmowach z dziennikarzami tłumaczył, iż nadzieje pokłada w rozpoczętych w Wiedniu rokowaniach pokojowych oraz w zerwaniu kontaktów handlowych i militarnych w krajami, które przekazują Państwu Islamskiemu pieniądze i uzbrojenie lub kupują ropę naftową wydobywaną na obszarach zajętych przez IS. Chodził głównie o Arabię Saudyjską i Turcję. Zdaniem Corbyna, napięcie militarne będzie narastało, ofiar będzie jeszcze więcej, a faktyczne działania operacyjne terrorystów nie zostaną powstrzymane bez odcięcia gospodarczego wsparcia. Zdaniem szefa labourzystów bardzo dużą wątpliwość budzi też przedstawiona przez Camerona strategia militarna polegająca jednie na nalotach bez żadnej konkretnej perspektywy interwencji lądowej. Jak dotychczas jedynie rząd Niemiec zdecydował o wysłaniu ekspedycji 1,2 tys. żołnierzy, którzy mają walczyć z terrorystami z IS.

Z decyzji brytyjskich polityków zadowoleni wyraził natychmiast Barack Obama: – od początku kampanii przeciwko IS, Zjednoczone Królestwo było jednym z naszych najcenniejszych partnerów. Oczekujemy na siły brytyjskie, które będą dokonywać, razem z koalicją, lotów nad Syrią i tak szybko jak to będzie możliwe włączymy je do naszych grup zadaniowych – napisał w specjalnym oświadczeniu prezydent Stanów Zjednoczonych.

[crp]
Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Putin: jesteśmy gotowi do wojny jądrowej

Prezydent Rosji udzielił wywiadu dyrektorowi rosyjskiego holdingu medialnego „Rossija Sego…