Relacje Polski z Białorusią są obecnie na fatalnie niskim poziomie, a osią konfliktu jest sytuacja na polsko-białoruskiej granicy. Jednak niektóre propozycje rozwiązania problemu przyprawiają o dreszcze przerażenia.
Prof. Grzegorz Górski udzielił wywiadu gazecie „Dziennik Bałtycki”. W nim przedstawił jasne i zwięzłe koncepcję rozwiązania kryzysu granicznego miedzy Polską a Białorusią. Górski ubolewa, że inicjatywę mają „nasi przeciwnicy”, którzy próbują, jak twierdzi, uzyskać od nas pieniądze, których „zwyczajnie brakuje” oraz osłabić naszą pozycje w NATO, ponieważ Polska ma być przedstawiana jako źródło „stałych problemów dla NATO i naszych sojuszników”. Rezultatem tego miałoby być pozbycie się Polski ze struktur NATO. Słodką tajemnicą profesora pozostaje, jakimi procedurami i kto konkretnie miałby pozbyć się Polski z Sojuszu Północnoatlantyckiego, ale któż zabroni tak szanowanemu uczonemu gadać kocopoły?
Mniejsza zresztą o to. Ważniejsze jest to, że profesor Górski ma pod ręką receptę na problemy polsko-białoruskich relacji. Oczywiście założenia Górskiego są jedyne obowiązujące dziś w polskiej narracji: „Rosjanie i Białorusini mają inicjatywę, a do tego nie cofną się przed niczym. Aby osiągać swoje cele, są zdolni nawet do wywołania konfliktu zbrojnego na małą skalę”. Nie rozumie pan profesor, że nie będzie konfliktu zbrojnego w tym miejscu Europy na „małą skalę”. Jeśli będzie, to będzie na dużą. Dużo większą, niż wyobraźnia profesora jest zdolna pomieścić.
Najważniejsze jest, że Górski zgrabnym, a pozbawionym refleksji ruchem obok rosyjsko-białoruskich potencjalnych najeźdźców stawia opozycję, jakżeby inaczej, „ogłupiałą”. Zdrajcy i jurgieltnicy, ot co.
Istotą koncepcji profesora Górskiego jest propozycja zaatakowania Białorusi. Nie da się inaczej czytać wypowiedzi: „Może trzeba byłoby przerzucić ciężar operacji na teren Białorusi, przejść do ofensywy i poważniej zdestabilizować tam sytuację wewnętrzną. Mamy narzędzia, aby spowodować katastrofę gospodarczą Białorusi, a w ślad za tym, przesilenie społeczne w tym kraju”.
Spokojnie podsumujmy pytając: jak sobie wyobraża Górski przerzucenie ciężaru operacji na teren Białorusi i na czym ma polegać owa ofensywa? Migrantami? Nie mamy ich, więc nie możemy użyć. Można tego dokonać jedynie przez akcje dywersyjne, wywoływanie przez agentów niepokojów społecznych.
Nie mam pojęcia, czy w Mińsku czytają „Dziennika Bałtycki”, ale nie mam wątpliwości, że ten akurat wywiad dotrze tam szybko. I nie można wykluczyć, że jeżeli brak będzie wśród czytających człowieka, który rozumie intelektualną mizerię i zagubienie polskich elit, to wnioski będą takie oto, że Polska oto jest gotowa do zbrojnej interwencji na Białorusi. Z wszelkimi wynikającymi z tego implikacjami.
Na tle proponowanej przez profesora Grzegorza Górskiego inwazji na Białoruś niemal nieważne są jego dalsze enuncjacje, że owszem, Polska powinna wpuszczać imigrantów. Ale nie wszystkich, tylko tych, których Górki uzna za przydatnych. „Już dzisiaj możemy myśleć o imigrantach z Portugalii czy Grecji (o Rumunii, czy Bułgarii nie wspominając), bo tam sytuacja jest dużo gorsza niż u nas. Jesteśmy już również atrakcyjni dla Hiszpanów. Spoza Europy powinniśmy preferować Filipińczyków i Wietnamczyków. Są nieźle wykształceni, pracowici i nie ma z nimi problemów integracyjnych. Są też kierunki południowoamerykańskie – Argentyna, Brazylia, Kolumbia, Paragwaj”. Jeżeli kiedyś się dziwiłem, co musieli mieć w głowach ci obywatele przedwojennej Polski, którzy masowo popierali Ligę Morską i Kolonialną, to już się nie dziwię. Mieli to samo w głowach, co Grzegorz Górski.
Górski był w latach 2011-2014 sędzią trybunału Stanu. Jest obecnie adwokatem, politykiem, samorządowcem i nauczycielem akademickim m.in. Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II oraz Toruńskiej Szkoły Wyższej – Kolegium Jagiellońskiego. Dwie ostatnie funkcje powinny nas szczególnie niepokoić.
Syria, jaką znaliśmy, odchodzi
Właśnie żegnamy Syrię, kraj, który mimo wszystkich swoich olbrzymi funkcjonalnych wad był …