Uczestnicy zdarzenia opowiedzieli o nim reporterom TVN. Nieumundurowanych pograniczników spotkali w lesie, blisko granicy strefy objętej stanem wyjątkowym. Jak dodali, mężczyźni po zmroku robili przerażające wrażenie. Byli w cywilnym, ciemnym ubraniu, w maskach, na których widniały uśmiechające się czaszki. Byli też uzbrojeni.
Mieszkańcy Narewki, o których mowa, angażują się w pomoc migrantom w lasach przy wschodniej granicy. Działają w granicach prawa, dając cierpiącym ludziom czyste ubrania, jedzenie, wodę, umożliwiając naładowanie telefonu. Kiedy spotkali mężczyzn w maskach, wracali właśnie z lasu.
Jeden z mężczyzn, którzy zrelacjonowali mediom cały incydent, został powalony na ziemię. Towarzysząca mu kobieta musiała wysiąść z samochodu, mierzono do niej z pistoletu. Zamaskowany funkcjonariusz pilnował obojga, gdy jego kolega pobiegł do lasu i tam czegoś lub kogoś szukał. Ostatecznie mieszkańcy Narewki zostali wypuszczeni przez patrol strażników granicznych w mundurach.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…