Komu zależy na prawdziwej przemianie społecznej, a komu tylko na ministerialnych stołkach i gdzie jest w tym wszystkim miejsce dla lewicy?
Są różne rodzaje partii. Takie, które walczą o władzę, czyli swoje miejsce przy żłobie, ale nie zamierzają niczego zmieniać i takie, którym chodzi o zmiany systemowe, a dojście do władzy to tylko instrument w walce o sprawiedliwszy ustrój. Są też takie, które stawiają sobie mniej ambitne cele. Nie walczą ani o zmianę ustroju, ani o władzę tylko o miejsce w systemie, subwencje budżetowe, reprezentację parlamentarną, miejsce w mediach.
Ruch Sprawiedliwości Społecznej powstał po to, by dokonać Przemiany Społecznej czyli niesprawiedliwy system, w którym demokracja jest formą dominacji bogatych nad biednymi, posiadaczy kapitału nad pracownikami, przemienić w system sprawiedliwy, gdzie większość wygrywa wybory i wprowadza uczciwe zasady podziału pracy i jej owoców.
Bo tak w partii, jak i w państwie najważniejszy jest cel, który przed sobą stawiamy. W państwie neoliberalnym najważniejszy jest wzrost gospodarczy. Jednak sposób osiągania tego wzrostu, jak i zasady podziału rosnącego bogactwa, są podporządkowane interesom największych graczy: korporacji i inwestorów – czyli posiadaczy kapitału. Dlatego w interesie wzrostu zmniejsza się podatki, prywatyzuje majątek narodowy, wydłuża czas pracy, a nawet zmniejsza realną wartość zapłaty za pracę. W Stanach Zjednoczonych w wyniku takiej polityki w latach 2009–2013 aż 93 proc. przyrostu dochodu narodowego trafiło do najbogatszego 1 proc. Amerykanów. Polska niestety naśladuje model amerykański, co powoduje systematyczny spadek udziału płac w dochodzie narodowym i narastające rozwarstwienie.
Jakoś nie wierzę, aby rządy PiS miały powstrzymać proces bogacenia się bogatych i ubożenia biednych. Jest to formacja pełna wiary w magiczną moc mechanizmów rynkowych i przywiązana do własności prywatnej jako świętości. Program „500 złotych na dziecko” wprawdzie złagodzi trochę biedę części społeczeństwa, ale nie zastąpi przemyślanej i kompleksowej polityki społecznej. Jednocześnie nawet wtedy kiedy „dobra zmiana” Beaty Szydło będzie rzeczywiście dobra, jak w przypadku zamiaru cofnięcia reformy wydłużającej wiek emerytalny, napotka zdecydowany opór sektora, którego nie da się ani przecenić, ani zlekceważyć. Na lidera opozycji wyrasta bowiem przedstawiciel sektora bankowego Ryszard Petru, który łączy w sobie zdolność do demagogii z siłą kapitału, który będzie blokował prospołeczne posunięcia nowej władzy.
Mamy więc przed sobą dwa obozy. Obóz prawicy nacjonalistyczno-katolickiej, który będzie próbował podejmować pewne reformy prospołeczne, ale zaczyna od zakwestionowania demokracji z jej tradycyjnym podziałem na władzę ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą. Oraz obóz opozycyjny, który będzie bronił demokracji, kwestionując jednocześnie demokratycznie uzyskany mandat do reform, jaki obóz władzy uzyskał w uczciwej grze wyborczej. Mamy więc w pakiecie walkę w obronie demokracji z walką o zachowanie przywilejów kapitału i warstw posiadających.
Stawką są między innymi takie zmiany, jak podatek obrotowy od supermarketów, podatek bankowy, skrócenie wieku emerytalnego, spory transfer socjalny (ok. 15 miliardów złotych) w zasiłkach na dzieci, powrót do budżetowego a nie ubezpieczeniowego systemu opieki zdrowotnej, wyhamowanie prywatyzacji.
Lewica większość tych zmian powinna popierać, ale nie może popierać nacjonalistycznej, autorytarnej władzy. Więc jest na „pozycji spalonej”. Niezależnie od tego, czy te zmiany się dopełnią, co jest trudne do wyobrażenia, nie zmieni to istoty systemu, który zapracowanej większości obywateli nie daje ani poczucia bezpieczeństwa, ani perspektyw na awans społeczny. Dlatego wiarygodna w tej sytuacji może być tylko lewica dążąca do wielkiej zmiany – przemiany społecznej. Lewica antysystemowa, która przedłoży współpracę nad konkurencję, wspólnotę nad jednostkę, dobro publiczne nad prywatę.
Czekają nas całe trzy lata bez żadnych wyborów. Przez te trzy lata naszym, lewicy społecznej zadaniem, jest nie dopuścić, aby jedyną alternatywą dla autorytaryzmu PiS-owskiego były siły kapitału skupione wokół Petru i PO. Aby jedyną siłą symbolizującą prospołeczne zmiany nie był obóz narodowy skupiony wokół Jarosława Kaczyńskiego. Zadanie to trudne, bo wymaga istnienia w toczących się walkach społecznych, budowy masowej organizacji ludzi pracy najemnej. Ten gigantyczny wysiłek wymaga skupienia wszystkich sil postępu społecznego w naszym kraju. Ruch Sprawiedliwości Społecznej zaprasza do wspólnej walki i pracy.
Para-demokracja
Co się dzieje, gdy zasady demokracji stają się swoją własną karykaturą? Nic się nie dzieje…
W Ruchu Sprawiedliwości Społecznej już byliśmy i na razie podziękujemy będąc już w Razem.Zalecamy Ikonowiczowi patrzenie w lustro ile głosów zdobytych w tych wyborach w dziwnym sojuszu?3500 głosów w skali kraju?Życzymy dalszych sukcesów w RSS Kongres obiecany na październik 2014 odbywa się teraz.To niezły wynik.Zapraszamy oczywiście do wspólnej dyskusji i pracy.Zwłaszcza dyskusji brakowało Piotrze.Gdy ludzie chcieli rozmawiać Ty milczałeś, milczałeś, milczałeś a potem to już ludziom się nie chciało z Tobą gadać…..Wielu nie chce się do dzisiaj.
ciekaw jestem co Razem ma do zaproponowania w fundamentalnej dla lewicy kwestii prywatnej własności środków produkcji, umożliwiającej zawłaszczanie owoców cudzej pracy… jeśli odpowie, może zyska zwolennika