Niewykluczone, że demokracja znów wymknęła się na chwilę elitom spod kontroli – Donald Trump może zostać prezydentem Stanów Zjednoczonych. Mroczny spektakl tegorocznych wyborów w USA dobiega końca.

Do uzyskania wygranej potrzeba 270 głosów elektorskich. Tzw. Kolegium Elektorskie składa się z 538 elektorów, którzy są niejako „przydzieleni” ilościowo różnym stanom. Istnieje domniemane zobowiązanie oddania wszystkich głosów elektorskich w danym stanie na kandydata, który tam uzyskał większość w wyborach ludowych. W tej chwili Hillary Clinton uzyskała ich 215, zaś Donald Trump 247 – o 7:45 naszego czasu doszło do jego „puli” trzech elektorów z Alaski po tym, jak okazało się, że jest on zwycięzcą wyborów w tym stanie. Kluczowe dla ostatecznego rezultatu będą wyniki w stanach Michigan, Wisconsin i Pensylwania. Jest niemal pewne, że w tym ostatnim również wygrał Trump. Associated Press donosi, iż głosowało tam na niego 49 proc. uprawnionych, tj. o jeden proc. więcej niż na Clinton. Jeśli informacja ta się potwierdzi, oznacza to, że otrzyma on jeszcze 20 głosów elektorskich.

Wcześniej Trump, z kluczowych pod względem liczby głosów elektorskich stanów, zdobył Florydę, Ohio i Karolinę Północną. Szanse Clinton są prawie zerowe.

Trwające w USA wybory prezydenckie stały się dla polskich mediów okazją do kolejnych spektakularnych intelektualnych kompromitacji. Pobieżny nawet przegląd najważniejszych polskich witryn informacyjnych i publicystycznych prowadzi do dwóch wniosków – polscy komentatorzy i dyżurni eksperci uważają, że wiedzą na temat USA o wiele więcej niż amerykańscy i że znają się na polityce światowej dużo lepiej. Buta i pewność siebie połączone z rozmaitym teoriami spiskowymi, szczuciem PT Czytelników widmem „upadających rynków” i antyrosyjskimi obsesjami, którym wyraz dawać trzeba nawet na okoliczność wyborów na drugiej półkuli, tworzą wyjątkowo odrażający konglomerat.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. znak równości pomiędzy demokracja i elity dyskwalifikuje resztę. no chyba że to było zamierzone.
    pierwsze 6 godzin ciszy na FB , gdzie nikt nie podesłał żadnego polskiego prasowego komentarza , wyraźnie mówi o rozeznaniu polskiej prasy na temat tej elekcji. TV Onet, nieudolnie próbowała dyskretnie opluć elekta, i postraszyć widza , co tylko umacnia mnie w odczuciu , że takich właśnie przejawów demokracji wszelka władza i służalcza jej prasa boją się najbardziej .

  2. Jak to ? Nie ma „skowytu lewaka o poranku” ? Przecież wygrał wam „rasista”,”męski szowinista” itd. który pierwsze co zrobi to „wyrzuci murzyna z Białego Domu” XD

    A tak na poważnie – skoro Berie Sanders przegrał, to lepszy Trump jak Hillary.Pewnie.To nadal Republikanin i wielki biznes.Pewnie. nadal ten facet jest sporym problemem dla tzw.”lewicy”. Wreszcie – i tak niewiele zmieni,bo będzie musiał po staremu prowadzić imperialistyczną politykę służącą interesom Amerykańskich korporacji.Ale jest co świętować:
    1. Trump nie należy do establishmentu,a to oznacza piasek w szprychy Amerykańskiego Imperializmu w przeciwieństwie do Hillary. Dla całego świata oznacza to chwilę wytchnienia.
    2. Fundację Clintonów i inne takie twory korupcyjne też czeka „przetasowanie”. Opóźnienia z korupcją to też w sumie dobra wiadomość.Może nawet Bill i Hillary będą siedzieć. Kto oglądał Kasę Clintonów wie,że zasłużenie,bo mają za co posiedzieć.
    3. Giełdy,bankierzy i spekulanci – główni winni kryzysu mają głupią minę XD
    4. Może na tym co zostawi Trump w USA wyrośnie prawdziwa antyestablishmentowa lewica.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…