Wszystko wskazuje na to, że nad Bosforem jeszcze w tym roku odbędą się kolejne wybory parlamentarne. Dzisiejsze rozmowy premiera Ahmeta Davutoglu z potencjalnym koalicjantem zakończyły się fiaskiem. Rządząca AKP chce zyskać większość, umiejętnie grając na nucie wojennej.
Zakończyły się negocjacje pomiędzy przedstawicielami obecnie sprawującej władze Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP), a największym ugrupowaniem opozycyjnym – socjaldemokratyczną, tylko z nazwy, Partią Ludowo-Republikańską (CHP). – Rezultat jest negatywny – oświadczył zdawkowo Kemal Kilicdaroglu, lider CHP, dając do zrozumienia, że ostatnia szansa na podpisanie porozumienia została właśnie pogrzebana. Przywódca opozycji powiedział, że jedyną propozycją, jaka padła z ust szefa rządu, była wizja parlamentu z hegemoniczną rolą AKP. – To niemoralne, by obecny premier zachował misję sformowania rządu – stwierdził Kilicdaroglu w rozmowie z dziennikarzami.
Oznacza to, że politykom AKP pozostały dwa scenariusze. W pierwszym rządząca ekipa dogaduje się ze skrajną prawicą z Nacjonalistycznej Partii Działania (MHP). Według tureckich komentatorów, rozmowy na temat zawiązania takiego sojuszu mają się rozpocząć w najbliższych dniach. Prezydent Recep Tayyip Erdogan i premier Davutoglu liczą, że w przypadku wejścia MHP do rządu, ich partia zdoła przejąć część nacjonalistycznego elektoratu, czyli mówiąc językiem polskiego podwórka politycznego – zjeść przystawkę. Drugą możliwością są przyspieszone wybory parlamentarne. AKP liczy, że dzięki wywołaniu w społeczeństwie atmosfery zagrożenia wojną z Państwem Islamskim i podjęciu zmasowanych represji wobec Kurdów, partii uda się uzyskać w nowym rozdaniu absolutną większość w Wielkim Zgromadzeniu Narodowym. AKP stara się postawić w roli jedynej formacji, która jest w stanie zapewnić obywatelom bezpieczeństwo.
Wywołanie konfliktu z Kurdami oprócz próby przyciągnięcia wyborców MHP, ma również na celu społeczną dyskredytację, a w dalszej perspektywie – oficjalną delegalizację kurdyjsko-tureckiej partii HDP, która okazała się „czarnym koniem” ostatnich wyborów, uzyskując 11,6 proc. głosów. Prezydent Erdogan zarzucił niedawno HDP związki z „organizacjami terrorystycznymi”. Zaapelował też o uchylenie immunitetu deputowanym, którzy podejrzewani są o powiązania z Partią Pracujących Kurdystanu, uznawaną przez Turcję, a także UE i USA, za organizację terrorystyczną. Trwa również dochodzenie w sprawie przywódcy HDP, Selahattina Demirtasa, któremu prokuratura postawiła zarzut „zakłócenia porządku publicznego” i „podżegania do przemocy”. Politykowi grozi nawet kara 24 lat więzienia.
Bez względu na to, czy AKP ostatecznie zawiąże koalicję z nacjonalistami, czy doprowadzi do przedterminowych wyborów – nie ma najmniejszych wątpliwości, że głównymi tematami w najbliższych miesiącach nad Bosforem będą kwestie związane z bezpieczeństwem i tzw. „wojną z terroryzmem” – które zostały już cynicznie zinstrumentalizowane przez rządzącą ekipę.
Polska trasa koncertowa probanderowskiego artysty
W Polsce szykuje się występ znanego, przynajmniej na Ukrainie artysty i szołmena Antona Mu…