„Mieszkanie na start” – tak będzie się nazywać kolejny rządowy transfer socjalny. Jego beneficjantami będa osoby o niskich dochodach, wynajmujące lokal mieszkalny na rynku komercyjnym. Program nie jest jednak przełomowym odejściem od doktyny neoliberalnej – pieniądze będą spływać ostatecznie do kieszeni prywatnych właścicieli.
Inauguracja programu została zaplanowana na początek 2019 roku. Koncept stanowi modyfikacje transferu „Mieszkanie dla młodych”, w ramach którego państwo spłacało część rat kredytowych obywatelom, którzy zdecydowali się na zakup lokalu. PiS chce jednak dopłacać już nie świeżo upieczonym właścicielom-kredytobiorcom, a prekariuszom, którzy, z różnych powodów, nie chcą bądź nie mogą sobie pozwolić na kredyt mieszkaniowy, czy zakup mieszkania.
„Mieszkanie na start” zostało zaplanowane na najbliższych pięć lat. Potem przewidziane zostały kolejne pięciolatki. Budżet projektu będzie stopniowo zwiększany. Na 2019 rok przeznaczono na tel cel 200 milionów złotych, ale w 2034 roku będzie to już 3,2 miliarda rocznie, czyli więcej niż pięcioletni budżet programu „Mieszkanie dla młodych”.
Zdaniem twórców, program „Mieszkanie na start” jest lepiej stargetowanym transferem, gdyż jego beneficjantami będą osoby, których sytuacja materialna jest niestabilna. Firma pośrednictwa finansowego Open Finance podaje, że że na przeciętnego beneficjenta przypadać będzie około 54 tysiące złotych. W perspektywie 15 lat daje to 300 zł na miesiąc.
Dokładna kwota jaka będzie wpływać na konta odbiorców będzie zależna od kilku czynników. Brane pod uwagę będą: koszt budowy metra mieszkania na danym terenie, powierzchni lokalu, liczba członków gospodarstwa domowego i dochód na jedną osobe w takim gospodarstwie. Dużą rolę odgrywać będzie metrać. Singiel nie dostanie ani grosza, jeśli przypada na niego więcej niż 20 m2. Para może obejść się smakiem, jeśli żyje na powierzchni większej niż 35 m2. Rodzina z jednym dzieckiem może liczyć na pomoc, jeśli przestrzeń życiowa nie przekracza 50 m2, a rodzina z dwójką pociech zostanie objęta programem, jeśli korzysta z lokum mniejszego niż 65m2. Innym czynnkiem, jaki wpłynie na ostateczną wysokość dopłaty będzie lokalizacja i związane z nią ceny najmu na rynku komercyjnym.
Kwota dopłaty będzie stała, jednak program zostanie zabezpieczony systemem weryfikacji beneficjentów. Jeśli wynajmujący dane mieszkanie rozstanie się ze swoją partnerka, wówczas może stracić zasiłek w roku kolejnym, co jednak nie wyklucza możliwości starania się o niego w sytuacji, gdy jego gospodarstwo domowe ponownie się powiększy.
Zjawiskiem, które może wywołać program jest wzrost cen czynszów – kamienicznicy będą mogli dyktować wyższe ceny, mając świadomość, że cześć opłat jest amortyzowana przez państwo. Istotny jest również czynnik inflacyjny. Jeśli przez 15 lat mielibyśmy do czynienia ze wzrostem cen na poziomie 2,5% (cel inflacyjny NBP), to za 15 lat za kwotę 300 złotych można będzie kupić tyle towarów czy usług co dziś za niewiele ponad 200 złotych.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Piotruś-Pan po raz kolejny udowadnia, że nie ważne jest co się pisze, ważne aby kopnąć.
Może Piotruś-Pan swoim rozumkiem rozstrzygnie gdzie trafiają zapomogi mieszkaniowe dla najemców lokali mieszkalnych w całej UE? Chyba wyłącznie do ich właścicieli…
A tu czyni z tego zarzut… opamiętania trochę.
Program ten będzie istotnym wsparciem np. dla emerytów starego portfela. Uzyskanie ,,wolnych” 3 stówek w budżecie takiej pary to poważny zastrzyk (przy budżecie rodziny 1200-1500 zł).