Nowy ruch Roberta Biedronia to koszmarna wiadomość dla Platformy Obywatelskiej, ale niekoniecznie dla lewicy. Chociaż jej sympatycy obawiają się, że post-polityczny ruch Biedronia pozbawi lewicę resztek nadziei na wejście do Sejmu, odbierając jej i tak niewielki przecież elektorat, to powinni spojrzeć na prezydenta Słupska i jego ekipę przychylniejszym okiem. Jeśli sondaże potwierdzą, że jest społeczne oczekiwanie na projekt Biedronia, to może być to początek skrętu sceny politycznej w lewo.

Brak choćby zalążków programu czy czytelnych deklaracji, jaką konkretnie rolę polityczną dla swojego ruchu widzi Biedroń, może frustrować lewicowego wyborcę. Na razie przyszła inicjatywa bazuje nie na postulatach programowych, lecz na wartościach, a i te są wyjątkowo ogólnikowe. Nowoczesność, dobro wspólne, praworządność, solidarność – hasła te nie profilują jego ruchu w żaden czytelny sposób. Ale w tej mieliźnie tkwi pewna głębia. Biedroń zdaje się rozumieć, że efektowne wejście na scenę polityczną będzie możliwe tylko wtedy, jeśli uda mu się skutecznie przekroczyć podział PO-PiS, który od 13 lat zdominował polską politykę. Stąd „polski Macron” potrafi zarówno zganić PiS za łamanie Konstytucji, ale pochwalić za 500+, jak i zaliczyć Schetynę do wspólnego obozu prodemokratycznego, ale odmówić mu zdolności do pokonania partii Kaczyńskiego.

Biedroń nie chce przyjmować żadnej z istniejących ról, bo tym samym zamknąłby sobie drzwi do elektoratu drugiej strony. W sposób typowy dla postpolitycznego populizmu chce, by grupy, które na co dzień są wobec siebie wrogie, były w stanie równocześnie na niego zagłosować. Temu służy rezerwa, z jaką odnosi się on do propozycji współpracy składanych przez lewicę, podobnie jak koncyliacyjne gesty wykonywane w stronę hejtującej go nacjonalistycznej młodzieży. Biedroniowi zależy na tym, żeby poparła go tak manifestantka KOD-u, jak i wkurzona na establishment młodzież, tak wyoutowany gej, jak i starsza pani ceniąca sobie dobrych gospodarzy.

Dlatego też nie należy się spodziewać, że partia Biedronia obierze jednoznacznie lewicowy kurs. Na lewo będą współpracujący z nim eksperci, w terenie będziemy mieli do czynienia z ideowym misz-maszem, a obrany kurs będzie wypadkową tych dwóch żywiołów. Mimo wszystko pojawienie się Biedronia może być dla lewicy szansą na odrodzenie. Są takie momenty na scenie politycznej, gdy dochodzi do nowego rozpisania ról. Jeśli Biedroń nie okaże się wydmuszką, być może niebawem do tego dojdzie. Zmęczeni Platformą przeciwnicy PiS będą najbardziej oczywistym targetem Biedronia. Czy to znaczy, że będziemy mieli do czynienia ze zwykłym przefarbowaniem się liberałów? Elektorat nie zawsze się przejmuje z całym dobrodziejstwem inwentarza – czasem się go formatuje, proponując nową narrację. Ta, którą podsuwa Biedroń, mimo swojej płytkości, usiłuje jednak elektorat centroprawicowy przesunąć wyraźnie w lewo. Charakterystyczne dla PO hasła – Europa, nowoczesność, praworządność – są napełniane nową treścią, biorącą pod uwagę zachodzące w Polsce przemiany świadomościowe, następujące zarówno pod wpływem socjalnych posunięć rządu PiS, jak i protestów obywatelskich. W tej progresywnej wizji znajdą się z pewnością prawa kobiet, związki partnerskie, zielona energia czy usługi publiczne, choć już niekoniecznie wyższe podatki dla najbogatszych i walka z wyzyskiem. Wizja ta może się okazać zabójcza dla PO, której, wbrew pewnej świeżości, jaką wnosi Biedroń, coraz trudniej ukryć fakt, że dyskursem prodemokratycznym posługuje się głównie w celu odzyskania wpływów i przeprowadzeniu rewanżystowskiej „depisizacji”.

Lewicy takie przesunięcie sceny politycznej może wyjść mocno na zdrowie. Analogicznie do poprzedniego trzęsienia ziemi, w którym utracie władzy przez SLD towarzyszył sukces prawicowej hegemonii, na który pracowało kilka rywalizujących ugrupowań, wahadło może teraz odbić się i ruszyć w drugą stronę. Przesuwający centrum w lewo Biedroń może zrobić wolną przestrzeń dla autentycznej lewicy, która niczym swego czasu LPR dla PiS albo narodowcy dla Kukiza mogłaby odegrać rolę przyszłego, bardziej wyrazistego koalicjanta Biedronia. Ciasnota w centrum sprawia, że ścianę po lewej stronie trzeba po prostu przekuć.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Biedroń niekoniecznie musi być konkurencją dla PO i raczej nią nie będzie. Tekst nie uwzględnia przypadku, że może być dla Platformy wygodnym koalicjantem, lepszym niż Nowacka, bo jako partia wnoszącym właśnie liberalny elektorat, poprzednio zatracony. Brak wyraźnego określanie się jest czymś naturalnym dla jego opcji, ale nie znaczy to, że może jednoczyć dowolne siły polityczne.

    Dla zainteresowanych więcej o tym na moim blogu:

    https://zadeklarowani.wordpress.com/2018/09/07/lewica-obyczajowa-jako-lepiszcze-o-inicjatywie-roberta-biedronia/

  2. Łukaszku, dziecko drogie… czytasz czasami to co ci spod paluchów się wypsnie?
    Bo bzdury przeokropne wypisujesz.
    Biedroń nie jest żadną lewicą a jedynie LEWIZNĄ. Lewizną obliczoną na załapanie fotela pod dupę i 4 lat dolce wita dla nieroba. Przecież w kwestiach ekonomicznych doradza mu Balcerowicz… To jaka to Łukaszku lewica. Chyba wyłącznie światopoglądowa…
    A taka jest w Polsce nie potrzebna będzie bujać się w okolicy 2-3% poparcia wśród gimbazy… PRIORYTETY! Łukaszku…
    Po pierwsze – zarobki których wystarcza do pierwszego.
    Po drugie – łach na grzbiet i na zmianę
    Po trzecie – własny kawałek podłogi i dachu.
    Po czwarte – wyjazd na urlop i kolonie letnie dla pociech.
    Dopiero po zaspokojeniu tych pierwszych czterech punktów możną wprowadzać biedroniopomysły jakie sprzedaje się masom za clou działalności lewicowej…
    Powinieneś bardziej uważać jakie bzdury powtarzasz Łukaszku – wychodzi brak doświadczenia młodziaka, może i w jakiś sposób ideowo lewicowego, jednak zmanierowanego przez neoliberalną propagandę.

  3. Żadna „prawdziwa lewica” nigdy nie wygra w burżuazyjnych wyborach, pod czujnym okiem kapitału, bo gdyby istniała taka możliwość, wyborów by zakazano. Gdyby jednak udało jej się uśpić czujność nadzoru, to mamy już u siebie wojska interwencyjne zaprzyjaźnionego mocarstwa, które nie raz pokazało, jak ma rządzić się jego wasal i co robi z nieposłusznymi. Sam fakt dopuszczenia kogoś do wyborów oznacza, że jest on sprawdzony i prześwietlony, a w rezultacie uznany za niegroźnego dla establishmentu i naszych nowych sojuszy.

  4. Mimo wszystko pojawienie się Biedronia może być dla radykalnej lewicy szansą na … rozpad Razem.

  5. Nie, proszę pana – Biedroń nie przesuwa centrum w lewo, tylko próbuje przesunąć lewicę na centrum. Macron to nie lewica proszę pana. Biedroń nie zbuduje lewicowego ruchu, może odebrać część liberalnego elektoratu Razem, SLD, czy PO, ale nic więcej. A i jeszcze jedno – Macron to liberał przeciwko któremu francuska lewica protestowała równie gorąco jak przeciw Le Pen

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Układ domknięty: Tusk – Trzaskowski

Wybór pomiędzy Panem na Chobielinie a Bonżurem jest wyborem czysto estetycznym. I nic w ty…