– Język polski to piękny język, a wypowiedzi w tym języku należy interpretować zgodnie z literalnym brzmieniem, czyli to, co mówimy, jest prostym i jasnym komunikatem (…) Wyjaśnienia oskarżonej to nic innego niż krętactwo – mówił w uzasadnieniu wyroku przewodniczący składu sędziowskiego Krzysztof Noskowicz. Dzisiejszy wyrok oznacza zwycięstwo posłanki PO Agnieszki Pomaski. Była gdańska radna Prawa i Sprawiedliwości, Anna Kołakowska musi zapłacić tysiąc złotych grzywny.
Sąd Apelacyjny w Gdańsku podtrzymał wyrok sądu pierwszej instancji, orzekając, że Kołakowska chciała poniżyć i wyrazić pogardę wobec posłanki. Przypomnijmy, że gniew Kołakowskiej wzbudziło wystąpienie posłanki PO Agnieszki Pomaskiej podczas dyskusji o ustawie ws. obronie suwerenności Rzeczypospolitej. Polityczka oznajmiła wówczas, że projekt nowego prawa jego kompromitujący i nie może zostać przyjęty, a następnie podarła egzemplarz ustawy. – Trzeba to coś złapać i ogolić na łyso – skomentowała wówczas Kołakowska.
Przedstawiciele PO zgłosili w gdańskiej prokuraturze zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa publicznego nawoływania do naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego. Śledczy odmówili jednak podjęcia postępowania, wskazując, że nie ma podstaw by sądzić, że zostało popełnione przestępstwo. Posłanka zdecydowała się więc na prywatny – subsydiarny akt oskarżenia. Okazało się, że jej determinacja się opłaciła.
– „Coś” to zaimek rzeczowny, który odpowiada na pytanie: „co?”. Czy można powiedzieć o człowieku: coś? Proszę sobie odpowiedzieć na to pytanie samemu. To już jest pierwszy element zniewagi – mówił sędzia Krzysztof Noskowicz.
Przewodniczący składu sędziowskiego zwrócił też uwagę, że Kołakowska powinna ze szczególną uwagą formułować zdania, gdyż jest z wykształcenia historyczką. – I nie ukrywała tego w swoich wyjaśnieniach, jak bardzo ją boli brak suwerenności Polski zwłaszcza w XVIII wieku i że to też przyświecało jej, gdy reagowała na zachowanie oskarżycielki posiłkowej. Nie jest tak, że kontekst ogolenia na łyso kobiety – to wyrażenie porównujące Agnieszkę Pomaskę do prostytutek obsługujących Niemców – jest czymś, czego w potocznym obiegu się nie przyjmuje jako pewnik. To jest nawiązanie do powszechnie znanych faktów golenia kobietom głów w czasie II wojny światowej i te kobiety, które zadawały się z Niemcami uznawane były za kolaborantki. Bliskość z wrogiem była często utożsamiana ze zdradą własnego narodu. Czyli mamy sytuację, w której Agnieszkę Pomaskę trzeba „ogolić na łyso” i potraktować jako prostytutkę: to już jest ciężka zniewaga – ocenił sąd.
Sąd nie znalazł zrozumienia dla tłumaczeń Kołakowskiej, która usiłowała wmówić, że chodziło jej o „coś zupełnie innego”. – Język polski to piękny język, a wypowiedzi w tym języku należy interpretować zgodnie z literalnym brzmieniem, czyli to, co mówimy, jest prostym i jasnym komunikatem (…) Wyjaśnienia oskarżonej to nic innego niż krętactwo – stwierdził sąd.
Noskowicz zaakcentował też, że radna wykazała się niezwykłą arogancją w całej sprawie. – Jeżeli nie dbamy o to, żeby odpowiednie rzeczy czy zjawisku dać słowo, to tak to wychodzi. A potem nie ma się odwagi, żeby się do tego po prostu przyznać. Można było powiedzieć „pomyliłam się, jest mi przykro, czasami się tak zdarza w sytuacji wzburzenia” – mówił sędzia Noskowicz.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…