Rolnicy z Wielkopolski mają dość bezczynności rządu w walce z afrykańskim pomorem świń. Zapowiadają, że w styczniu sparaliżują główne arterie komunikacyjne w województwie. – Straty są olbrzymie, na granicy opłacalności produkcji – mówią.
Po stronie rolników skupionych w takich organizacjach jak AGROunia i Unia Warzywno-Ziemniaczaną stanęły lokalne władze samorządowe. Sejmik województwa wielkopolskiego uchwalił apel do rządu w sprawie trudnej sytuacji hodowców trzody chlewnej. Sprawa jest poważna, bo na 7 stycznia rolnicy zapowiedzieli kolejne protesty i blokady dróg krajowych.
A siła rolniczych organizacji jest spora. 12 grudnia miał miejsce protest zorganizowany przez AGROunię i Unię Warzywno-Ziemniaczaną na autostradzie A2 w okolicach Warszawy, wzięli w nim udział głównie producenci trzody chlewnej z powiatu wrzesińskiego. Doszło do paraliżu drogi, kierowcy byli wściekli, korki ciągnęły się kilometrami.
Na kanwie tych wydarzeń sejmik województwa wielkopolskiego podjął uchwałę, w której zawarł stanowisko w sprawie bardzo trudnej sytuacji w rolnictwie. Radni zwrócili uwagę na zagrożenie związane z rozprzestrzenianiem się wirusa Afrykańskiego Pomoru Świń (ASF), niskie ceny żywca wieprzowego utrzymujące się od października ubiegłego roku, coraz wyższe ceny pasz.
W apelu podkreślono, że wysoka produkcja trzody chlewnej w krajach UE znacznie przekracza poziom konsumpcji. Ponadto mamy do czynienia z nadmiernym importem mięsa wieprzowego. Zwiększający się import warchlaków do tzw. tuczu nakładczego wypiera rodzimych producentów prosiąt z rynku. Coraz częściej występująca susza spowodowała zmniejszenie ilości zbóż z własnej produkcji przeznaczonych do żywienia zwierząt.
– Jako klub radnych Polskiego Stronnictwa Ludowego wyszliśmy z inicjatywą podjęcia takiego stanowiska przez Sejmik, ponieważ rekordowo niskie ceny żywca wieprzowego oraz problem afrykańskiego pomoru świń staje się coraz poważniejszy, a tym samym sytuacja rolników dramatyczna. Apelujemy do Rządu RP, aby podjął szybkie i realne działanie w tym zakresie- powiedział Krzysztof Grabowski, wicemarszałek województwa wielkopolskiego. W zgromadzeniu większość ma koalicja PO-PSL.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Olbrzymim błędem PRL był brak kolektywizacji. Do dzisiejszego odczuwamy jego skutki w postaci nieustannych roszczeń wiecznie poszkodowanych rolników,, których udział wśród ogółu pracujących jest kuriozalnie wysoki.
Olbrzymim błędem PRL było skolektywizowanie w rolnictwie. Po zarżnięciu PRL solidaruchy oddali wszystkie PGRy w pacht imperializmowi. Ale drobnych rolników nie byli w stanie. A teraz imperializm zabrał się za dorzynanie rolników. Lepkimi rencami „wolnego ryńku”, czyli bandy nami rządzącej.
Kolektywizacja wcale nie musi przybierać formy PGR, a taka występowała głównie na ziemiach poniemieckich. Gdyby w Polsce nie istniał patologiczny kult własności, to rolnicy tworzyliby spółdzielnie, a podatnik nie musiałby utrzymywać całej masy małorolnych. Tacy „rolnicy” to jedna liga z jadącymi na dotacjach, dopłatach i ulgach januszami mikrobiznesu. Obie grupy nie mają żadnej racji bytu we współczesnej gospodarce. Jeżeli w naszym kraju rolnictwo zatrudnia ok. 12% aktywnych zawodowo, a w Czechach i na Słowacji poniżej 4%, to łatwo dojść do wniosku, że konserwujemy stan sprzed dekad.
„wysoka produkcja trzody chlewnej w krajach UE znacznie przekracza poziom konsumpcji”, wniosek: produkcję trzeba ograniczyć, polską oczywiście, nie w Polsce. Czy ktoś słyszał, by na polskich fermach imperialistycznych koncernów była gdzieś świńska zaraza?
Dokładnie! Również mnie to zdziwiło.
Dokładnie!
Również mnie to niepomiernie dziwi. Może amerykańskie mutanty są odporne???