Raport Fundacji Kulawa Warszawa, o którym pisze stowarzyszenie Integracja, pokazuje, że nadal, pomimo alarmujących danych działaczek i działaczy z 2016 roku, w kwestii dostępu do opieki ginekologicznej dla kobiet z niepełnosprawnością, sytuacja nie poprawiła się ani trochę.

Brakuje gabinetów przystosowanych do potrzeb osób poruszających się na wózkach, trudno jest umówić się na wizytę np. za pomocą języka migowego czy za pomocą innych alternatywnych form komunikacji. Personel często nie jest przystosowany do tego, aby z szacunkiem zająć się niepełnosprawną pacjentką. Problemy wynikają już przy próbie rejestracji, gdzie barierą nie do pokonania często okazuje się chociażby zbyt wysoki blat, brak podjazdu, brak opieki asystenckiej.

„Kobiety z niepełnosprawnościami wciąż postrzegane są bardziej jako obiekty oddziaływań medycznych, a nie, jak wynika z zapisów konwencji – jako pełnoprawne odbiorczynie usług” – czytamy w raporcie.

Podejście samych lekarzy często bywa lekceważące – nie uważają za konieczne udzielać pacjentkom informacji o przebiegu terapii i dostępnych procedurach, niechętnie przepisują dostępne na rynku środki antykoncepcyjne. Diagnoza czy wyniki badań niekoniecznie są przekazywane pacjentce osobiście, częściej angażuje się w to rodziców lub opiekunów.

„- Czasem lekarz zada jakieś pytanie niestosowne np. czy mogę rodzić dzieci – wskazała jedna z uczestniczek badania.

– Lekarz rozmawia z mamą, nie mówi do mnie, a ja przecież jestem już dorosła – opowiedziała inna” – wstrząsające przykłady relacji pacjentek przytacza w swoim tekście Mateusz Różański z Integracji. – „Zapytałam go [lekarza] o możliwość zajścia w ciążę, jakby to wyglądało, żeby ocenił realne szanse i tak dalej. On jak wybuchnął, że chyba oszalałam i w ogóle, że w moim przypadku to jest absurdalne, żebym była w ciąży, miała dziecko, bo jeszcze na wózku inwalidzkim, a trzeba robić ciągłe USG i w ogóle tak na mnie nakrzyczał…”; „Lekarz kiedyś powiedział: a co tam pani może być, nie rodzi pani, nie ma chłopaka”.

Lekarze często powielają szkodliwe, krzywdzące opinie na temat tego, że osoba niepełnosprawna nie powinna „się rozmnażać”, aby „nie powielać niepełnosprawności”. „Raz zdarzyło mi się, jak byłam u pani ginekolog, że zasugerowała badanie genetyczne, żebym się dowiedziała, czy moja niepełnosprawność może mieć podłoże genetyczne. Nie wiedziałam, jak się do tego odnieść, bo powiem szczerze, że co miałoby się okazać? Że jak ma podłoże genetyczne, to mam się nie rozmnażać? Czy chodziło o poszerzenie mojej wiedzy?”.

Autorki zwracają uwagę również na inny problem: kobiety z niepełnosprawnościami, które zdecydowały się̨ mieć dzieci, są̨ uznawane za egoistyczne oraz powszechnie krytykowane za rzekomą nieporadność i niewydolność wychowawcza.

Całość wstrząsającego raportu można przeczytać tutaj. Powstał w ramach projektu „Przychodzi baba do lekarza”, który ma monitorować realizowanie konwencji ONZ o prawach osób z niepełnosprawnościami. Swoim patronatem objął go Rzecznik Praw Obywatelskich.

patronite

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. „Podejście samych lekarzy często bywa lekceważące (…) Lekarze często powielają szkodliwe, krzywdzące opinie”

    Tak to już jest w samorządnych środowiskach. Może robić, co tylko zapragnie i popełniać katastrofalne błędy, a i tak pozostanie niewinny, bo kolesie po fachu wybronią. Samorządność zawodowa to największy rak i wylęgarnia patologii w dziejach.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…