Przyznam szczerze, że gdy dowiedziałem się o robiącym furorę tekście w Tygodniku NIE – pomyślałem, że to żart primaaprillisowy, do którego to pismo już nas przyzwyczaiło (np. zmyślenie wulgarnych stadionowych rozmów premiera Tuska, za co ten władca tygodnik pozwał i – żeby było zabawniej – wygrał). Owszem, po bandzie, bo przypomnijmy – chodzi o domniemane korzystanie z usług nieletnich prostytutek przez Marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego oraz innych polityków PiS-u. Ale Andrzej Rozenek – autor tekstu, wieloletni dziennikarz i zarazem polityk – już kiedy tekst albo jego omówienia zaczęły krążyć po social mediach, a potem już tych tradycyjnych, nadal twierdził, że napisał samą prawdę. Wtedy przestało mi to wyglądać na żarcik.
Rozenek pisze, że pod koniec marca były agent CBA Wojciech J. złożył zawiadomienie o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa. A także o przekroczeniu uprawnień i niedopełnieniu obowiązków przez szefa CBA oraz jednego z dyrektorów tej instytucji. Miało chodzić o zatuszowanie tak zwanej afery podkarpackiej, o której wcześniej, nie podając szczegółów, poinformowało Radio Zet i gazeta Fakt. Według zeznań Wojciecha J. otrzymał on od swojego informatora taśmę z nagraniami pedofilsko – seksualnych wyczynów Kuchcińskiego, a także informacje, że podobnych sekstaśm – potencjalnie kompromitujących wysoko postawionych polityków – jest więcej. Jak twierdzi agent, szefostwo CBA zrobiło wiele, aby te taśmy zdobyć – nakłaniając go do wydania kopii taśm i danych informatora oraz wykradając je z szafy pancernej. Mają to potwierdzać załączone do zawiadomienia nagrania agenta z przedstawicielami CBA oraz inne ślady.
Rozenek wspomina o nich w artykule, cytując zawiadomienie, domniemywać więc można, że zna je tylko z owego omówienia. Jeśli więc dziennikarzom nie udało się ich zdobyć – trochę szkoda. Wygląda bowiem na to, że przedstawiciele partii rządzącej mogą więc póki co swobodnie mówić, że afera jest dęta, motywy Rozenka są czysto polityczne, a agenta dyskredytować. Szef Kancelarii Sejmu oraz pełnomocnik Kuchcińskiego złożyli dwa zawiadomienia do prokuratury w sprawie publikacji NIE.
Owe informacje krążyły po tzw. warszawce i sprawdzać je mieli dziennikarze śledczy wielu innych redakcji. Rezygnowano jednak z publikacji, uznając, że dopóki nie ma taśmy, to nie ma potwierdzenia. Zastępca Jerzego Urbana wyszedł jednak z innego założenia, które szczegółowo wyłożył między innymi na antenie Superstacji: skoro Wojciech J. posiada nagrania, na których jest mowa o feralnej sekstaśmie i skoro uwieczniono próbę jej przechwycenia – to fakt jej istnienia należy uznać za niezaprzeczalny.
Sprawę dotychczas próbowało wyjaśnić CBA, czyli sędzia we własnej sprawie. Po zawiadomieniu śledztwo powinna wszcząć prokuratura. Dobrze wiemy jednak, że jej niezależność jest dziś wątpliwa. Tekst Rozenka należy więc rozumieć jako odwołanie się do opinii publicznej, aby ewentualnie sprawy nie dało się zamieść pod dywan. I nie powinno się go lekceważyć.
Układ domknięty: Tusk – Trzaskowski
Wybór pomiędzy Panem na Chobielinie a Bonżurem jest wyborem czysto estetycznym. I nic w ty…
NIE wielokrotnie publikował jako pierwszy teksty, które po miesiącach lub nawet latach przedostawały się do głównego nurtu, często bez podania pierwodruku. Bardzo możliwe, że będzie tak i tym razem. Sama afera mnie nie dziwi. Ostatecznie gdy się żyje w matriksie, chce się trochę poszaleć na żywca.
Faktem jest tylko poszukiwanie jakiegoś nagrania. Nie znamy natomiast jego zawartości i publikacja w tym tonie może doprowadzić do skazania Rozenka z prywatnego oskarżenia Kuchcińskiego. Bez tego przypisywanie treści tego nagrania – jest jedynie pustym gadaniem, a dobry adwokat zrobi z tego celową i dobrze zorganizowaną manipulację.
I kariera w polityce może pójść się paść.