Prawdopodobna wygrana Prawa i Sprawiedliwości (takiej partii, nie mylić z nazwami wartości) to żadna zmiana polityczna. To tylko wieczny powrót tego samego. Śmieszno-strasznego. Kto pamięta, ten wie. Kto nie pamięta, to się dowie.
Od ośmiu lat, odkąd panuje nam miłościwy rząd liberalno-chłopski, mówiąc „władza” – myślimy „PO” i na odwrót. Ale powiedzmy sobie szczerze: nie tylko oczywista arogancja tej partii sprawiła, że zaczęła przegrywać w sondażach, wcześniej przegrywając prezydenturę. Platforma jest bowiem trochę jak cały nasz kraj, celnie scharakteryzowany przez byłego już ministra Sienkiewicza – istnieje tylko teoretycznie. W praktyce natomiast PO to jedynie odpowiedź na głównego gracza na polskiej scenie politycznej, czyli PiS. To partia Jarosława Kaczyńskiego decyduje o tym, o czym rozmawiamy publicznie, prywatnie często zresztą też.
Głównym powodem rośnięcia PiS w siłę jest zmiana pijarowej strategii: schowania w niszy zakazach gąb Macierewicza czy Pawłowicz, a eksponowanie gładkich liczek Dudy czy Szydło. To rozbraja pokaźny element taktyki Platformy, czyli straszenia PiS-em. Ludzie mają krótką pamięć, nie są też na tyle ciekawi świata polityki, żeby babrać się w odmętach „W Sieci”, „Do Rzeczy” czy „Uważam Rze”. To tam kryje się (bez)myślowa – (i prawdziwa!) treść przyszłych zapewne rządów ciemniaków i półfaszystów.
Do tego dochodzi zaktywizowany po wyborach prezydenckich młody elektorat buntu, który głosował na Kukiza, a nie pamięta tragikomicznych lat 2005-2007. Ci ludzie nie zagłosują na żadną lewicę, bo ta mordowała Żołnierzy Wyklętych – a PiS gładko przełkną.
Partia Kaczynskiego, posądzana przez lata o awanturnictwo, chamstwo i warcholstwo, była w zasadzie – właśnie dlatego – gwarantem rządów jaśnie oświeconych liberałów z PO i w ogóle stabilizatorem polskiej, pożal się Boże, sceny politycznej. „My jesteśmy byle jacy, śmieszni, trochę głupi i skorumpowani, okay” – mówili rządzący. – „Ale popatrzcie na tych dzikusów”. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że liberałowie mogli mieć rację.
Teraz to jednak inna siła polityczna może zyskać na straszeniu PiS-em. Chodzi o produkt o nazwie Zjednoczona Lewica. Potrzeba jej tylko nieco więcej wyrazistości, troszkę, troszeńkę, akurat tyle, żeby przebić w antypisowstwie pozbawioną właściwości i niezbyt pewną na trudne czasy Platformę, a zarazem nie zrazić tego zestrachanego mieszczanina. To zadanie w sam raz dla Barbary Nowackiej.
Ta sama emocja pozwoli ZL zostać hegemonem na lewicy, bo wyborcy nie będą chcieli tracić głosu na partie, które biją się o budżetową kroplówkę. Wystarczy trochę sloganów o walce z unikaniem podatków, czy ze śmieciówkami – czyli to samo, co wszyscy, ale trochę bardziej.
Do tej bramki zagrał Duda, wetując „Lex Grodzka” – ustawę o uzgodnieniu płci. Sama posłanka komentuje to tak: „Jeśli PiS zdobędzie władzę, to czeka nas w Polsce długa czarna noc, której Polacy powinni się obawiać”. Czarna noc: codzienne modlitwy, geje w więzieniach, krzyże nawet w kiblach i ani jednego kebaba na mieście. Taki obrazek bym namalował, gdybym był u Millera i Palikota.
I czekałbym na ruchy różnych profesorów Wierzbickich, którzy zawsze się w końcu pojawiają. Tym razem profesor źle odczytał intencje przyszłych władców. Miało być przyjaźnie, miło, z uśmiechem, a on tak po prostu zakazał na UW prezentacji numeru moskiewskiego czasopisma „Wiestnika Jewropy”, poświęconego tym razem Polsce (też mają zainteresowania). W dodatku profesor argumentował to „określoną orientacją polityczną” autorów, czyli np. Leszka Balcerowicza, Adama Michnika czy Karola Modzelewskiego.
Za szybko, za szybko, towarzyszu profesorze.
Argentyny neoliberalna droga przez mękę
„Viva la libertad carajo!” (Niech żyje wolność, ch…ju!). Pod tak niezwykłym hasłem ultral…
Ależ oni rzeczywiście ze sobą konkurują wychodząc ze swoich ideowych pozycji. Tyle tylko, że na podstawy polityki państwa nie mają żadnego wpływu bo decyduje ktoś inny poza jego granicami. Próba odzyskania realnej władzy skończy się w najlepszym przypadku niebytem politycznym, w najgorszym – przedwczesnym rozstaniem z doczesnością.:) Dlatego nikt nie próbuje poruszać tematów zakazanych i partie skupiają się na walce w dziedzinach marginalnych.
Dlaczego należy mimo wszystko stać za ZLewem i każdą inną lewicą? Bo nasi zagraniczni władcy są kreaturami kapitału i genetycznie nienawidzą lewicy. Choćby była ona taka jak teraz- rozbita, słaba i pod ich wpływem – to nie spoczną dopóki jej nie dobiją i nie pogrzebią głęboko.
Mam nieodparte wrażenie że autor sam dokładnie nie pamięta czasu kiedy rządził PiS. No chyba że dobrze zapamiętał ministra edukacji w rządzie Kaczyńskiego który kazał mu chodzić w szykownym , szkolnym mundurku. Ale nie o tym chciałem. Bardzo podoba mi się pierwsze zdanie: „Prawdopodobna wygrana Prawa i Sprawiedliwości to żadna zmiana polityczna.” Świetne spostrzeżenie! Nie macie towarzysze czasem wrażenia że ludzie występujący w tych trzech nazwijmy to roboczo-stanach skupienia – PO , PiS i SLD są takimi małymi pionkami które mają jedno główne zadanie – powodować jak największy chaos , rozmycie jakichkolwiek wartości , dezorientować i stanowić zasłonę dymną? Że oni wszyscy razem działają w jakimś diabelskim porozumieniu zmierzającym do zrobienia z Polski kolonii , ale nie kolonii brytyjskiej , francuskiej czy niemieckiej tylko kolonii korporacyjnej , kolonii kapitału który chce zniewolić społeczeństwa całych krajów. Cały aparat propagandy mediów tzw głównego nurtu a należący do obcego kapitału pracuje nieprzewanie nad tym żebyśmy przypadkiem nie zaczęli samodzielnie myśleć i się zastanawiać o co w ogóle w tym bałaganie chodzi. Żebyśmy nie zaczęli dostrzegać że ten cały bałagan jest starannie zaplanowany w najdrobniejszych szczegółach , że ten plan jest realizowany od kilkudziesięciu lat i sięga kilkadziesiąt lat do przodu.
Dokładnie. Wszędzie spisek.
PS Ja się na mundurki nie załapałem.