Współprzewodniczący Socjaldemokratycznej Partii Niemiec poinformowali w poniedziałek, że w przyszłorocznych wyborach do Bundestagu kandydatem partii na kanclerza Niemiec będzie niemiecki minister finansów Olaf Scholz. W weekend kierownictwo SPD ogłosiło zaś gotowość do rozmów koalicyjnych z Die Linke i Zielonymi po wyborach w 2021 roku.
Przewodzący obecnie SPD Saskia Esken i Norbert Walter-Borjans, którzy pokonali Scholza w ubiegłorocznych wyborach na współprzewodniczących partii, byli od dawna uważani za jego przeciwników. Teraz zadeklarowali jednak, że widzą w ministrze finansów ,,godnego zaufania partnera, zorientowanego na pracę w zespole, który walczy o socjaldemokratyczną politykę w kraju i który chce oraz może występować razem z nami na rzecz wizji sprawiedliwego społeczeństwa”. Atutem Scholza jest duża popularność, jaką cieszy się w społeczeństwie – według sondaży jest najbardziej lubianym i cenionym politykiem niemieckiej socjaldemokracji, do czego niewątpliwie przyczyniły się jego zdecydowane (i bardzo pozytywnie odebrane społecznie) działania przygotowujące pakiety pomocowe w czasie kryzysu pandemicznego. Krytyczny stosunek do niego ma jednak lewe skrzydło partii. Mając to na uwadze, kierownictwo SPD zaapelowało: ,,wiemy, że decyzja ta przedstawia dla niektórych nieoczekiwany zwrot. Prosimy o zaufanie dla naszej drogi. Jesteśmy zdecydowani iść tą drogą wspólnie dalej”. Sam Olaf Scholz oświadczył, że cieszy się na ,,szaloną, uczciwą i zwycięską walkę wyborczą w mocnym zespole”.
W weekend szefostwo SPD w subtelny sposób wyraziło gotowość do budowy z Die Linke i Zielonymi po przyszłorocznych wyborach czerwono – czerwono – zielonej koalicji rządowej. To duża zmiana, od wielu lat bowiem Socjaldemokratyczna Partia Niemiec konsekwentnie bojkotowała wszelkie propozycje współpracy z niewstydzącą się NRD – owskiego dziedzictwa Lewicą. ,,Czas na taki sojusz nigdy nie był tak dobry a gotowość SPD do niego nie była tak duża, jak jest dzisiaj” – powiedział radio Deutschlandfunk socjaldemokratyczny deputowany do Bundestagu Lars Klingbeil. Ocieplenie stosunków między partiami widać już od jakiegoś czasu – ostatnio w Bundestagu wspólnie opowiadały się za rozszerzeniem pakietów pomocowych dla poszkodowanych przez pandemię koronawirusa.
Mimo wielu dzielących trzech potencjalnych partnerów różnic (np. kwestie polityki zagranicznej i stosunku do NATO) i niechęci kandydata SPD na kanclerza do Die Linke, we wszystkich partiach dojrzewa powoli przekonanie, że tylko wspólny lewicowy rząd będzie w stanie stawić czoło większości palącym problemom najbliższej przyszłości i przełamać dominację CDU/ CSU. Najpełniej dała temu wyraz w swojej książce ,,Nowe lewicowe większości” (wydanej na chwilę przed pandemią) Katja Kipping, współprzewodnicząca Die Linke. W publikacji podkreśla ona, że wielu kryzysom obecnych czasów, od zmian klimatycznych, przez dominację neoliberalizmu, rosnące nierówności społeczne, po zyskujący na popularności prawicowy radykalizm można przeciwstawić się jedynie za pomocą centrolewicowego sojuszu SPD, Zielonych i Lewicy.
Najbardziej niepewnym elementem układanki są Zieloni, myślący równolegle o koalicji z CDU/ CSU. Jednak im także coraz mniej widzi się bycie przystawką dla chadeków i dlatego, mając na uwadze sukcesy czerwono – czerwono – zielonej koalicji rządzącej od 6 lat Turyngią, coraz poważniej rozważają ewentualne przeniesienie takiego sojuszu po przyszłorocznych wyborach na szczebel federalny. Przyszłość pokaże, czy trzem partiom uda się wypracować programowy kompromis i powołać do życia pierwszy od dawna w Niemczech centrolewicowy rząd. Według obecnych sondaży Zieloni mogą liczyć na 17 – 19 proc. poparcia, SPD na 14 – 16 proc., a Die Linke na 7 – 9 proc.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…