Jarosław Lesiak jest recydywistą, rocznik 1968. Przesiedział w sumie 25 lat. Obecnie znów przebywa w więzieniu. Długoletni pobyt w zakładzie karnym nie zniszczył w nim jednak empatii i solidarności. Za pośrednictwem swojego przyjaciela – artysty opublikował rysunki ze wsparciem dla protestujących kobiet.
Mężczyzna w więziennym uniformie z maseczką na twarzy. Wielkie oczy, jakby przejęte i wystraszone. Obok polska flaga z błyskawicą – symbolem Strajku Kobiet. To jedna z prac autorstwa Jarosława Lesiaka, człowieka, którego życiorys może być podstawą do symbolicznego aktu oskarżenia kapitalistycznej Polski – państwa, po którym ci, którzy mają pod górkę, mogą się spodziewać jedynie kolejnych kopniaków.
Dla Sebastiana Kroka, artysty z Warszawy, możliwość współpracy z Jarkiem jest jednym z tych wydarzeń, które wpłynęły na na niego szczególnie – jako na człowieka i twórcę.
„Dostałem te rysunki z Zakładu Karnego z prośbą o publikacje. To dowód solidarności w walce o godność ludzką z miejsca, które niczego tak nie potrafi, jak odczłowieczać” – napisał Sebastian Krok na portalu społecznościowym.
Dlaczego człowiek, który spędził większość życia w więzieniu, poczuł potrzebę wsparcia kobiecego ruchu protestu?
Jarek przez całe życie doświadczał niesprawiedliwości tego państwa. Rodziców stracił jako dziecko. Trafił do domu dziecka. Stamtąd zabrała go babcia, ale tylko po to, by otrzymywać za niego zapomogę na dziecko. Nie miał nikogo bliskiego. Tak naprawdę od dwunastego roku życia wychowywała go ulica i kryminaliści. Jako nastolatek trafił do zakładu poprawczego. W wieku 21 lat przyszła pora na pierwszy długoletni wyrok. Przerobił chyba wszystkie zakłady karne w Polsce.
– Jarek wkurwił się na to, że rząd każe kobietom rodzić potworki. A nie dba o to, co później z takimi dziećmi, jaką przyszłość będą miały jeśli urodzą się w rodzinie bez kasy, czy czeka ich coś więcej niż wegetacja? „Kościół i PiS każą kochać człowieka od momentu poczęcia aż do chwili, gdy wyląduje w pierdlu” – to słowa Jarka – tłumaczy Sebastian Krok.
Krok poznał Jarka Lesiaka kilka lat temu, na warsztatach zorganizowanych dla osadzonych przez fundację Dom Kultury. Zajęcia były częścią niezwykłego projektu, w ramach którego ludzie sztuki, zarówno ci cieszący się światową renomą – Paweł Althamer czy Artur Żmijewski – jak i młodzi twórcy współpracowali z więźniami w ramach wspólnych działań artystycznych. Efektem było powstanie takich prac jak „Ucieczka z więzienia” w postaci rzeźby „Reni”, wykonanej przez pensjonariuszki Aresztu Śledczego w Warszawie Grochowie (zwanego „Kamczatką”).
Sebastian Krok tworzył mural z dwoma osadzonymi. Jednym z nich był właśnie Jarek. – Przez trzy tygodnie malowaliśmy w pełnym słońcu na murze „Kamczatki” – wspomina.
Zaiskrzyło między nimi.
– Przy okazji wspólnej pracy sprezentował mi trzy specjalnie dla mnie wykonane wiatraki. Po dwóch miesiącach, gdy odpocząłem psychicznie po regularnych wizytach w Zakładzie Karnym, postanowiłem skontaktować się z Jarkiem, by stworzyć działanie artystyczne wykorzystujące maniakalne tworzenie przez niego wiatraków. Próby kontaktu kończyły się niepowodzeniem. Okazało się, że dostał świński transport (przeniesienie do innego zakładu – przyp.red.) po tragedii, która go spotkała. Została zamordowana jego córka i dwoje wnucząt – wspomina Krok.
Utrata najbliższej osoby na świecie to dla więźnia cierpienie trudne do opisania. Rozpacz i bezradność w samotności, w środowisku, w którym nie ma miejsca na słabość. Jarek próbował popełnić samobójstwo. Z kumatego grypsującego stał się cieniem człowieka.
Wiatraków nie przestał tworzyć. Sebastian Krok przez przy lata dostawał od niego rękodzieła.
– Myślę, że w jakiś sposób sztuka go uratowała, bo inaczej odbiłoby mu totalnie w tym pierdlu. A po śmierci jego rodziny, uratował go kontakt z sobą z zewnątrz zainteresowaną tym, co robi. Inaczej, by się wyhuśtał.
Dlaczego wiatraki? – Były dla niego synonimem wolności – tłumaczy Krok – Dwa lata pomiędzy wyrokami spędził w Holandii. Holandia jest dla Jarka synonimem wolności, otwartości i tolerancji.
Aż w końcu Jarek wyszedł w więzienia w 2018 roku.
– Przez rok pomagał mi w działalności twórczej. Trzymał się z dala od wódy. Jeśli nie pracował ze mną, to znajdowałem mu prace u znajomych. Jako wieloletni wyrokowiec, nie był w stanie odnaleźć w normalnej regularnej pracy – tłumaczy artysta.
Od września ubiegłego roku znów siedzi. Dopadła go przeszłość. Wyrok łączny za sprawę z 2008 roku. Pobicie z kradzieżą. W 2008 roku pijany przyszedł do kolegi, pobił go i ukradł telewizor. Kolega zgłosił. Jarek dostał za to kilkanaście miesięcy. W więzieniu nie pije, choć gdyby chciał się upić, to jest to możliwe. Strażnicy za łapówkę dostarczą do celi do trzeba. I ma coś ważniejszego: pomysł na siebie po wyjściu. Nie ma już Jarka Lesiaka kryminalisty, jest Jarek Lesiak -artysta.
Opublikowany przez Sebastiana Kroka Środa, 25 listopada 2020
Argentyny neoliberalna droga przez mękę
„Viva la libertad carajo!” (Niech żyje wolność, ch…ju!). Pod tak niezwykłym hasłem ultral…