Rolnicy zablokowali stołeczny Plac Zawiszy. Sięgnęli do klasyki repertuaru protestów ulicznych: na jezdni rozsypali jabłka, położyli świńskie łby i podpalili opony.
Na miejscu zjawiła się już straż pożarna, która ugasiła płonące opony. Rolnicy rozpoczęli swój protest około 7.00 rano.
Agrounia domaga się „zmiany organizacji handlu w Polsce i zmiany polityki międzynarodowej rządu, by uwzględniała interes polskich gospodarstw rodzinnych” – czyli przede wszystkim znakowania polskiej żywności flagą, a także wprowadzenia ustawy nakazującej wprowadzenie na półki sklepów wielkopowierzchniowych 51 procent towarów krajowych. Sprzeciwia się też nieskutecznej walce z afrykańskim pomorem świń. W Warszawie na demonstracji są hodowcy bydła i trzody, ale też sadownicy.
Protestujący mówią, że „blokując drogę, odzwierciedlają, w jaki sposób rynek został zablokowany dla polskich gospodarzy”.
– My tak zostaliśmy zablokowani na polskim rynku, jak dziś kierowcy na drodze. Pokazujemy, w jaki sposób rolnik został odcięty od jednego obiegu – mówił Michał Kołodziejczak, lider Agrounii. – Polscy rolnicy nie będą dłużej czekać. Takie działania będą się powtarzać coraz częściej.
Straż pożarna zgasiła już pałace się opony #AGROUnia #protest Plac Zawiszy #Warszawa @kolodziejczak_m pic.twitter.com/u5D6rTvzBt
— Natalia Żyto (@NataliaZyto) 13 marca 2019
AGROunia zablokowała Płac Zawiszy w Warszawie, rozsypali jabłka i słomę, na jezdni położyli świnskie łby @RadioZET_NEWS pic.twitter.com/mkErf8uKRV
— Natalia Żyto (@NataliaZyto) 13 marca 2019
Poprzedni protest odbył się w połowie lutego. Wówczas po prostu przeszli Marszałkowską z transparentami. Dlaczego zdecydowali się zaostrzyć formę protestu?
„Nie ma innej opcji niż pokaz siły ze strony rolników. Pokojowe demonstracje są obiektem kpiny ze strony polityków i urzędników” – napisali na swoim profilu na Facebooku dzień przed protestem.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
„Nie ma innej opcji niż pokaz siły ze strony rolników. Pokojowe demonstracje są obiektem kpiny ze strony polityków i urzędników”
Skoro tak, niech władza wyśle wojsko i wtedy okaże się, kto będzie górą. Państwo czy wiejscy „pracusie”.
A jak władza zacznie rozganiać związkowców z czerwonymi flagami, też będziesz pan taki zadowolony?
Trzeba piętnować władze, gdyż jesteśmy następni w kolejce. Ba, najpewniej nawet mamy specjalne miejsce, zawsze pierwsi do pacyfikacji.
Rzecz w tym, że protesty związkowe odbywają się w miejscu adekwatnym do głoszonych postulatów i neutralnym dla otoczenia, oraz, co szczególnie istotne, nie dopuszczają się aktów wandalizmu. Natomiast roszczeniowi prywaciarscy rolnicy, wzorem pobratymczych januszy biznesu z innych sektorów gospodarki, uważają się za nadludzi, którym z racji posiadanego dobytku, wszyscy powinni usługiwać.
Warto dodać, że forma i miejsce protestu obróciły się przeciwko samym protestującym. Domagając się większych przywilejów blokują dojazd do pracy tym, którzy… pracują na ich finansowanie :)
Pozostaje tylko spytać – czy znajdzie się taki odważny, co wreszcie zlikwiduje KRUS?