Andrzej Duda podczas spotkania z nauczycielami w Kole (woj. wielkopolskie) przyznał, że podawane przez TVP dane o zarobkach tej grupy zawodowej nie miały wiele wspólnego z rzeczywistością. Tymczasem w Warszawie pracownicy oświaty przyszli pod MEN – i znowu nikt nie był gotów z nimi rozmawiać.
Gmach w alei Szucha widział niejedną nauczycielską demonstrację, podczas której protestowano przeciwko złej sytuacji w szkołach – było tak i za rządów PiS, i wcześniej za PO. Dzisiejsze zgromadzenie było jednak bezprecedensowe. Nawet nie na apel związków, a na wezwanie nauczycieli ze Szkoły Podstawowej nr 61 na warszawskiej Ochocie w bojowych nastrojach zjawiło się kilka tysięcy pracowników oświaty z całej stolicy oraz okolic, ze wszystkich typów szkół. Rozmiary zgromadzenia zaskoczyły nawet organizatorów, którzy dotarli pod gmach o ustalonej wcześniej godzinie – i już wtedy musieli przedzierać się przez spory tłum.
Nauczyciele, zmieniając się kolejno przy mikrofonie, nawzajem umacniali się w bojowym nastroju i domagali się merytorycznej rozmowy o naprawianiu oświaty, a nie pozorowanych negocjacji. Przypominali, że jeśli strajk zostanie złamany, to wątpliwy prestiż zawodu nauczyciela ostatecznie upadnie i żadna siła nie skłoni żadnego rządu, by zajął się na poważnie problemami oświaty. Dzielili się swoimi bolączkami, opowiadając, że w pierwszych latach pracy w szkole nie zarabiają nawet 2 tys. złotych i nie mają szans na to, by stać ich było na własne mieszkanie. Ważnym akcentem było podkreślenie, że podwyżki należą się również pracownikom szkolnej administracji i obsługi, bo szkoła jest wspólnotą.
Na początku demonstracji zachęcono minister Zalewską, by spotkała się ze zgromadzonymi. Z budynku MEN jednak – to już tradycja – nikt do zgromadzonych nie wyszedł. Kolejną szansę przedstawiciele ministerstwa dostaną za tydzień – wtedy, jeśli nic w oświacie się nie zmieni, odbędzie się kolejny protest.
Tłumy nauczycieli pod gmachem Ministerstwa. Zdeterminowani, by walczyć o godność i lepszą oświatę w Polsce!
Opublikowany przez STRAJK.eu Środa, 17 kwietnia 2019
Z nauczycielami spotkał się natomiast Andrzej Duda, który odwiedził szkołę w Kole (woj. wielkopolskie). Pedagodzy, którzy rozmawiali z głową państwa, relacjonowali, iż zasugerowali Dudzie wzięcie na siebie roli mediatora w pertraktacjach rządu ze związkami, jeśli zaplanowane na jutro spotkanie skończy się tak, jak poprzednie, fiaskiem. – Powiedzieliśmy, że my, nauczyciele jesteśmy sfrustrowani – podsumowała jedna z nauczycielek portalowi Gazeta.pl.
Jak z kolei powiedzieli nauczyciele w rozmowie z Polsat News, Andrzej Duda zdobył się na przyznanie, że media manipulowały, podejmując temat zarobków pracowników szkolnictwa.
– Pan prezydent przyznał, że to nie jest prawda. Przyznał, że to są fałszywe dane, które pokazują w telewizji – powiedzieli uczestnicy spotkania.
Jutro o godz. 10 nauczyciele i przedstawiciele rządu znowu spotkają się w Centrum Partnerstwa Społecznego Dialog. Atmosfera pozostaje napięta – szef kancelarii premiera Michał Dworczyk zasugerował, że delegacja rządowa przyjdzie na rozmowy z „porozumieniem”, które wcześniej zawarła z „Solidarnością”. Sławomir Wittkowicz, przewodniczący Wolnego Związku Zawodowego Oświata stwierdził, że związkowcy chcą przede wszystkim dowiedzieć się, czy rząd przestał ignorować nauczycieli i na jakich zasadach odbędzie się szumnie zapowiadany przez premiera Morawieckiego po świętach okrągły stół dla oświaty.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
„Niczego im nie ujmując, to czy polonista po 5 latach studiów, 20 praktyki musi przygotowywać się z podręczników dla nauczycieli (sic) do na przykład omawiania Pana Tadeusza, to co on robił podczas studiów?.”
Dobrze powiedziane. W czasie studiów udzielałem korepetycji z matematyki i fizyki na poziomie szkoły średniej przychodząc z marszu nawet po nocnej imprezie. No ale cóż, jeśli dowolnego przedmiotu można „uczyć” po 2-semestralnej podyplomówce, mając tym samym wiedzę poniżej ogarniętych uczniów (nie wspominając o studentach dobrych uczelni), to czemu się dziwić? To plus samowola dyrektora uczyniły szkołę przytułkiem dla osób niezaradnych życiowo, lecz posiadających niezłe „plecy”.
„Każdy ma do tego prawo, ale niech sam sobie odpowie na pytanie, czy innym ją okazał.”
Słuszna uwaga. Takie postępowanie stawia ZNP w jednym szeregu ze środowiskami prywaciarzy, którzy też myślą tylko o własnym korycie.
„Nauczyciele kreują się na jakąś grupę osób niezastąpionych, lubią podkreślać jak to się kształcili. ”
Przekonanie o byciu niezastąpionym mija w chwili weryfikacji swojej wartości rynkowej :) Dlatego posiadający etaty nauczycielskie trzymają się stołków rękami i nogami. W innej pracy można zarobić więcej, ale kosztem wyższych kwalifikacji i większego nakładu pracy.
PS: Strajk okazał się porażką, ponieważ jego jedynym postulatem było „dej”, a w roli zakładników nieudolnie zostali wzięci uczniowie. Nie było mowy o dofinansowaniu oświaty czy podniesieniu jakości i ewaluacji zawodu. Stąd słuszny sprzeciw społeczeństwa wobec roszczeń. Jeśli ktoś ma zarabiać więcej, to tylko najlepsi, a nie wszyscy jednakowo razem z krewnymi i znajomymi królika. ZNP nie chce dostrzec, że taka równość prowadzi do dewaluacji fachu nauczyciela.
(…)opowiadając, że w pierwszych latach pracy w szkole nie zarabiają nawet 2 tys. złotych i nie mają szans na to, by stać ich było na własne mieszkanie. Ważnym akcentem było podkreślenie, że podwyżki należą się również pracownikom szkolnej administracji i obsługi, bo szkoła jest wspólnotą.
To tak jak i w innych zawodach, nie ma jednak ze strony nauczycieli postulatu podniesienia płacy minimalnej, t o wspólnotą jest szkoła, rozumiana jako pracownicy?. Co z rodzicami uczniów wykonujących różne zawody?. Kiedy nauczyciele poparli strajk innych grup zawodowych. Czy ZNP poparł strajki np Inicjatywy Pracowniczej, kogokolwiek?. Wiecznie oczekują solidarności od innych. Każdy ma do tego prawo, ale niech sam sobie odpowie na pytanie, czy innym ją okazał. Najniższe pensje trzeba podnieść, ale nie tylko nauczycielom. Należy jednak też ustalić pewien pułap zarobków, i jeśli dla kogoś np 4500 zł po 20 latach pracy to za mało i ma możliwość zarobienia większych pieniędzy, to zmieni pracę na taką w której dostanie sześć siedem i więcej, jego nie zatrzymamy w oświacie- trudno się mówi. Co roku mury uczelni opuszcza wielu absolwentów różnych kierunków, następcy się znajdą. Nauczyciele kreują się na jakąś grupę osób niezastąpionych, lubią podkreślać jak to się kształcili. Niczego im nie ujmując, to czy polonista po 5 latach studiów, 20 praktyki musi przygotowywać się z podręczników dla nauczycieli (sic) do na przykład omawiania Pana Tadeusza, to co on robił podczas studiów?.
„Takie będą Rzeczypospolite, jakie młodzieży chowanie”