Chodzi o Muzeum Stutthof. Podczas obchodów 77. rocznicy przybycia pierwszego transportu z więźniami odczytano apel smoleński i wspomniano „poległych” w katastrofie w 2010, co wzbudziło powszechne oburzenie.
Internet zatrząsnął się w posadach po tym jak pod Pomnikiem Walki i Męczeństwa w Muzeum Stutthof w ostatni piątek rozbrzmiała salwa honorowa. Jednak nie ku pamięci tych, którzy 2 września 1939 przyjechali tam z pierwszym transportem, ale ku czci polityków, którzy zginęli w katastrofie smoleńskiej. Rozległy się głośne protesty jednej z uczestniczek obchodów. Byli więźniowie nie kryli niesmaku.
Sztutowo, czyli KL Stutthof był pierwszym jednym z najdłużej działających obozów zagłady na terenie Polski – straciło tam życie wielu Polaków i Żydów. Działał od początku wojny aż do 9 maja 1945 roku, przez 1007 dni. – Tam dopiero poznaliśmy piekło – mówił obecny na obchodach były więzień Karol Gdaniec. – Przed wojną byłem harcerzem, po wkroczeniu Niemców rozmawialiśmy często o wojnie, o sytuacji w jakiej znalazła się Polska. Pewnego dnia przyszli po mnie i na nic się zdały tłumaczenia mamy. W obozie SS-mani mogli zrobić z nami wszystko.
Trafił do obozu mając 15 lat. Jest jednym z nielicznych, którzy przeżyli zagładę i dożyli momentu, gdy zmuszeni są słuchać apelu smoleńskiego podczas uroczystości. Na obchodach obecny był Jarosław Sellin. Nie zareagował, gdy krzyczano „Dla kogo te salwy?” i „To nie czas i miejsce!”.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
A co na to „wolne i niezależne” media? Mordę w kubeł wsadziły?