Zygmunt Bauman był jednym z najbardziej cenionych na świecie polskim socjologiem i filozofem. Niektórzy jednak widzieli w nim przede wszystkim byłego żołnierza Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Inni wiedzieli o nim równie niewiele: że jest byłym rewizjonistą i postmodernistą. Próbę napisania pierwszej biografii socjologa-socjalisty podjął Dariusz Rosiak w książce zatytułowanej po prostu „Bauman”.
Zygmunt Bauman urodził się 19 listopada 1925 roku w Poznaniu w zeświecczonej rodzinie żydowskiej jako syn Maurycego i Zofii. W 1931 r. jego przejściowo bezrobotny ojciec próbował popełnić samobójstwo skacząc z mostu, został jednak uratowany przez harcerzy. Widok ojca oblepionego wodorostami i mułem, przemoczonego do suchej nitki to jedno z pierwszych żywych wspomnień Baumana. Jak później wspominał, już wtedy zaczął się zastanawiać „Nad tym czy świat, który jest – z tym, że ojcowie skaczą do Warty, a koledzy kopią i duszą – musi być właśnie taki”. Młody Zygmunt bowiem odczuwał na własnej skórze to, że jest jednym z nielicznych Żydów wśród dzieci na poznańskich Jeżycach.
Gdy szedł do szkoły podstawowej czy do biblioteki, młodzi prześladowcy zawsze podążali za nim, lżąc go, szturchając, wyśmiewając. Jednak jak pisał Bauman „Nie wspominam tych doświadczeń ze zgrozą. W świetle późniejszych doświadczeń dramatyczne doświadczenia z dzieciństwa wydają mi się raczej groteskowe. Była to, że tak powiem, chałupnicza wersja antysemityzmu, antysemityzm amatorski, niedorzeczny i nieskuteczny; dodatkowy sposób spędzania wolnego czasu, rozrywka okazja do śmiechu”. W szkole lepiej nie było, chociaż jak pisze Rosiak, „nauczycielki go lubiły, bo się dobrze uczył i chciały go chronić, więc radziły mu: posiedź w klasie na przerwie, nie wychodź na taras, czy korytarz, co się będziesz pchał. Więc się nie pchał. Ze względu na stopnie powinien być najlepszym uczniem, ale Żyd nie mógł być najlepszy. Po latach podobną radę usłyszy córka Zygmunta Baumana od swojej nauczycielki. Nie pchaj się na afisz, lepiej bądź niewidoczna- dalej zajedziesz”.
Żydów nie przyjmowała w swoje szeregi piłkarska Warta Poznań, od roku 1936/1937 na Uniwersytecie Poznańskim obowiązywała zasada numerus nullus, a z gimnazjów Żydów akceptowało tylko jedno: Państwowe Gimnazjum im. Gotthilfa Bergera przy ulicy Strzeleckiej.
3 września 1939 roku, na tydzień przed zdobyciem przez Niemców Poznania, rodzina Baumanów wyjeżdża pociągiem na wschód. Najpierw mieszkają w białoruskim Mołodecznie, a po agresji Niemców na Związek Radziecki udają się dalej na wschód i mieszkają kolejno w Krasnych Bakach w regionie gorkowskim, a następnie w Wachtanie w obwodzie kirowskim. Zygmunt wstępuje do Komsomołu, a w 1942 roku kończy szkołę średnią z wyróżnieniem i dostaje tak zwaną złotą gramotę, czyli możliwość studiowania na dowolnym kierunku. Nie dane było mu jednak podjąć upragnionych studiów z fizyki, bowiem okazało się, że nie ma prawa osiedlić się w mieście Gorki. Pracuje więc najpierw jako spawacz, a następnie jako nauczyciel w szkole średniej w Wachtanie i w styczniu 1944 r. zostaje zmobilizowany do pracy w moskiewskiej drogówce.
Bauman w jednym z wywiadów tłumaczył: „W pewnym momencie Stalin zarządził, żeby wymienić kadrę milicyjną w Moskwie, kierując tam ludzi z rozmaitymi hakami- np. uciekinierów z zagranicy takich jak ja…(…) Chodziło o to, żeby milicja nie mogła się dogadać z moskwiczanami w przypadku jakichś zaburzeń. I nagle w tej milicji pojawiło się sporo różnych Łotyszy, Litwinów, Polaków…”. W Moskwie Bauman natyka się na odezwę Związku Patriotów Polskich wzywającą Polaków do wstępowania w szeregi wojska polskiego. Wstępuje więc w kwietniu 1944 roku ochotniczo do 1 Armii Polskiej. Jako człowiek wykształcony i świetnie posługujący się polszczyzną zostaje skierowany do szkoły dla oficerów polityczno-wychowawczych, a następnie przydzielony do 4 dywizji im Jana Kilińskiego. Przechodzi szlak bojowy od Chełma Lubelskiego, przez Warszawę po Wał Pomorski. Za walkę w bitwie kołobrzeskiej chorąży Bauman zostaje odznaczony Krzyżem Walecznych.
Zauroczenie nowym ustrojem
24 maja 1945 roku decyzją Rządu Tymczasowego 4 Dywizja Piechoty zostaje potraktowana jako kościec nowo powołanego Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, formacji, której głównym zadaniem było zwalczanie podziemia AK, NSZ, WiN oraz UPA. Służył tam do 1953 roku, dosługując się stopnia majora. W 1946 roku wstępuje do PPR, dwa miesiące później podejmuje współpracę jako rezydent Informacji Wojskowej „Siemion” w Pułku Szkolnym KBW w Szczytnie. Współpraca ta trwała do 28 maja 1947 roku, kiedy to wyłączono go z sieci agenturalnej, oficjalnie ze względu na przynależność partyjną. „Jak na żółtodzioba przystało, o tych sprawach wiedziałem tylko z powieści i sądziłem, że pomoc kontrwywiadowi wojskowemu jest oczywistym patriotycznym obowiązkiem” – mówił Bauman po latach.
W 1947 r. przenosi się do Warszawy i 1948 roku bierze ślub z Janiną Lewinson. Wspomnienia żony z getta warszawskiego, a następnie ukrywania się „po aryjskiej stronie” przyczynią się do powstania jego najsłynniejszej książki – „Modernity and Holocaust”. Ona jednak powstanie dopiero w 1989 r., a tymczasem w marcu 1953 r. minister obrony Rokossowski przenosi Baumana do rezerwy. Poszło o to, że starsza siostra Baumana – Tauba- Tosia, od 1938 r. mieszkała w Izraelu, o wyjazd starał się również w 1952 r. również Maurycy, ojciec Zygmunta.
Służbę w wojsku łączy Zygmunt z nauką, studiując najpierw na Akademii Nauk Społecznych, a od 1952 r. na Wydziale Filozoficznym UW.
Jeszcze przed obroną magisterki zostaje zatrudniony jako asystent Juliana Hochfelda w Katedrze Materializmu Historycznego UW. Warto zaznaczyć, że Hochfeld był przedstawicielem tak zwanego otwartego marksizmu, który chciał twórczo korzystać z innych teorii filozoficznych i społecznych. Drugą osobą, jaką Bauman wymieniał często wśród swoich nauczycieli był niepodległościowy socjalista Stanisław Ossowski, odsunięty w latach 1951-56 od nauczania socjologii.
„Mimo wielu różnic jakie ich dzieliły, Ossowski i Hochfeld (…) w swojej pracy naukowej kierowali się etycznymi motywami” – pisał Bauman. – „Istotę socjologicznego powołania widzieli, jak sądzę, w tym, że ludzie cierpią, a oni jako socjologowie, rozpoznając przyczyny ludzkiego cierpienia zdołają może to cierpienie złagodzić, albo nawet zahamować społeczną produkcję niedoli”. W 1956 r. Bauman obronił rozprawę doktorską na temat brytyjskiego socjalizmu, a w cztery lata później habilitował się. Praca habilitacyjna, wydana w 1960 r. jako „Klasa-ruch-elita” zostanie odczytana po latach jako głos w debacie na temat Polski. Socjolog ganił w niej biurokratyzację brytyjskiego ruchu robotniczego i jego odejście od socjalistycznych ideałów oraz utratę wiary w sens podejmowanych działań.
Dysydent
Drogą do wyjścia z partyjnej ortodoksji stały się dla Baumana badania empiryczne. Pierwsze takie badanie dotyczyło motywacji członków partii w zakładzie produkcyjnym.
Rosiak: „To było nowatorskie, jak na tamte czasy badanie empiryczne, którego rezultat mógł tylko spotęgować jego rozterki. Wynikało z niego, bowiem, że robotnicy wykazywali motywację bardziej ideową, inteligenci zaś – chodzi o inteligencję techniczną w zakładach pracy – bardziej pragmatyczną.” Inteligenci odwoływali się częściej do dobra państwa, postawy egalitarne przejawiali na ogół robotnicy. Ponieważ to inteligenci częściej zapisywali się do partii, Bauman wysnuł wniosek, że „wbrew oficjalnej wersji marksizmu – coraz większe wpływy w partii uzyskiwać będą kadry kierownicze, a więc menadżerowie, a nie robotnicy”. Pesymistyczne wnioski płynęły też z badań nad postawami młodzieży. Większość mieszkańców Warszawy w wieku od 18 do 24 lat chciała przede wszystkim robić karierę i podobały jej się zachodnie wzorce konsumpcji, z nieufnością odnosiła się do ideałów społecznikowskich.
Ogromny wpływ na Baumana wywarł Gramsci i jego wydane w 1962 r. w Polsce pisma. Bez żadnej przesady można stwierdzić, że to włoski autor uchronił polskiego socjologa od przejścia w szeregi wrogów marksizmu. Jak pisał w 1963 r. przyszły autor „Płynnej nowoczesności”, filozofia Gramsciego ma za zadanie „urzeczywistniać styk między „namiętnościami ludu” a „wiedzą intelektualistów” (…) tłumaczyć namiętności na język wiedzy, wiedzę na język namiętności i dzięki temu stawać się (…) elementem kreatywnego działania historycznego”.
W 1967 r. widać już w tym, co pisze Bauman, zapowiedź jego programu etycznego, który będzie mu przyświecał przez całe życie: „Najważniejszą kwestią jest jak dostosować społeczeństwo do indywidualnych potrzeb, a nie na odwrót; w jaki sposób rozszerzyć zakres indywidualnego wyboru; jak wygospodarować przestrzeń dla jednostkowej inicjatywy i nonkonformizmu”.
Bauman włącza się w dyskusje środowisk rewizjonistycznych, choć, jak twierdzi cytowany w książce Krzysztof Pomian, nigdy nie uchodził za rewizjonistę sensu stricto. Na spotkaniu Politycznego Klubu Dyskusyjnego założonego między innymi przez Jacka Kuronia wygłasza wykład „Co to jest biurokracja, a na spotkaniu „Klubu Poszukiwaczy Sprzeczności” środowiska Adama Michnika tłumaczy „Co to jest społeczeństwo”. Pomaga też Jackowi Kuroniowi w opracowaniu danych do słynnego „Listu do Partii”. 25 marca 1968 r. w związku z kampanią antysemicką Zygmunt Bauman oraz Bronisław Baczko, Maria Hirszowicz, Włodzimierz Brus, Leszek Kołakowski i Stefan Morawski zostają usunięci z pracy na uniwersytecie. Bauman wraz z żoną i trzema córkami emigruje do Izraela.
Za mało marksistowski, za bardzo zaangażowany
W Izraelu Bauman nie czuje się dobrze. Pracuje na uniwersytetach w Hajfie i Tel Avivie, ale mało publikuje. W wywiadzie dla socjalistycznego pisma Ma’ariv podkreśla, że polskie społeczeństwo z wyjątkiem komunistycznego „nowego mieszczaństwa” czyli oficerów wojska i urzędników nie jest antysemickie, że spotkał się w czasie nagonki antysemickiej także z przejawami solidarności. W artykule dla Ha’aretz z sierpnia 1970 roku krytykuje również nacjonalizm izraelski, nierówności klasowe w tym państwie, a także okupację terytoriów arabskich. Jak zauważa Eva Illouz „szybko zrozumiał, że Izrael nie stanie się państwem dla wszystkich”.
W 1997 r. w liście do przyjaciela z dzieciństwa Noaha Lasmana pisał: „Izrael jest największym żydowskim gettem w historii – a nadto własnej głównie produkcji (…). Czego Żydzi nie mogą znieść to otwartych granic, braku murów i braku wrogów za murem.(…) Czy nie rozumiesz, że Żydów cieszy, gdy dochodzą nowe wieści o antysemityzmie?”. W 2011 roku wywołał burzę zarówno w Izraelu, jak i w Polsce dwoma zdaniami: „Czymże jest mur znoszony dziś wokół terenów okupowanych, jeśli nie próbą prześcignięcia zleceniodawców muru wokół warszawskiego getta? Zadawanie cierpienia upadla i niszczy moralnie tych co cierpienie zadają – a cierpiących, wbrew wierzeniom, bynajmniej nie uszlachetnia”.
W październiku 1970 r. Bauman przenosi się do Anglii i obejmuje profesurę na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu w Leeds. Odrzucił Bauman pokusę, by stać się „sowietologiem”. Jak się po latach okazało, jako dysydent był obiektem zainteresowania nie tylko polskiego wywiadu, ale także Stasi. Jeszcze w tej samej dekadzie publikuje „Objective Utopia” i „Culture as Praxis”. Pozostają one utrzymane w stylu socjologii zaangażowanej i można w nich dostrzec elementy gramsciańskie. Jednak, paradoksalnie, dla ówczesnej brytyjskiej lewicowej elity intelektualnej pozostawał przez długi czas persona non grata, jednocześnie za mało marksistowski i pomawiany o współpracę z KGB.
Z entuzjazmem przyjął powstanie „Solidarności”, twierdząc w 1981 r. w tekście o znaczącym tytule: „On the Maturation of Socialism” że dąży ona do dominacji proletariatu i że kiedy „ciężkie wieko politycznego przymusu zostanie uchylone, twórczy potencjał robotników stanie się dominującym aspektem krajobrazu społecznego”.
Moralista
Przełomowym dziełem w karierze Baumana, książką, która zyskała mu status intelektualisty klasy światowej była jednak bezsprzecznie książka z 1989 r. „Modernity and The Holocaust” („Nowoczesność i Zagłada”). Główna teza tej książki głosi, że „Z punktu widzenia nowoczesności ludobójstwo nie jest ani czymś normalnym, ani też przypadkiem złego funkcjonowania. Ujawnia po prostu, czego jest w stanie dokona racjonalizująca, inżynieryjna tendencja nowoczesności, jeśli nie jest powstrzymywana i kontrolowana, jeśli pluralizm sił społecznych uległ erozji , zgodnie z żądaniem nowoczesnego ideału celowo zaplanowanego, bezkonfliktowego uporządkowanego”. Zagłada jest więc ubocznym produktem Oświecenia, biurokratyzacji życia społecznego i „mentalności ogrodniczej”, która pewne kategorie ludzi postrzega jako chwasty, które muszą być wyrwane, by stworzyć idealne społeczeństwo.
8 czerwca 1988 r. Bauman zostaje wykreślony z listy osób niepożądanych w PRL i wkrótce zaczyna pojawiać się w Polsce. W ciągu kilku następnych lat zapełnia sale wykładowe na całym świecie, a w „krajach takich jak Włochy i Brazylia staje się intelektualnym odpowiednikiem gwiazd rocka. Jednak to w Polsce czuł się najlepiej”- zauważa Rosiak. Niemniej nigdy nie osiedlił się ponownie w kraju. Z jednej strony był zafascynowany tętnem życia intelektualnego i artystycznego w Polsce, z drugiej pisał już w 1989 r.: „Jak za szlachty, jak za zaborców, jak za pułkowników, jak za komunistów panowie inteligenci z Warszawy powiadają chamom, co mają robić i jak ich cudownie urządzą”. Dla młodzieży i części naukowców Bauman staje się kimś w rodzaju idola, z drugiej jednak strony nie odnowiono mu doktoratu na UW, z uwagi na jego przeszłość w KBW i w Informacji Wojskowej. Szczególnym echem odbił się też incydent z Wrocławia, kiedy to kilkunastoosobowa grupa członków Narodowego Odrodzenia Polski zakłóciła jego wykład.
Począwszy od wydania w 1993r. książki „Postmodern Ethics” i esejów „Dwa szkice o moralności ponowoczesnej” z 1994 r. Bauman staje się w coraz większym stopniu moralistą. Przeciwstawia etykę – odgórnie narzucaną przez kaznodziejów, filozofów, inżynierów społecznych, spontanicznej i rodzącej się w każdym człowieku moralności. Zbliża się też do Kościoła katolickiego, choć na własnych zasadach, dostrzegając wagę pewnych elementów nauczania społecznego Kościoła, wagę Ewangelii. W 2005 roku jest zapraszany na Dni Tischnerowskie do Poznania, gdzie nawiązuje między innymi do nauczania Jana Pawła II i bezpośrednio go cytuje: „Zła nie da się zwyciężać złem, na tej drodze bowiem, zamiast pokonać zło zostaje się przez nie pokonanym”. Pod koniec życia mówi o swojej fascynacji nauczaniem Franciszka. Jego prace z kolei czytał już Benedykt XVI, a w 2013 r. arcybiskup Vicenco Paglia przewodniczący Papieskiej Rady ds. Rodziny mówi: „Doszliśmy do tego, że przyjęliśmy z zadowoleniem diagnozy socjologów takich jak Bauman, którzy mówią o społeczeństwo płynnym. Nie zdajemy sobie sprawy, że żyć w społeczeństwie płynnym to żyć w społeczeństwie bez stałego fundamentu, bez wzajemnego zaufania, pomocy”. Bauman nigdy nie dokonał aktu wiary, a mimo to Kościół był gotów się od niego uczyć. We wrześniu 2016 r. na kilka miesięcy przed śmiercią profesor spotkał się w Asyżu z papieżem Franciszkiem. „Jesteś dla mnie światełkiem w tunelu” – miał wedle relacji Aleksandry Jasińskiej-Kani, jego drugiej żony, powiedzieć Bauman do Ojca Świętego.
Zagubiony w sprzecznościach
Ostatni z jedenastu rozdziałów biografii poświęca Rosiak metaforze płynności w twórczości i życiu Baumana. Płynne, niestałe są nasze związki, zatrudnienie, strach, płynna jest inwigilacja, płynne jest pokolenie 30-latków Jak podkreśla autor, Bauman był mistrzem eseju, wypełnionego przymiotnikami, dygresjami, metaforami, nawiązaniami do literatury czy sztuki.
Wobec Baumana można wysunąć różne zarzuty. Wedle niektórych jego wadą było zbyt nikłe korzystanie z dorobku klasyków socjologii. Zdaniem innych jego pisarstwo pozbawione jest niuansów, a on sam podatny na zbyt łatwe generalizacje, jak wtedy, gdy widział jedynie wady globalizacji. Jak pisze Rosiak „Dla niektórych był zagubionym w sprzecznościach postmodernistą, który z jednej strony straszy perfidią dzisiejszego kapitalizmu i wzywa do wyzwolenia jednostki we wszystkich jej aspektach. Z drugiej opisuje ponowoczesność jako świat ludzi samotnych i wykorzenionych, a na koniec dzieli się nadzieją, że w tym zagrożonym kolejnymi ludobójstwami świecie owe samotne jednostki zbudują system oparty na ogólnoludzkiej solidarności, która wyniknie z „moralności bez etyki””.
By zrozumieć etyczny i polityczny wydźwięk myśli „późnego” Baumana, dobrze byłoby wspomnieć o na apisanym w charakterystycznym dla polskiego socjologa stylu rozdziale „Czyż jestem stróżem brata mego?” z książki „Zindywidualizowane społeczeństwo”. Bauman odnosi się w nim do ataków na państwo opiekuńcze i pracowników socjalnych oskarżanych o to, że „nie pozbywają się bezrobotnych, niepełnosprawnych kalek i innych nieudolnych ludzi, których przetrwanie zależy od opieki społecznej”.
Zależność nie jest czymś złym, jesteśmy od siebie nierozerwalnie wzajemne zależni, pisał Bauman. Natomiast: „podważając tę zależność i jak Kain żądając podania powodów dla mojej troski, wyrzekam się odpowiedzialności i nie jestem już moralną osobą. Zależność mojego brata ode mnie czyni ze mnie istotę moralną. Zależność i etyka, trzymają się razem i razem upadają”. Żyjemy w czasach, kiedy coraz więcej ludzi jest i będzie zbędnych z gospodarczego punktu widzenia. Państwo opiekuńcze (w innych miejscach Bauman nazywał je „państwem socjalnym”) jest polityczną instytucjonalizacją spontanicznej miłości, którą wszyscy jesteśmy winni wszystkim naszym bliźnim.
Jak podsumowywał autor „Zindywidualizowanego społeczeństwa”: „Udźwig mostu mierzy się siłą udźwigu jego najsłabszego przęsła. Ludzką jakość społeczeństwa należałoby zmierzyć jakością życia jego najsłabszych członków”. Stąd tez był Bauman niegiętym rzecznikiem osób najsłabszych, wykluczonych, bezrobotnych, niepełnosprawnych, ubogich czy też imigrantów i uchodźców. Wszystkich wyalienowanych, samotnych, porzuconych przez instytucje i bliźnich. Tych którym płynność relacji międzyludzkich i niestabilność egzystencji najbardziej doskwiera. W ten sposób pozostał wierny swojemu socjologicznemu i filozoficznemu powołaniu. Pozostanie w naszej pamięci jako obrońca ludzkiej wolności i godności, wartości które nie są sprzeczne z poczuciem bezpieczeństwa.
Dariusz Rosiak, Bauman, Kraków, Wydawnictwo Mando, 2019.
Argentyny neoliberalna droga przez mękę
„Viva la libertad carajo!” (Niech żyje wolność, ch…ju!). Pod tak niezwykłym hasłem ultral…
Cóż. Ten kierunek rozwoju (?) nie przyniesie rozwiązania problemów dzisiejszego świata. Diagnozę – owszem. Od prof. Baumana można się wiele nauczyć. Ale nie uda się od niego otrzymać recepty na lekarstwo.
Tu potrzebna jest retrogenetyka ;-) Oczywiście z zastosowaniem crispr/cas9.
Świetny artykuł. Czytając o Baumanie zawsze odnoszę wrażenie że miał on rację równie często jak często się mylił. Co wcale nie umniejsza jego osiągnięć.