– Szpital ma pieniądze na wszystko oprócz naszych podwyżek – denerwują się pracownicy szpitali w Wodzisławiu Śląskim i Rydułtowach. Konflikt z dyrekcją placówki się zaostrza, a widmo strajku staje się coraz bardziej realne.
W Powiatowym i Publicznym Zakład Opieki Zdrowotnej w Rydułtowach i Wodzisławiu zatrudnionych jest łącznie 1015 osób. Od ponad roku pięć z ośmiu reprezentujących załogę związków zawodowych znajduje się w sporze zbiorowym z kierownictwem. Matrycą konfliktu jest kwestia podwyżek. Pracownicy czekają na nie już bardzo długo. Narasta frustracja.
– Mówi się, że dwa lata temu była podwyżka, ale nie można o tym tak mówić. To było wyrównanie stawek w górę między Rydułtowami i Wodzisławiem w związku z połączeniem szpitali. A teraz znów pójdą pieniądze, pewno grube setki tysięcy na dostosowanie oddziałów. Podwyżek nie doczekamy nigdy – mówią Jolanta Muskała i Dorota Selwa, szefowe Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w szpitalach w Wodzisławiu i Rydułtowach.
Związki domagają się zwiększenie wynagrodzeń dla wszystkich pielęgniarek, ratowników medycznych, i pracowników pomocy technicznej o 1500 zł brutto, w trzech ratach po 500 zł, w trzech kolejnych latach poczynając od bieżącego roku. Dyrekcja nie zgadza się na takie rozwiązanie, argumentując, że byłoby to zbyt duże obciążenie dla i tak już zadłużonej placówki. – Rozmowy ze związkami zawodowymi traktuję bardzo poważnie. Nigdy też nie twierdziłam, że pracownicy szpitala zarabiają za dużo. Mają porównywalne uposażenie do pracowników innych miejskich i powiatowych szpitali. Przyznaję jednak, że zarabiają mniej niż personel szpitali wojewódzkich. Z nimi nie możemy się porównywać. Negocjuję ze związkami warunki płacowe pamiętając, że jestem odpowiedzialna za funkcjonowanie całego zakładu. I niestety muszę brać pod uwagę sytuację ekonomiczną placówki. A ta jest trudna – mówi Bożena Capek, dyrektor PP ZOZ w Rydułtowach i Wodzisławiu.
Przedstawiciele załogi zwracają również uwagę, że niskie płace powodują odpływ specjalistów, za co za tym idzie – groźbę likwidacji oddziałów, z powodu niepełnej kadry. Taka sytuacja może, zdaniem związkowców, jeszcze bardziej pogłębić problemy budżetowe, lecznicy, gdyż szpital będzie otrzymywał od państwa coraz mniejsze dofinansowanie. – Zaczyna brakować lekarzy z drugim i trzecim stopniem specjalizacji, którzy muszą być do obsady oddziałów – mówi Janusz Motyka z Krajowego Związku Zawodowego Ratowników Medycznych. – My już wiemy, że jeśli nie będzie tylu lekarzy, ile się deklaruje, to NFZ odbierze kontrakty. Z powodu braku obsady już zamknięto urologię i dermatologię – mówi Renata Żmudzińska ze Związku Zawodowego Pracowników Ochrony Zdrowia.
Kolejne tury negocjacji pomiędzy związkami a zarządem szpitala nie przynoszą żadnego rezultatu, a wręcz unaoczniają rozminięcie oczekiwań obu stron. Na korytarzach wodzisławskich i rydułtowskich oddziałów coraz będziesz mówi się o możliwości przeprowadzenia akcji strajkowej jako ostatecznej formy nacisku na dyrekcję. Budynek szpitala został w ostatnich dniach oflagowany i obwieszony banerami z postulatami protestujących. Jeśli w najbliższych tygodniach nie zapadną żadne rozstrzygnięcia, należy spodziewać się strajku.
[crp]
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…