Premier Mateusz Morawiecki nie ma zamiaru spotkać się z protestującymi pracownikami ochrony zdrowia. Chęć rozmowy deklaruje jedynie minister zdrowia Adam Niedzielski, który równocześnie zarzuca uczestnikom protestu szantaż.

W warszawskich Alejach Ujazdowskich kolejny dzień stoi Białe Miasteczko 2.0: trwa historyczny protest wszystkich zawodów medycznych. Pracownicy służby zdrowia od lekarzy, poprzez pielęgniarki i położne po ratowników medycznych i diagnostów laboratoryjnych walczą o osiem spraw: natychmiastową zmianę ustawy o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia w zawodach medycznych, status funkcjonariusza publicznego, wzrost wyceny świadczeń, ryczałtów i stawek tzw. dobokaretki, prawa do urlopu zdrowotnego po 15 latach pracy w zawodzie medycznym.

Nie interesuje ich udawany dialog czy puste obietnice. Dlatego chcą spotkać się z premierem Mateuszem Morawieckim, nie tylko z ministrem zdrowia.

Premier nie przyjdzie

Komitet Protestacyjno-Strajkowy Pracowników Ochrony Zdrowia wydał jasne stanowisko: medycy przyjdą negocjować, ale z szefem rządu. Z ministrem zdrowia już rozmawiali, bez przełomu. Oczekują również, że minister Adam Niedzielski przekaże im dokładne wyliczenia, na podstawie których wycenił spełnienie wszystkich postulatów na kwotę ponad 100 mld złotych. Na jednej z konferencji prasowych szef resortu zdrowia zarzucił protestującym, że absolutnie „przeskalowali” swoje żądania. – To polityka szantażu – oznajmił Niedzielski.

To stanowisko zdaje się podzielać Mateusz Morawiecki. Jak podaje Polska Agencja Prasowa, premier nie pojawi się na spotkaniu z przedstawicielami komitetu protestacyjnego w zaproponowanych przez nich terminach w tym tygodniu. Mógłby przyjść co najwyżej na dalszym etapie, gdyby postulaty zostały „urealnione”.

Ministerstwo Zdrowia dodatkowo oburzyło lekarzy, gdyż w tym samym dniu, gdy podano do wiadomości stanowisko premiera, resort pochwalił się… powołaniem dodatkowego wiceministra, odpowiedzialnego za prowadzenie dialogu. Piotr Bromber był do tej pory m.in. szefem NFZ w województwie lubuskim. Teraz to on ma odpowiadać za rozmowy z pracownikami, ale też z pacjentami, jak podkreśla ministerstwo. Reakcja protestujących jest jasna: w ich ocenie pojawienie się dodatkowego człowiek od dialogu tylko utrudni komunikację z osobami, które w rządzie naprawdę mają coś do powiedzenia.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Putin: jesteśmy gotowi do wojny jądrowej

Prezydent Rosji udzielił wywiadu dyrektorowi rosyjskiego holdingu medialnego „Rossija Sego…