Dziewczynka, która prawdopodobnie wczoraj przyszła na świat, znajduje się już w szpitalu, jest w dobrym stanie. Policja szuka rodziców porzuconego noworodka.
Papierową torbę z dzieckiem w środku zauważył przechodzień w sobotę ok. godz. 18. Dziewczynka była zawinięta w ubranka, miała smoczek w ustach. Nie mogła spędzić w torbie zbyt dużo czasu, ponieważ lekarze określili jej stan jako dobry. Jak twierdzi Kamil Sorko z biura prasowego podlaskiej policji, dziecko przyszło na świat prawdopodobnie tego samego dnia, którego zostało porzucone. Trwają poszukiwania jego rodziców.
O podobnych sprawach słyszy się w Polsce często – w zeszłym roku żywego noworodka znalazł mężczyzna zbierający puszki w Polkowicach, w Gdańsku z kolei bezdomny, przeszukując śmietnik trafił na zwłoki porzuconego dziecka. W samym Białymstoku w zeszłym roku odbył się proces 19-letniej dziewczyny, która tuż po porodzie udusiła nowonarodzone dziecko frotką, a jego zwłoki schowała w tapczanie. Porzucenia czy zabójstwa bardzo małych dzieci, zwłaszcza przez matki, są zwykle szeroko omawiane są przez tabloidy; cieszą się zresztą ogromną popularnością wśród czytelników. Sprawa „Mamy Małej Madzi”, jednej z najbardziej znienawidzonych kobiet w Polsce, przyniosła Faktowi i SuperEkspresowi tysiące złotych zysku.
Polska, obok Malty i Irlandii, jest jednym z trzech państw europejskich (nie licząc Monako, Watykanu czy San Marino) w których nielegalna jest aborcja na życzenie kobiety. Państwo nie refunduje antykoncepcji, pigułki „po” są drogie i do niedawna dostępne tylko na receptę. Te Polki, które na to stać, przerywają ciąże na Słowacji lub w Czechach. Inne zostają matkami.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Następna, świeżo upieczona matka pójdzie w nocy, po cichu, nad rzekę …
Znajdzie sposób żeby ubecko stalinowskie państwo jej nie wyśledziło.
Po każdym takim ogólno medialnym polowaniu na matkę, pozostałe matki będą ostrożniejsze.
Śmietnik i rzeka wydają się być bezpieczniejsze niż uczęszczane, publiczne miejsce.
No i lepiej zabić żeby się nie darło i żeby kto nie usłyszał.
Można też wrzucić do kanalizacji, uprzednio poćwiartowane albo wyrzucić w nocy z pociągu.
O ile matkę stać na bilet.
Natomiast sprawy legalizacji aborcji nie da się chyba rozwiązać bez pomocy armii Putina i jej zasobów amunicji.