Według raportu Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej w polskich domach dziecka przebywa wciąż ponad 2 tys. dzieci poniżej 7. roku życia, mimo że zgodnie z ustawą z 2012 roku wszystkie powinny być w rodzinach zastępczych.

Szanse na zamknięcie domów dziecka i przeniesienie całej pieczy na rodziny zastępcze są niewielkie/pixabay.com
Szanse na zamknięcie domów dziecka i przeniesienie całej pieczy na rodziny zastępcze są niewielkie/pixabay.com

Ustawa, regulująca zasady tzw. pieczy zastępczej, czyli sytuacji, w której dziecko nie znajduje się pod opieką rodziców biologicznych czy adopcyjnych, ale rodziny zastępczej albo domu dziecka, weszła w życie już w 2012 roku, jednak jej zapisy nie są przestrzegane. Docelowo domy dziecka w ogóle miały zniknąć do 2020 roku, jednak szansa na to, że uda się zrealizować ten plan, jest niewielka.

Na posiedzeniu sejmowej komisji polityki społecznej przedstawione zostały dane ministerstwa na ten temat: okazuje się, że w pieczy zastępczej w sumie znajduje się obecnie 77 tys. dzieci, z czego 60 proc. w rodzinach zastępczych. Ponad dwie trzecie z nich to jednak rodziny spokrewnione. Okazuje się więc, że w sytuacji, w której nie ma osoby bliskiej, która mogłaby przejąć opiekę nad dzieckiem, najczęstszym rozwiązaniem wciąż pozostają zinstytucjonalizowane domy dziecka. Wymogi dotyczące liczby dzieci w jednym ośrodku są obchodzone – dyrektorzy często czysto formalnie dzielą większe placówki na dwie lub trzy, żeby nie przekroczyć limitu 14 wychowanków. Co więcej, liczba rodzin zastępczych, w przeciwieństwie do liczby domów dziecka, nie rośnie.

– Docelowo domy dziecka powinny zniknąć, powinny zostać tylko rodzinne formy opieki. Ale to też kwestia mentalności starostów i ich służb – mówił Bartosz Marczuk, wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej. Zaznaczał też, że za rodzinami zastępczymi stoją też argumenty ekonomiczne – utrzymanie dziecka w rodzinie kosztuje państwo od 1 do 2 tys. zł miesięcznie, w placówce – aż 4 tys. zł.

Najbardziej dotkliwy jest zdaniem ekspertów fakt, że do placówek trafiają najmłodsze dzieci – te poniżej 7., a nawet 3. roku życia, które bezwzględnie potrzebują warunków rodzinnych do prawidłowego rozwoju. Zdaniem Marczuka wynika to w dużej mierze z faktu, że nie ma mapy miejsc w rodzinach zastępczych, które powiaty „trzymają dla siebie”, nawet jeśli nie ma na nie zapotrzebowania. Trudno jednak wyobrazić sobie, żeby samymi grafikami przy takim niedoborze lepszych niż placówka opiekuńcza form opieki dało się rozwiązać problem. Niestety, na posiedzeniu komisji nie przedstawiono żadnych innych sposobów na poradzenie sobie z problemami, takimi jak np. podniesienie uposażenia, przysługujące rodzicom zastępczym – obecnie wynosi ono od ok. 650 do ok. 1300 zł miesięcznie.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Chcecie bajki oto bajka była sobie……. rodziny zastępcze – mówimy o niespokrewnionych rodzinach , całkowicie obcych, dla dzieci które biorą, rezygnują ponieważ nie ma uczciwości ze strony urzędników, którzy powinni i mieli im pomagać a postanowili tylko i wyłącznie ich kontrolować, nadzorować i prawić morały, kazania i inne – niech każdy wpisze sobie co tu chce bo wszystko znajdziecie. To tak w mikroskopijnym skrócie.
    Nikt neutralny np. ktoś z ramienia ministerstwa albo na jego polecenie, nigdy nie zwracał się do mnie ani do znanych mi rodzin zastępczych o jakiekolwiek opinie, konsultacje …… wpisz co chcesz czytelniku.
    A jeśli nie wiadomo o co chodzi to chodzi o……. i już wiadomo.
    W bardzo wielkim skrócie – dlaczego nie ma rodzin zastępczych? bo oddolni urzędnicy ich nie chcą, wymyślają limity, posługują się ustawą według swoich celów a ministerstwo nic z tym nie robi i wszyscy są zadowoleni.
    A gdzie tu pieniądze? Otóż to pieniądze…
    Rodziny zastępcze, które się wykorzystuje do woli, dostają pieniądze na pokrycie „częściowych” kosztów utrzymania dziecka w rodzinie zastępczej od urządów oddolnych np. gminy i to jest ich koszt ,którego im nikt nie zwraca…. „straty” z budżetu przeogromne a przecież potrzebne są pieniądze na inne cele, np. premie dla urzędników za jak najmniejsze koszty w ich działach – jeśli ktoś ma ochotę to może sobie sprawdzić na bip-ie swoją gminę, starostwo czy też inne.
    Natomiast domy dziecka to już inna bajka – tutaj jakaś gmina, starostwo i inne… może sobie poszaleć i pokryć koszt wszystkiego co chce bo wystawia ono rachunek Państwu za utrzymanie takiej placówki i dostaje zwrot wszystkich poniesionych kosztów.

    Ale tak naprawdę czy kogoś to obchodzi? I nie piszcie , że tak bo własne doświadczenie mówi mi co innego a Dekada bycia rodzicem zastępczym pozwala mi na wpisanie tego komentarza.

    1. Bardzo trafnie napisane. Ja od razu „pogoniłam” kandydatkę na koordynatorkę, współpracuję ściśle z sądem rodzinnym. CPR mnie nie lubi, bo znam się na przepisach. Szkoda mówić po prostu, nawet akt urodzenia za nich załatwiałam, chociaż przepisy nakazują wyraźnie przekazanie mi go. Odradzam „słabszym psychicznie” wchodzenie w pieczę zastępczą.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…