Indeksy na największych światowych giełdach zareagowały ostrymi spadkami na wieść o wynikach brytyjskiego referendum. Nastrojów na parkietach nie poprawiły też na pewno zapowiedzi agencji ratingowych, które rozważają obniżenie oceny Londynu. Możliwe również, że wzrośnie bezrobocie i spadnie tempo wzrostu gospodarczego.
Dwa biliony dolarów – taka niewyobrażalna kwota wyparowała wczoraj ze światowych rynków finansowych. 24 czerwca był najgorszych dniem od 2011 roku. Jest to efekt drastycznych, sięgających nawet 20 proc. spadków wywołanych informacją o Brexicie. Szczególnie obniżyły się notowania banków. Akcje Citigroup traciły w ciągu dnia ponad 7 proc. Około 5 proc. traciły kursy Goldman Sachs oraz JPMorgan, a więc tych, które znalazły się w tarapatach w 2008 roku, a na ich ratowanie przeznaczono niebotyczne sumy z budżetu federalnego USA. Analitycy zwracają uwagę, że na tąpnięcie miała wpływ również informacja o dymisji premiera Davida Camerona, a także zapowiedzi polityków z Irlandii Północnej i Szkocji, którzy oświadczyli, że ich regiony zamierzają pozostać w Unii Europejskiej.
Wszystko wskazuje na to, że nie spełni się jednak najczarniejszy scenariusz, w którym wynik referendum w UK miał zapoczątkować globalne załamanie gospodarcze. – Brexit może wiązać się z znacznym szokiem finansowym. Dobrą wiadomością jest jednak to, że sytuacja nie przypomina tej z czasu upadku banku Lehman Brothers. Nie mamy do czynienia z kryzysem na rynku międzybankowym, którego rezultatem byłoby nagłe zatrzymanie się światowej gospodarki – mówi cytowany przez Money.pl Mohamed El-Erian – główny doradca ekonomiczny w Allianz.
– Czas pokaże, czy nie mamy do czynienia z przesadną reakcją. Poważne reakcje inwestorów, z którymi mamy obecnie do czynienia, świadczą o tym, że jest duża niepewność. Rynek analizuje wyniki referendum pod kątem tego, czy w przyszłości nie dojdzie do innych, podobnych ruchów w innych krajach – powiedział Chris Konstantinos, jeden z menedżerów w Riverfront Investment.
Jedno jest pewne – brytyjską gospodarkę czekają teraz trudne czasy. Wall Street Journal ostrzega, że nagły spadek wartości funta może spowodować znaczny wzrost inflacji w Wielkiej Brytanii. Zmusi to bank centralny do podniesienia stóp procentowych, co ograniczy wzrost gospodarczy i spowoduje erozję miejsc pracy.
Głos zabrali również strażnicy dominacji światowych rynków – agencje ratingowe. Trzy największe z nich: Moody’s, S&P 500 oraz Fitch zakomunikowały, że Wielka Brytania może stracić najwyższą ocenę AAA.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
początek końca demo – liberalnego świata… :))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))