Pracownicy Huty Częstochowa prawdopodobnie nie otrzymają pełnych wypłat za czerwiec. Kasa zakładu świeci pustkami, ukraiński właściciel ogłosił upadłość, a produkcja została wstrzymana. Teraz wiadomo również, że huty nie uratuje brytyjska grupa Greybull Capital, która rozważała przejęcie obiektu. Jedyna nadzieja w rządzie, który według związkowców i polityków lewicy powinien dokonać nacjonalizacji.
Premier Mateusz Morawiecki, ten sam, który w swoich przemówieniach wielokrotnie akcentował konieczność odrodzenia polskiego przemysłu i zapewnienie wysokopłatnych miejsc pracy, od dwóch tygodni nie zajął stanowiska w sprawie sytuacji w częstochowskim zakładzie. Sumienia szefa rządu nie ruszyła nawet demonstracja, na którą pracownicy huty zjechali aż do Warszawy.
– W kasie Huty nie mamy pieniędzy, nie mamy zagwarantowanej wypłaty. Negocjacje trwają, przeciągają się, a mamy jednego inwestora, potencjalnego nabywcę. Więc prosimy, żeby kończyć negocjacje, a uruchamiać produkcję. Chcemy pracować i godnie żyć! – mówił podczas protestu Mariusz Ciupiński szef działającego w hucie związku Kadra.
Zakład nie ma środków na bieżące funkcjonowanie. Według wcześniejszych informacji chodzi o 15 mln dolarów potrzebnych na wynagrodzenie dla załogi i bieżące wydatki związane z utrzymaniem przedsiębiorstwa, takie jak koszty energii elektrycznej potrzebnej np. dla pomp odwadniających. Jeśli pieniądze nie nadejdą z zewnątrz, pracownicy zostaną na lodzie.
1 lipca ISD Huta Częstochowa ogłosiła upadłość. Kilkanaście godzin temu Greybull Capital wycofał się z zakupu, mówiąc, że był zainteresowany działającym, a nie upadłym przedsiębiorstwem. Teoretycznie może chodzić tylko o zmianę ceny ewentualnego zakupu tak, aby kapitalista mógł nabyć zakład za bezcen. Wniosek o upadłość faktycznie zmienia pozycję zakładu, a więc także jego wartość. W takich sytuacjach zdarza się, że inwestor wycofuje poprzednią ofertę i wraca z nową, zakładającą niższą wartość przedsiębiorstwa. ISD nadal zaprasza firmę do negocjacji.
Huta zatrudnia na stałe 1235 osób. Dodatkowo, w zakładach współpracujących pracuje ok 5 tysięcy. Jeśli fabryka-matka upadnie, oni również stracą zatrudnienie.
Przejęcia upadającego zakładu przez państwo oraz nałożenia ceł na importowane dobra hutnicze domaga się od rządu Prawa i Sprawiedliwości częstochowski okręg Partii Razem. Taki pomysł popierają również hutnicze związki zawodowe.
„Popieramy apel związków zawodowych oraz Rady Powiatowej OPZZ Częstochowa do Rządu RP o nacjonalizację Huty Częstochowa. Uważamy, że państwo polskie musi wziąć odpowiedzialność za sytuację zakładu. Losu tysięcy ludzi nie możemy zawierzać inwestorowi z Wielkiej Brytanii, któremu nie udało się już kilka inwestycji w przemysł stalowy. Regułą jest, że „ratowane” przez niego przedsiębiorstwa szybko tracą płynność i w następstwie popadają w stan likwidacji” – czytamy w oświadczeniu Razem Częstochowa.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
A co ma do tego rząd – grzecznie pytam? Huta była PRYWATNA!
O to aby była PRYWATNA solidarność i jej 10 milionów członków walczyła w 1980/81 roku. W 1989 – dopięli swego! A dziś – żądają nacjonalizacji. Hola hola! Chciało się kapitalizmu? To teraz morda w kubeł i nie bulgotać!
Albo – pretensje do wielkiego elektrikosa – Gdańsk ul. Polanki.
Czy ja o tym nie pisałem w komentarzu do poprzedniej relacji z huty? Szanlolega tylko zapomniał dopisać, że niech Balcerek teraz rzygnie szmalem na hutę i niech ją odkupi DLA NARODU.