Przełomowy werdykt w Wielkiej Brytanii. Właściciel aplikacji Uber został uznany przez sąd za firmę taksówkarską, a więc powinien zagwarantować swoim kierowcom mininalne wynagrodzenie i prawo do urlopu. Giganta pozwało dwóch jego pracowników.
Na orzeczenie sądu czekało 40 tys. kierowców pracujących dla Ubera w Wielkiej Brytanii. Pozew złożyło w kwietniu dwóch z nich – James Farrar i Yaseen Aslam. W uzasadnieniu napisali, że ich praca nosi wszelkie znamiona relacji pracownik-pracodawca, a więc należą im się wszelkie świadczenia i prawa przysługujące kierowcom brytyjskich taksówek. Prawnicy reprezentujący Ubera przekonywali, że ich klient jest jedynie platformą umożliwiającą kontakt pomiędzy pasażerami a kierowcami.
Wyrok jest korzystny dla pracowników. Sąd zadecydował, że kierowcy są pełnoprawnymi pracownikami i tak właśnie powinna traktować ich firma. Należą im się zarówno płatne urlopy jak i wynagrodzenie na poziomie co najmniej płacy minimalnej. Tłumaczenia prawników korporacji sąd uznał za „lekko śmieszne”.
– To monumentalne zwycięstwo, które będzie mieć niezwykle pozytywny wpływ na kierowców i tysiące osób pracujących w innych branżach, w których rozpowszechniane jest fikcyjne samozatrudnienie – skomentowała wyrok cytowana przez agencje Maria Ludkin, prawniczka.
Kierowcy, którzy pozwali Ubera utrzymywali, że zarabiali mniej niż 6,70 funta za godzinę. Tymczasem minimalna płaca godzinowa dla pracowników powyżej 25 roku życia wynosi w Wielkiej Brytanii 7,20 funta. Przedstawiciele Ubera twierdzili, że ich pracownicy zarabiają co najmniej 16 funtów za każdą godzinę pracy. Nie udało się im jednak udowodnić takiej tezy. Koncern zapowiedział jednak złożenie apelacji.
Wyrok może doprowadzić do istotnych zmian w regulacji stosunków pomiędzy kierowcami a koncernem. Dotychczas pracownicy byli zatrudniani na podstawie kontraktów. Teraz prawdopodobnie będą musieli zagwarantować bardziej stabilne umowy oraz wywiązywać się z wynikających z nich obowiązków.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Wzrost kosztów pracy oznacza wzrost cen za usługi, a więc pogorszenie sytuacji klientów i w efekcie spadek ich liczby. To spowoduje spadek przychodów firmy i konieczność zwolnień. Brawo lewica.
Jaka lewica? Przecież to sąd brytyjski. Napisz do Theresy May niech publicznie zbeszta sędziów a potem zmieni prawo pracy.
A poza tym to ja jestem za transportem zbiorowym: kolej, autobusy itp. Taksówką to nikt z mojej wsi do roboty nie dojeżdża. Założę się, że nawet z Uberem by było cholernie drogo.
Zmniejszanie kosztów pracy oznacza spadek wysokości zarobków, a więc pogorszenie siły nabywczej klientów i w efekcie spadek sprzedaży wszystkiego. To spowoduje spadek produkcji i mniejsze zainteresowanie usługami i konieczność zwolnień. Brawo prawica.
@asa tada rasa
A czyż ustalenie i ciągłe podnoszenie płacy minimalnej to nie jest lewicowy postulat?
Co do transportu zbiorowego, to oczywiście jest bardzo dobry, o czym decydują względy ekonomiczne. Wystarczy dać działać wolnemu rynkowi. Regularnie pokonuję trasę 120 km w północnej Polsce. Bilet na najtańszy państwowy pociąg kosztuje 22 zł. Trwający tyle samo przejazd prywatnym busem natomiast 10 zł. A to dlatego, że transport drogowy został względnie zliberalizowany. Nieduża prywatna firma, bez dziesiątek dyrektorów i związków zawodowych, jest w stanie zaoferować ceny nieporównywalnie lepsze od państwowego molocha. Naoczny przykład, że wolny rynek służy ubogim w stopniu dużo większym od gospodarki centralnie regulowanej.
a ty tak bardziej od balcerka, czy od korwina?
Polska powinna wrócić do systemu feudalnego. Szlachta polska i kler produkowała tanie zboże i płaciła niskie podatki. Dzięki temu zagraniczny klient był zadowolony a polski chłop miał pracę. Polska budziła zachwyt i szacunek w całej Europie.
Zawsze bawiło mnie to w jaki sposób pojęcie wolnego rynku postrzegane jest przez ludzi, którzy zowią się gospodarczymi liberałami. Gdyby zsumować ich wypowiedzi do kupy, to okazałoby się, że są to ludzie niewiarygodnie religijni. Wolny rynek jest dla nich jakby osobowym, wszechmogącym bytem, któremu należy „dać DZIAŁAĆ”, którego NIEWIDZIALNA RĘKA jest czynnikiem regulującym wszelkie gospodarcze kwestie, zaś brak WIARY w jego moc jest „brakiem WIARY w wolność w ogóle” (Friedman). Nie wspominając już o tym, że wolnorynkowcy własność prywatną lubią określać jako ŚWIĘTĄ.
Chwała Wolnemu Rynkowi!
@Szymon Majonez
To jest piękne, a nie śmieszne :-)
trzeba przepędzić to uberścierwo z Europy