Głośno dziś o tym, jak media głównego nurtu, te z korespondentami na korytarzu sejmowym, ostentacyjnie zignorowały konferencję prasową Konfederacji. Skrajnie prawicowi posłowie, przyzwyczajeni, że „kontrowersyjne poglądy” gwarantują im regularne zaproszenia do programów publicystycznych, nie mogli uwierzyć, że tym razem będą pluć jadem w pustą przestrzeń. Choć nie do końca pustą – film z konferencji trafił na twitterowy kanał klubu, a o pokazowym bojkocie zrobiło się na tyle głośno, by hasło Konfederacja pofrunęło do czołówki wyszukiwań użytkowników.

Inna konferencja prasowa, która odbyła się dziś w Sejmie, nie dostała się do mediów głównego nurtu tak po prostu. Bez żadnego bojkotu.

Zgadliście – chodzi o konferencję Lewicy, poświęconą prawom pracowniczym. A konkretnie temu, jak zmieni się rynek pracy, jeśli milion (a choćby kilkaset tysięcy) uchodźców zamieszka w Polsce na stałe.

Trzy polityczki Lewicy oraz przedstawiciel OPZZ spokojnie i merytorycznie mówili o sprawach, które dotkną wszystkich pracujących ludzi w tym kraju. Postulowali wzmocnienie Państwowej Inspekcji Pracy, zmiany w prawie, które dadzą większe możliwości działania związkom zawodowym. Wskazywali, że uzdrowienie rynku pracy przyda się i Ukrainkom, i Polkom.

– Jeżeli chcemy zadbać o prawa polskich pracowników, to musimy zadbać o prawa pracowników ukraińskich. Dla jednych i dla drugich stosuje się te same narzędzia. Jedni i drudzy potrzebują ochrony i wsparcia, aby polski rynek nie konkurował umowami śmieciowymi lub pracą bez umowy – argumentowała Magdalena Biejat. – W naszym wspólnym interesie Polek i Polaków oraz Ukrainek i Ukraińców są silne związki zawodowe, wzmocnienie instytucji kontrolnych i pilnowanie, aby na polskim rynku pracy nie pojawiła się szeroka szara strefa – sekundowała jej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk.

Wskazano też potrzebę uregulowania zawodu pomocnika rolnika, bo dziś można go wykonywać i nie zarobić nawet płacy minimalnej. Zwrócono uwagę na skrajną niestabilność coraz popularniejszej pracy platformowej, np. na Uberze. Przekonująco tłumaczono, dlaczego przeciętny Polak wcale nie skorzysta na tym, że jego ukraiński sąsiad będzie pracował na czarno.

A potem konferencja się skończyła i wszystkie słuszne hasła znowu rozpłynęły się w powietrzu. Walka ze śmieciówkami? Wzmocnienie PIP? „Wolne media” od dawna wiedzą i pouczają, że to fanaberie.

Polski neoliberalizm toczy się dalej, dalej czcimy biznes i przedsiębiorczość.

Dalej przy okazji konfliktów w zakładach pracy wolne media przedrukowują oświadczenia firmowych rzeczników prasowych, z programowym niedowierzaniem traktując stanowiska związków zawodowych. Zbuntowanym strajkującym załogom dalej sugeruje się, by zmieniły pracę i przestały szkodzić biznesowi. Praca za głodowe stawki? Wyzysk i migrantów, i Polaków? To nie są rzeczy, o których w Polsce można mówić w czasie przyszłym. To już się dzieje – działo się latami.

A będzie tylko gorzej. Wystarczy odwiedzić dowolną grupę z ofertami pracy, a w mediach społecznościowych jest ich mnóstwo, by zobaczyć kryzysowy kapitalizm w akcji. Żadnych owocowych czwartków i benefitów. Praca po kilkanaście godzin dziennie, z wypłatą poniżej minimalnej, ewentualnie pod stołem. Nie widać tylko twarzy co bardziej chciwych (przepraszam! przedsiębiorczych!) biznesmenów, oświadczających niezadowolonym pracownikom, że podwyżek nie będzie, a na ich miejsce są zdesperowani uchodźcy. Taka rynkowa logika.

Gdyby polskie państwo chciało naprawdę pomóc Ukrainkom i Ukraińcom, już zabrałoby się za uzdrawianie rynku pracy. A recepty socjaldemokratów, które padły dziś na konferencji Lewicy, byłyby dopiero początkiem listy rzeczy do zrobienia. Ale nie żyjemy w państwie dobrobytu, tylko w III RP, która nigdy nie miała problemu z samowolą biznesu i wyzyskiem pracowników. To, że Konfederacji nieco przeszkodzono w krzewieniu szowinizmu i napuszczaniu jednych na drugich, to wyjątek potwierdzający regułę. Za chwilę polska prawica odgrzebie swoje przedwojenne ksenofobiczne tradycje i zacznie je twórczo rozwijać, byle trwać u władzy. Media neoliberalne ze swojej strony pooburzają się na ksenofobię.

Co zrobimy my, pracownicy najemni, których interes tradycyjnie jest dla możnych i bogatych na ostatnim miejscu? Ciężkie czasy za nami i przed nami. Co z tym zrobimy? Czy jesteśmy w stanie?

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Niech szanowna redakcja mi jeszcze odpowie, dlaczego ludzie którym oferuję zatrudnienie, preferują pracę na czarno, zamiast umowy zlecenia, którą im proponuję. Chodzi o doraźne zlecenia dla wolnych zawodów. Dla mnie zrobienie umowy zlecenia oznacza dodatkową fatygę, ale gotowa to jestem zrobić tak dla zasady, dla praworządności oraz nie ukrywam dla zrobienia sobie kosztów, wszyscy mamy w tym interes żeby oni pracowali na legalu. Odbijam się od muru. Z góry dziękuję za odpowiedź.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Demokracja czy demokratura

Okrzyk „O sancta simplicitas” (o święta naiwności) wydał Jan Hus, czeski dysydent (w dzisi…