Zaostrza się sytuacja w USA. Podczas kolejnego protestu przeciw policyjnej przemocy doszło do zdumiewającego incydentu – w wyniku snajperskiego ostrzału zginęło kilku funkcjonariuszy teksańskiej policji.
Z medialnych relacji, które nierzadko powołują się na świadków zdarzenia, do serii zabójstw policjantów doszło w czwartek, 7 lipca. W Dallas, największym mieście stanu Teksas kilka grup aktywistów antyrasistowskich i organizacje broniące praw człowieka postanowiły zorganizować przemarsz w proteście przeciw policyjnej przemocy. Na początku tego tygodnia biali amerykańscy policjanci zastrzelili dwóch bezbronnych czarnoskórych obywateli USA – Altona Sterlinga i Philando’a Castile’a. Pierwszy z nich próbował się wysunąć spod przygniatającego go do ziemi funkcjonariusza, wówczas zginął z rąk drugiego członka patrolu, który oddał w kierunku obezwładnionego cztery strzały. Castile zginął zabity z pistoletu siedząc na tylnym siedzeniu swojego samochodu, obok swojego kilkuletniego dziecka. Prowadząca wóz jego konkubina została poproszona przez policjanta o zjazd na pobocze ze względu na widoczne uszkodzenie jednego z reflektorów. Kilka chwil później Castile nie żył. Oba morderstwa zostały zarejestrowane przy pomocy smartfonów; nagrania nie pozostawiają wątpliwości co do winy i intencji policjantów-morderców.
Amerykańskie media głównego nurtu publikują szokujące opisy i komentarze. Nazywają incydent „najgorszym dla sił porządkowych wydarzeniem od czasu ataków na World Trade Center”. Od tego czasu, w żadnym pojedynczym incydencie nie zginęło, aż tylu funkcjonariuszy amerykańskiej policji. Z postrzelonych jedenastu, do południa czasu polskiego 8 lipca, potwierdzona została śmierć pięciu z nich. Śmiertelne strzały padły w trakcie trwania antypolicyjnego przemarszu z kilku różnych punktów, w których, jak się miało później okazać, znajdowali się snajperzy. Wymiana ognia pomiędzy nimi, a policją trwała przez kilka godzin. Dziennikarze dowiadywali się wszystkiego albo z krótkich wystąpień szefa policji w Dallas, Davida Browna, albo z komunikatów służb prasowych policji. Cytowani przez wielu dziennikarzy świadkowie zdarzenia, poza emocjami i grozą, nie wnoszą niczego jeśli chodzi o wyjaśnienie sprawy.
Tymczasem jest ona dość zdumiewająca. Z podanych dotychczas informacji wynika, że tego aktu terroru dopuścili się zupełnie przypadkowi ludzie. Jeden ze strzelających został zidentyfikowany jako pracownik spółki zrządzającej transportem miejskim. Kilku zostało zastrzelonych; z jednym z napastników policja próbowała negocjować, jednak w efekcie popełnił on samobójstwo. Niektóre media twierdzą, że władze nie mają pewności co do tego czy ujęto, ew. zabito, wszystkich. Informowano i dementowano bardzo wiele informacji o przeprowadzonych zatrzymaniach. Ostatecznie, przy tej wersji obstaje większość mediów głównego nurtu, jeden ze strzelających został zatrzymany, a jeden oddał się w ręce policji z własnej woli. Na miejsce wezwano też saperów, którzy badać mieli bliżej nie określony, ani nie opisany przez media „pakunek” znaleziony obok miejsca, w którym zatrzymano podejrzanego o udział w zabójstwie policjantów.
Nie jest też jasne dlaczego, od samego początku, powszechnie określa się sprawców jako „snajperów” (sniper), gdy w nomenklaturze policyjnej (i medialnej) dla takich okoliczności zarezerwowane jest w amerykańskim dyskursie słowo „strzelający” (shooter). Ofiarami snajperów padli funkcjonariusze ciężkozbrojnej jednostki specjalnej policji – SWAT. Nie bardzo wiadomo co oddział SWAT-u robił w miejscu przemarszu demonstracji, czyżby do „zabezpieczania zgromadzenia” potrzebni byli w USA antyterroryści? Oczywiste wątpliwości nasuwa też fakt, iż akt terroru wymierzony w amerykańską policję zbiegł się z kolejnymi rasistowskimi morderstwami białych funkcjonariuszy co z pewnością pomniejszy obecność reakcji na nie w przestrzeni publicznej i stworzy popyt na współczucie i rehabilitację amerykańskiej policji. Jednocześnie akt terroru wymierzony w kluczową służbę państwową jest dla Obamy wyjątkowym wręcz prezentem na okoliczność rozpoczynającego się szczytu NATO w Warszawie.
Idziemy o zakład, że Antoni Macierewicz oskarży Putina.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Gdy bialy w konfliktowej i stresujacej sytuacji zabija czarnego, to jest to rasistowskie morderstwo. Gdy czarny z daleka i bez powodu strzela w plecy bialemu, to dla Bojana Stanislawskiego jest to zdumiewajacy incydent.
„The suspect stated that he wanted to kill white people, especially white officers.”
Biedny chory czlowiek, w zadnym wypadku rasista.
Czyli to Obama kazał strzelać? Bo tak zrozumiałem przesłanie artykułu.
To źle zrozumiałeś – nie Obsrama kazał strzelać, ale jemu takie „akcje” są bardzo na rękę z propagandowego punktu widzenia. Tak samo jak zamachy z 11 września 2001 był propagandowym darem z niebios dla banksterskiego reżymu.
„Nie bardzo wiadomo co oddział SWAT-u robił w miejscu przemarszu demonstracji, czyżby do “zabezpieczania zgromadzenia” potrzebni byli w USA antyterroryści? ”
Czy autor tekstu jest idiotą? Imbecylem? A może po prostu zaćpał/zapił do nieprzytomności?
Nie, skąd, po co antyterroryści:) Snajperzy – to przecież zwykła codzienność.
To ty jesteś imbecylem skoro obrażasz z taką lekkością innych nie mając pełnego stanu wiedzy.
Nie jest dokładnie wiadomo czy SWAT przyjechał, bo ktoś zaczął strzelać czy SWAT był tam od razu. Inna sprawa, że strzelaniny w USA nie są rzadkością, dlatego gdy padają strzały nie zawsze SWAT jest wzywany, czasem zwykła policja próbuje opanować sytuację bez pomocy SWAT.
LouBitch
Autor się dziwi „czy do zabezpieczania zgromadzenia potrzebni byli antyterroryści”. W kontekście reszty tekstu – strzały z okien, bomby, ogólna zadyma – wynika że stawiając to pytanie jest imbecylem, idiotą, lub osobą MOCNO nietrzeźwą. CBDO
szczurzec, pomiocie wehrmachtu, znowu tu glisto przypełzłaś…
To jest wszystko spowodowane typową dla państw kapitalistycznych silną frustracją społeczną. W państwach kapitalistycznych jest tak, że z telewizorów wylewa się całkowicie nierealistyczny wspaniały świat „wolnego rynku”, gdzie pokazuje się tylko „high-life”, pokazuje się tylko neo-burżuazję i cwelebrytów, którzy opływają w luksusach i nie muszą na ten luksus pracować nawet przez jeden dzień w tygodniu. No właśnie – nie muszą pracować i nie pracują a opływają w luksusach. Zwykły człowiek ogląda to w telewizji i porównuje to ze swoim zasranym życiem, które nijak się ma do tego „świata” pokazywanego w telewizorze. Mało tego – takiemu szaraczkowi wmawia się jeszcze, że dookoła świat jest wspaniały tylko on jeden żyje w nędzy. Mało tego wmawia mu się że żyje w nędzy bo sam jest sobie winien, bo jest nieudacznikiem. Ale to jeszcze nie wszystko – propaganda kapitalistyczna wmawia ludziom, że to jest normalne, że jeden bydlak nie pracuje w ogóle i mieszka w pałacach a drugi zapier dala cały miesiąc i ledwo wiąże koniec z końcem. Kapitalistyczna propaganda głosi że to jest normalne. Inaczej mówiąc kapitalistyczna propaganda głosi, że zło jest dobre. Wielu ludzi wierzy w tą propagandę, w Polsce to chyba nawet większość ludzi już w to wierzy. Ale wiara w kłamstwo to jedno a ludzka podświadomość to drugie. Można próbować okłamywać samego siebie, że zło jest dobre, ale nie można okłamać swojej własnej podświadomości. I to właśnie stąd się bierze tak potężna frustracja społeczna. W USA nierówności społeczne są wyjątkowo duże i dlatego jest tam tak wiele społecznych objawów masowych chorób psychicznych. Ludzie w krajach o wielkich nierównościach społecznych masowo chorują na nerwice i inne choroby psychiczne, które wynikają z tej frustracji o której wyżej napisałem.