„Prospołeczny” PiS w ramach Narodowego Programu Mieszkaniowego miał zadbać o to, by obywatelki i obywatele mieli dostęp do mieszkań na swoją kieszeń. Okazuje się, że część założeń programu może kompletnie pozbawić najbardziej potrzebujących dachu nad głową.
Narodowy Program Mieszkaniowy i jego najbardziej znany komponent, program Mieszkanie Plus, to nie tylko inicjatywa budowy tanich mieszkań na wynajem przez państwo w lokalizacjach, gdzie doszło do porozumienia z władzami lokalnymi. To także deklaracja programowa wskazująca, jak rząd Beaty Szydło wyobraża sobie politykę mieszkaniową. Sądząc po deklaracjach szefowej rządu i jej współpracowników, jej nieodzowną częścią powinno być wskazanie, w jaki sposób rząd pochyli się nad grupami, według aktualnie obowiązującej terminologii, „o szczególnych potrzebach mieszkaniowych”. Chodzi m.in. o wychowanków domów dziecka, seniorów, niepełnosprawnych, rodziny wielodzietne, kobiety w ciąży. Okazuje się, że PiS nie tylko nie ma dla nich żadnej szczególnej propozycji, ale wręcz jest gotów im zaszkodzić.
Autorzy Narodowego Programu Mieszkaniowego sugerują bowiem, że katalog osób objętych szczególną ochroną jest w ustawie o ochronie praw lokatorów zbędny. Podobno wskazanie, komu sąd nie może nie przyznać mieszkania socjalnego w procesie o eksmisję prowadzi do sytuacji, w której sędziowie nie są w stanie rzetelnie ocenić, czy lokal naprawdę jest potrzebny. Innymi słowy – mieszkania socjalne mogą trafiać do osób, które i tak byłyby w stanie w wolnorynkowych warunkach zdobyć własny kąt. Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa w komentarzu dla „Gazety Wyborczej” upiera się, że likwidacja „automatyzmu” w przyznawaniu prawa do lokalu socjalnego potrzebującym tylko pomoże – będzie pewność, że mieszkanie dostaną tylko ci, którzy naprawdę go potrzebują.
To ze strony PiS brak wiedzy, wyobraźni, czy po prostu pójście na rękę samorządom wbrew potrzebom najbardziej zagrożonych wykluczeniem? Z pewnością brak obowiązku przyznawania lokalu socjalnego byłby dla samorządów korzystny, bo często po prostu takich lokali na danym terenie nie ma. Wtedy eksmitowany lokator musi pozostać w dotychczasowym mieszkaniu, a właściciel idzie do sądu po odszkodowanie, w niebagatelnej kwocie. Samorządy w postępowaniach o eksmisję od lat występują w charakterze interwentów ubocznych i wnioskują o nieprzyznawanie lokalu, twierdząc, że takowego po prostu nie ma. Przychylenie się do wniosku przez sąd nie jest bynajmniej rzadkością.
Eksperci i organizacje broniące praw lokatorów, w tym Polska Unia Lokatorów i Habitat for Humanity Poland, nie pozostawiają na pomyśle suchej nitki. Bezduszność zarzuciła PiS-owi także Partia Razem.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…