Jakiś czas temu doczekaliśmy się publikacji polskiego wydania książki Shoshany Zuboff Wiek kapitalizmu inwigilacji – Walka o przyszłość ludzkości na nowej granicy władzy. To ważna pozycja, bo jej celem jest stworzenie słownictwa pozwalającego na opisanie i zrozumienie otaczającego nas świata informacji i danych. Obcego, a jednak tworzonego właśnie przez nas, naszą codzienną aktywnością. Tym bardziej aktualna w czasach, gdy – jako lewicowi czy społeczni aktywiści – przekonujemy się, jak nieprzyjaznym miejscem może być dla nas współczesny internet.


Shoshana Zuboff, emerytowana profesor Harvard Bussines School, stała się znana wcześniej dzięki takim pozycjom jak In the Age of the Smart Machine: The Future of Work and Power (1988), w której zajmowała się wpływem technologii informatycznych w miejscu pracy, oraz The Support Economy: Why Corporations Are Failing Individuals and the Next Episode of Capitalism (2002, razem z Jamesem Maxminem), gdzie przekonywała, że nowy model „indywidualnej konsumpcji” wiąże się z powszechną dezintegracją społeczną. W Wieku Kapitalizmu Inwigilacji bierze za swój przedmiot badań cyfrowych gigantów i cyberświat, nową przestrzeń działalności kapitału.

Książka Zuboff przeprowadza nas przez najnowszą historię amerykańskich firm technologicznych – bankructwo dotcomów, które wstrząsnęło branżą, sukces Apple i jego elektroniki oraz sprzyjające inwigilacji środowisko polityczno-prawne stworzone przez amerykańską Agencję Bezpieczeństwa Narodowego (NSA) i inwestycje CIA oraz innych odnóg wywiadu USA zaangażowanych w „wojnę z terroryzmem”. Wszystkie te czynniki, argumentuje Zuboff, oddaliły nas od wszelkich pierwotnych marzycielskich złudzeń co do cyberprzestrzeni. Naciskani przez pazernych inwestorów założyciele pierwszych start-upów, między innymi Mark Zuckerberg, stworzyli zamiast tego podwaliny nowej przestrzeni kapitalizmu, opartej, jak wskazuje autorka, na inwigilacji. Tutaj, w przeciwieństwie do znanego nam od dawna kapitalizmu przemysłowego, czerpiącego zyski z eksploatacji zasobów naturalnych i pracy, kapitalizm nadzoru/inwigilacji czerpie zyski z przechwytywania, renderowania i analizowania danych behawioralnych. A więc naszych przyzwyczajeń, upodobań czy tendencji, których dowodami jest nasza aktywność internetowa.

Można więc stwierdzić, że pierwsi cabernetowi inwestorzy i ich liderzy odkryli pewną niewykorzystaną przestrzeń tworzoną przez informację, wykorzystywaną przez ich usługi. Okazją do skapitalizowania tego odkrycia stała się sprzedaż tychże danych reklamodawcom i specom od marketingu.

W swoich pracach Zuboff często porównuje kapitalizm inwigilacyjny do totalitaryzmu, który Hannah Arendt opisuje w swych Korzeniach totalitaryzmu. Zuboff rysuje powiązania między kreśleniem cyberprzestrzeni przez kapitalistów-inwigilatorów a analizą Arendt brytyjskiego imperializmu jako prekursora totalitaryzmu. Ostatecznie zaprzecza ich równoważności, ponieważ totalitaryzm powstaje w państwie, a tworzenie wartości z danych w firmach. Zuboff jest bowiem bardziej zainteresowana inwigilacją przez korporacje niż inwigilacją rządową, chociaż jej krytyka firm inwigilujących często sprowadza się do tego, że zaczynają one przypominać tyrańskie, autorytarne państwo.

Zuboff postrzega powstałe w ten sposób zależności ekonomiczne jako bezprecedensowe. Tam, gdzie wcześniej firmy opierały na „prymitywnej akumulacji”, firmy kapitalizmu inwigilacji/nadzoru, takie jak Facebook i Google, opierają się na ciągłym procesie „cyfrowego wywłaszczania” (pojęcie zaczerpnięte od Davida Harveya). Każdy z nas staje się dla tych firm bańką potencjalnych zysków. Bardziej niż autorytarnej, państwowej inwigilacji, Zuboff obawia się, że firmy inwigilacyjne wykorzystają naszą wolną wolę – będącą niejako zapleczem coraz to kolejnych behawioralnie miarodajnych decyzji podejmowanych przez nas w cyberprzestrzeni – jako środek do swoich celów.

W dalszej części tekstu Zuboff przedstawia nam cały proces wytwarzania wartości z danych, dostarczanych przez naszą aktywność internetową. Zaczyna się on od wejścia kapitału internetowego w nową domenę niewykorzystywanych do tej pory usług/zachowań, co dalej wiąże się z pewnym przyzwyczajeniem nas do obecności firm cyfrowych w tej sferze. Na koniec dochodzi do do kompletnego zagarnięcia dyskursu dotyczącego danych usług i tym samym zablokowania jakichkolwiek prób społecznej krytyki – do kompletnej monopolizacji danego segmentu cyberaktywności. Co ważne, władzę firm umacnia ciąg dostarczanych im przez nas danych, na którym mogą one dowolnie badać coraz to kolejne trendy i stosować kolejne rozwiązania, mające ułatwić im sprawowanie władzy i wyciąganie zysków. Wszystko to przy zasłonie dymnej mówiącej o etyce, wyjątkowości nowych rozwiązań i możliwościach nowych ścieżek indywidualnej ekspresji.

Zuboff nie waha się pokazać, że Facebook i Google nawet strukturalnie przypominają autorytarne państwa. Dyrektorzy generalni, zarządzający tymi firmami, posiadają najczęściej pakiety kontrolne udziałów, co pozwali im jednoosobowo sterować tymi gigantycznymi rynkowymi machinami. Pomaga im w tym dodatkowo struktura pionowa przedsiębiorstw, jak i tajemnica biznesowa, za którą skrywa się kod źródłowy, będący głównym narzędziem w gospodarowaniu danymi.

Pozwala to im na stworzenie bezwolnej, szarej strefy, w której mogą bez przeszkód korzystać ze swej władzy, którą wspiera praktycznie nieograniczony dostęp do zasobów finansowych.

Kompletny monopol informacji, skrywanej przez autorytarnie skrojone przedsiębiorstwa i przez tworzenie własnego dyskursu, za pomocą grantów i podkupowania coraz to kolejnych akademików oraz liderów społecznych, pozwala przedstawicielom firm pozostać jedynymi osobami, które mogą w sposób jasny i rzeczowy mówić o tym, czym zajmują się ich firmy. Wszystkie te narzędzia mają na celu utrwalenie monopolistycznej roli cyfrowych gigantów.

I właśnie tutaj autorka dopatruje głównego zagrożenia wynikającego z nowej przestrzeni kapitału – jego inwigilacyjne macki i narzędzia nadzoru wymierzone są, zdaniem Zuboff, w jednostkę, a więc w sam środek liberalnego projektu fundującego podstawy dzisiejszego społeczeństwa demokratycznego. Co więcej w tej nowej rzeczywistości upatruje się rozpowszechnienia rozwiązań kojarzonych z dociekaniami Burrhusa Frederica Skinnera (1904-1990), którego badania zapoczątkowały szerokie zainteresowanie ludzkim behawioryzmem, związanym z nurtem w psychologii, w którym podstawową rolę przypisuje się środowisku podmiotu, redukowalnego do zachowań i odruchów. Badaniom Skinnera przyświecało zwiększenie możliwości wpływu na jednostkę przez społeczeństwo, niezależnie od jej woli. Opublikowany w 1971 roku traktat Beyond Freedom and Dignity autorstwa Skinnera zwiastował przyszłość, w której behawioralna kontrola i modyfikacja ludzkich zachowań, działająca na bazie przekierowywania pierwotnych pragnień oraz bardziej skomplikowanych aspiracji społecznych miała być probierzem nowego systemu kontroli społecznej. Tym samym odrzucał on samą ideę wolności, zastępując ją gwarantowanymi wynikami i przewidywalnością. Jednakże przedmiotami warunkowania instrumentalnego mieli być tak zwani „oni” – dewianci, więźniowie, odmieńcy.

Dziś jednak, zdaniem Zuboff, to my stajemy się celem behawiorystycznej inżynierii społecznej. Sami możemy po chwili refleksji dojść do tego, że takie aplikacje jak Instagram, Pokémon Go czy TikTok właśnie z inspiracji behawioryzmem czerpią swe zdolności pobudzania i kierowania ludzkimi zachowaniami. Obserwacja ta mogłaby zostać rozciągnięta na cały obszar nowoczesnego marketingu. Dla Zuboff, co ważne, ta przerażająca siła nie jest nowym, kolejnym rodzajem kapitalizmu, a raczej jego wypaczeniem. Zaangażowanie się w systemy kapitalizmu inwigilacyjnego i podporządkowanie się jego żądaniom coraz głębszych wtargnięć w życie codzienne to coś znacznie więcej niż poddanie informacji: to poddanie pod kontrolę całego własnego życia, wyznaczania własnej drogi. Tak jak gracze Pokémon Go jesteśmy prowadzeni przez świecące ekrany naszych smartfonów prosto przed drzwi sklepów, o których nawet nie wiedzieliśmy, że chcemy je odwiedzić.
Ta sama logika rządzi dziś jednak naszym funkcjonowaniem dużo szerzej jest dzisiaj, a jej możliwości zostały wykorzystane na najwyższym szczeblu, od sal posiedzeń najpotężniejszych korporacji po rządy, które starają się zarówno „nakłaniać” swoją populację do „lepszych” decyzji, jak i monitorować ich wewnętrzne nastroje i pragnie wszelkich oznak dewiacji, sprzeciwu lub radykalnych zamiarów.

Zuboff krytykuje behawioryzm i kapitalizm nadzoru za tłumienie naszej suwerenności. Ma również zamiar wyłonić, wyobrazić sobie formę kolektywnego oporu wobec cyberinstytucji nadzoru. Tu jednak jej praca jest znacznie słabsza. Po przeczytaniu stosownego fragmentu po prostu nie potrafię sobie wyobrazić demokratycznego procesu emancypowania się spod wiecznej inwigilacji. Propozycje samej autorki wypadają bardzo nieprzekonująco, gdy zastosować do nich jej własną, liberalno-indywidualistyczną perspektywę.

Jest to jedno z wielu ograniczeń przyjętej przez nią perspektywy. Ujęcie kapitalizmu nadzoru/inwigilacji jako pewnego rodzaju mutacji, a nie logicznej konsekwencji kapitalizmu jako takiego, wprowadza kolejne pęknięcie. Zuboff odrzuca  perspektywę marksistowską, uważając, że prowadzi ona do determinizmu ekonomicznego, zestawianego przez nią z determinizmem technologicznym – reprezentowanym przez cyberkapitalistów. Jednakże czy cyberkapitaliści inwigilujący każdą sekundę naszego życia, a następnie projektujący za pomocą behawiorystycznych manipulacji jego kolejne minuty, tak bardzo różnią się od kapitalistów opisywanych przez kolejne pokolenia marksistów?

Kapitał od zawsze starał się ujarzmić buntownicze tendencje wykorzystywanej przez siebie siły roboczej, a więc pracowników i pracownic. Robił to na wiele sposobów: raz za pomocą żołnierskiego buta, policyjnej pałki, a czasem za pomocą pewnego rodzaju marchewki.

Robotnicze osiedla czy szkoły niewątpliwie odgrywały pozytywną rolę, ale miały również stanowić pewnego rodzaju ustaloną z góry, przez kapitalistów, przestrzeń, w której to życie siły roboczej miało się odbywać. Kolejnymi formami zawłaszczania kontroli nad suwerennością klasy pracującej były metody jej rozbijania, poprzez tworzenie coraz to kolejnych modeli konsumpcyjnych, form spełniania się, indywidualizacji, uszczęśliwiania poprzez posiadanie „jedynego-takiego-modelu-samochodu”, czy też „prestiżowego-smartfona” itd. To właśnie Karol Marks i jego następcy oraz następczynie zauważyli, że kapitalizm powinno się definiować poprzez jego zdolność do zagarniania coraz to kolejnych przestrzeni życia, nie tylko w formie kontroli i nadzoru, jak zostało to pokrótce opisane powyżej, ale też, a nawet głównie, pod postacią coraz większej monetaryzacji i towaryzacji życia.

To, że nagle kontrola kapitału nad naszym życiem przyjęła formę kapitalizmu nadzoru i inwigilacji nie jest więc niczym nowym, a raczej jest to logiczna konsekwencja dotychczasowego rozwoju technologicznego, który odbywał się w warunkach kapitalizmu.

Różowa zasłona dymna „indywidualnej konsumpcji”, „spełniania się”, „szczęścia”, „odnalezienia tej jedynej miłości na Tinderze” kiedyś mówiła (a często nadal mówi) o „naukowości”, „postępie cywilizacji”, „etyce pracy” i „porządku naturalnym”. Kapitaliści od zawsze kłamali, w sposób, który liberałom często wydawał się poniewczasie skandaliczny. Wtedy jednak było już zwykle za późno – tę kwestię perspektywa przyjęta przez Zuboff kompletnie ignoruje.

Dla kogo jest więc ta ponad 700-stronicowa książka? Można ją porównać, jak robi wielu, do prac Thomasa Piketty’ego: pozycji, które są skierowane do wszystkich, a jednocześnie do nikogo. Efekt jest taki, że czytają je, oprócz ludzi ciekawskich, głównie naukowcy, pracownicy think tanków wpływający na decydentów lub właśnie publicyści. Pewne literackie momenty, w których autorka chyba z nieskrywaną przyjemnością płynie, tylko problem powiększają, zaciemniając nam perspektywę samej treści. Ich usunięcie nie dość, że odchudziłoby znacznie książkę, to ponadto sprawiłyby, że byłaby ona zdecydowanie bardziej strawna i przystępna.

Ogromnym plusem książki jest z pewnością sam temat intencja autorki, jaką jest stworzenie pewnego rodzaju podręcznika, pozwalającego nam zorientować się w realiach otaczającego nas modelu kapitalizmu, który rozwija się tak szybko i gwałtowanie, że takie przedsięwzięcia musimy traktować z dość sporą dozą serdeczności. Jednakże drugi cel, a więc stworzenie podstawy do obalenia kapitalizmu inwigilacji, nie wydaje się być spełniony. Zuboff bardzo trafnie i przekonująco opisuje nową rzeczywistość, jednakże nie jest ona w stanie zarysować form oporu, które mogłyby postawić tamę pełzającemu cybertotalitaryzmowi.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

„Twierdza Chiny. Dlaczego nie rozumiemy Chin”

Ta książka Leszka Ślazyka otworzy Wam oczy. Nie na wszystko, ale od czegoś trzeba zacząć. …