„Zwyczajny rasizm i chamstwo leciało z ust tej kobiety” – tak kontakt z doktor E. opisuje jedna z pacjentek poznańskiego szpitala. Lekarka miała obrażać pacjentów i bez cienia zażenowania rzucała poniżającymi uwagami, odnoszącymi się do koloru i zapachu skóry rodziny, która przyszła do niej na wizytę.
Wydarzenia z izby przyjęć szpitala przy ulicy Krysiewicza opisała Lilianna Majewska, która również miała kontakt z doktor E. i nie wspomina go dobrze. Lekarka miała od początku wyrażać pretensje, że córka pani Lilianny nie jest w tak poważnym stanie, by przyprowadzać ją do lecznicy.
– Była nieuprzejma i niegrzeczna. Rzuciła od razu, że córka ma alergię. Dzieci były zmęczone i głodne, bo do szpitala pojechaliśmy prosto z podróży. Było już po północy. Na dodatek przy pobieraniu krwi córka bardzo płakała i pielęgniarki stwierdziły, że to nasza wina, bo dajemy sobie wejść na głowę oraz chciały przytrzymywać córkę siłą. Byłam załamana tą wizytą, a to jeszcze nie był koniec – opowiada pani Liliana.
Jeszcze gorzej potraktowane zostało czarnoskóre małżeństwo z dzieckiem, które do gabinetu E. zostało wpuszczone tylnymi drzwiami. Wkrótce okazało się dlaczego.
– Zwróciłam na nich uwagę, że nie siedzą z nami, ale pomyślałam, że są izolowani ze względów medycznych. Kiedy jednak na korytarz wyszła doktor E. zapytałam, czy możemy już wejść, a w odpowiedzi usłyszałam, że nie, bo czarnuchy przyszły, murzyństwo śmierdzi i ona teraz musi wietrzyć gabinet” – opisuje pani Lilianna.
W komentarzach pod postem z opisem sprawy pojawiły się osoby, które również miały kontent z doktor E. Ze wszystkich relacji przebija brak empatii, arogancja i obcesowe traktowanie pacjentów.
Co na to szpital? – Dopóki w tej sprawie nie wpłynie oficjalna skarga, nie będziemy się odnosić do szczegółów i autentyczności tego incydentu – mówi Urszula Łaszyńska, rzeczniczka prasowa szpitala przy ul. Krysiewicza.
Doktor E. w przeszłości była już upominana za niewłaściwe podejście do pacjentów. W 2014 roku poznańskie media opisywały przypadek kobiety, której lekarka miała powiedzieć, że może zrobić jej córce gastroskopię „i wtedy zobaczy, co to ból”. Dyrektor placówki bronił wówczas swojej podwładnej. E. została wysłana na szkolenie z metod pracy z ludźmi.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…