3 lutego, na osiem miesięcy przed wyborami parlamentarnymi, czeski Trybunał Konstytucyjny unieważnił część ordynacji wyborczej. Rząd pod przywództwem milionera Andrzeja Babiša zaś traci coraz więcej poparcia. Kto zamiast niego? Czasu do głosowania jeszcze trochę zostało, ale poważnym kandydatem wydaje się Partia Piratów w koalicji z samorządowcami.

Wybory do wyższej i niższej izby czeskiego parlamentu odbędą się w weekend 8-9 października tego roku. Pandemiczne czasy sprawiają, że kampania wyborcza, wraz z dyskusją o skutkach COVID-19, już zaczyna się rozkręcać. W dodatku zmieniły się zasady gry. Opublikowany w środę wyrok Trybunału Konstytucyjnego (US) zmieni bowiem nie tylko wysokość progu wyborczego dla jednopartyjnych i koalicyjnych komitetów wyborczych, ale także metodę liczenia głosów. Jan Filip, sędzia sprawozdawca US stwierdził, że politycy mają wystarczająco dużo czasu na dostosowanie się do nowych reguł organizacji wyborów.

Późniejsze komentarze sędziów oraz publicystów potwierdzają to, o czym w Czechach mówiło się od dawna. Podział kraju na 14 okręgów wyborczych i stosowana jednocześnie metoda d’Hondta znacząco naruszała równość głosu. Sposób liczenia głosów będzie musiał zostać zmieniony, ale wciąż ma być to system proporcjonalny. Liczba okręgów pozostanie taka sama. Kolejną zmianą jest wysokość progu wyborczego. Obowiązujący do dziś minimalny wynik na poziomie 5 proc. zostanie skorygowany o liczbę partii składających się na daną koalicję. Dwie partie będą musiały zdobyć więcej niż 10 proc. głosów, trzy – 15 proc, i tak dalej. Zdaniem prezesa US ma pomóc to w zrównaniu możliwości wyborczych mniejszych ugrupowań.

Decyzję Trybunału Konstytucyjnego kwestionują nie tylko politycy partii tworzących rząd, ale także Prezydent Republiki Czeskiej, Milos Zeman. Jeszcze przed ogłoszeniem wyroku skierował on do sędziów US odezwę mówiąca o tym, że jakiekolwiek zmiany w ordynacji wyborczej mogą doprowadzić do „destabilizacji czeskiego systemu konstytucyjnego”. Taka reakcja ze strony środowisk sprzyjających obecnej władzy może być spowodowana obawą przed utratą głosów. Na ten moment poparcie dla partii Babiša, populistycznego, technokratycznego ANO spadło do najniższego poziomu od czasu ostatnich wyborów parlamentarnych. Gdyby głosowanie odbyło się dziś, to ANO mogłoby liczyć na 27 proc. poparcia, o 3 punkty procentowe mniej niż przed czterema laty.

Największą siłą opozycyjną zdaje się być koalicja centrolewicowej Partii Piratów z Burmistrzami i Niezależnymi. Choć krajobraz polityczny Czech różni się od polskiego, to sojusz ten można porównać do współpracy Lewicy z Bezpartyjnymi Samorządowcami (tyle, że ci czescy znaczą dużo więcej). Taka koalicja dziś mogłaby liczyć na 25 proc. głosów, dominując przede wszystkim wśród najmłodszych wyborców w wieku 18-24.

Stabilnie zdaje się wyglądać sytuacja innych czeskich partii lewicowych. Komuniści z KSČM, którzy stanowią parlamentarne wsparcie dla rządu Babiša najprawdopodobniej utrzymają swoje 7-procentowe poparcie – podobnie zresztą sprawy się mają w przypadku Czeskiej Partii Socjaldemokratycznej. Za to sporą porażkę może odnieść czeska prawica, która zrzeszyła się w koalicji SPOLU (pol. wspólnie). Sojusz pomiędzy Obywatelską Partią Demokratyczną, Czechosłowacką Partią Ludową oraz konserwatywną formacją Tradycja Odpowiedzialność Dobrobyt może mieć problem z dostaniem się do parlamentu. Choć ich poparcie na ten moment wynosi ok. 19 proc., to systematycznie spada. Do Izby Poselskiej najprawdopodobniej dostanie się jednak eurosceptyczna skrajna prawica z formacji Wolność i Bezpośredna Demokracja – partia zbliżonej do polskiej Konfederacji.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…