Dania pokazuje jak należy reagować w czasach kryzysu klimatycznego. Udział węgla w produkcji energii został w ciągu ośmiu lat zmniejszony o 57 proc. Zamiast tego powstają nowe elektrownie wiatrowe. W ubiegłym roku aż 47 proc. prądu zużytego w kraju Andersena pochodziło właśnie z turbin. To rekord na skalę światową.
Dania coraz dystansuje pozostałe państwa UE jeśli chodzi o produkcje energii z wiatru. 47 proc. daje jej pozycje niekwestionowanego lidera. Druga w stawce Irlandia uzyskiwała bowiem z wiatru 28 procent energii. W całej Unii Europejskiej energia z wiatru stanowi 14 proc. zużycia w roku ubiegłym.
Do ustanowienia nowego rekordu przyczyniło się otwarcie w sierpniu nowej farmy Horns Rev 3 na Morzu Północnym.
– Zaledwie 10 lat temu z wiatru produkowaliśmy jedynie jedną piątą energii, więc możemy tu mówić o ogromnym wzroście. W dzisiejszych czasach nasze turbiny są w stanie produkować prąd przez całą dobę – tłumaczy Carsten Vittrup, doradca ds. energetyki z firmy Energinet, która jako pierwsza poinformowała o rekordowej nadwyżce energii.
Sukces Danii nie wynika wyłącznie z dogodnych warunków – położenia na półwyspie z obu stron otoczonym wodami mórz. Pierwsze wiatraki zaczęły powstawać w tym kraju jeszcze w latach 1974 roku. Była to lekcja wyciągnięta z kryzysu naftowego. W 2014 roku powstał program„Baseline Projection”, którego założenia polegały na zmniejszeniu emisji gazów cieplarnianych o 40 proc. do roku 2020 poprzez stopniowe wycofywanie paliw kopalnych na rzecz energii ze źródeł odnawialnych i większej efektywności energetycznej. W tym roku źródła energii odnawialnej będą stanowić około 71 proc. zużycia energii w Danii w porównaniu z 43 proc. w roku 2012. O ile w 2000 roku 84 proc. potrzeb energetycznych Danii zaspokajały paliwa kopalne, o tyle ich udział w 2020 roku spadnie do 29 proc.
Dania jest również pierwszym krajem na świecie, który jest w stanie zaspokoić 100 proc. swojego zapotrzebowania z farm wiatrowych. Jesienią 2018 roku bywały dni, kiedy produkcja turbinowe oscylowała wokół 130 proc. potrzeb tego kraju.
Wbrew temu co próbują nam wmówić prawicowi „specjaliści” od energetyki, prąd z wiatru wcale nie jest droższy od tego z węgla, a koszt jego produkcji jest dwukrotnie niższy od tego wytwarzanego z czarnego kruszcu.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Widzę, że lobby węglowo-PiSowskie opanowało forum. Ale mniejsza o to.
Farmy wiatraków koszmarnie szpecą krajobraz, ponadto im jest ich więcej tym więcej ptaków rozbija się o nie. Ale to jeszcze nie wszystko – koszt (energetyczny) zbudowania jednego takiego wiatraka jest taki, że energia jaką on wytworzy zwróci się dopiero po wielu wielu latach o ile się w ogóle zwróci. Z tego powodu ich „ekologiczność” jest co najmniej dyskusyjna.
Lepiej inwestować w energię jądrową a najlepiej w termojądrową. Jest najtańsza i najbardziej ekologiczna.
„Wbrew temu co próbują nam wmówić prawicowi „specjaliści” od energetyki, prąd z wiatru wcale nie jest droższy od tego z węgla, a koszt jego produkcji jest dwukrotnie niższy od tego wytwarzanego z czarnego kruszcu.”
To, że na giełdach ceny energii z wiatru będą spadać, nie świadczy w żaden sposób o niskich kosztach produkcji. Wprost przeciwnie, skoro to energetyka konwencjonalna została zmuszona ponosić koszty destabilizacji i utrzymywania rezerwy wirującej, a ponadto nie wolno jej „wepchnąć” do sieci swojego prądu, kiedy wieje, bo wiatraki zawsze mają pierwszeństwo – nawet w obliczu braku zapotrzebowania na energię.
Tak więc wiatraki stały się biznesem idealnym, bo w 100% pozbawionym ryzyka. Podmiot może wygrać aukcję nie gwarantując ciągłości dostaw (bo nie steruje wiatrem), nie ponosi z tego tyłu żadnych konsekwencji (np. konieczności zakupu brakującej mocy na własny koszt) i jeszcze dostaje pieniądze za niewykonaną pracę (brak produkcji energii nie oznacza braku dochodów). Po prostu raj na ziemi!
Co za faux pas panie Fauxpas!!!! Jakże pan śmie nie zgadzać się z wysokiej klasy fachowcem od energetyki (głównie wiatrowej) czyli Nowakiem Piotrem, ten mądry mąż skończył wprawdzie kulturoznawstwo, politologię oraz trzymiesięczny kurs haftowania lecz poczytał o wiatrakach w Wiki i ma teraz tak rozległą wiedzę, że hej!!!
Pozdrawiam i wstydż się pan!!!!!
Powtórzę swój post spod innego artykułu:
„Na dzień dzisiejszy NIE MA na świecie państwa które zaspokajało by swe potrzeby energetyczne li tylko ze żródeł odnawialnych, żródła te mają wielką wadę — są niestabilne, kapryśne i zależne od natury a w Polsce niestety nie mamy ani słońca ani wiatrów.
Oczywiście zaraz ktoś wyjedzie mi tu z Danią czy Islandią które chwalą się jak to całkowicie uniezależniły się od żródeł kopalnych ale państwa te KŁAMIĄ w tym temacie jak najęte — ich „zielone” systemy wspomagają się „brudną” energią z innych państw europejskich gdyż słoneczko i wiaterek nie zawsze są „pod ręką” a przemysł i prywatni odbiorcy potrzebują energii całą dobę, poza tym energii słońca i wiatru nie potrafimy jeszcze magazynować.
Deal z tzw. zieloną energią jest bardzo prosty — zachodnie technologie środowiskowe mają dostać kolejny rynek do sprzedaży swoich produktów a europejskie pieniądze zostaną nam pożyczone, żebyśmy sobie mogli kupić te drogie zabawki. Taki model to prosta droga do Trzeciego Świata, a nie do nadrabiania zaległości cywilizacyjnych wobec bogatej Europy. Zabawki droższe, produkty droższe, a kredyty trzeba spłacać.
Wiedzcie pięknoduchy po kulturoznawstwie czy politologii, że istnieją sposoby czystego spalania węgla i my jako państwo w którym jest 85% UDOKUMENTOWANYCH zasobów tego surowca w Europie powinniśmy się sto razy zastanowić jak dojść do „zielonej energii” suchą stopą…….
Aha, jestem wielkim fanem ekologii ale RÓBMY TO MĄDRZE!!!!!
Zgadzam się z Tobą, ale pozwolę sobie dodać, że Islandia nie jedzie na wiatrakach ani słońcu, lecz na stabilnej geotermii i wodzie. Możemy ją więc porównywać do Norwegii (95% energii elektrycznej z wody – globalny lider OZE, o którym cicho, bo nie jest dotacjożerny), ale nie do Danii. Natomiast fakt, że żaden kraj na świecie nie zbudował stabilnej sieci elektroenergetycznej w oparciu o wiatr i słońce. W polskich mediach oczywiście cisza, ale ciekawscy mogą poszperać w poszukiwaniu informacji o głębokim kryzysie australijskiej „zielonej” energetyki. Zwłaszcza na zachodzie, gdzie słońce miało wyprzeć węgiel, i na południu, gdzie wiatr doprowadził już do blackoutów.
Ad. Fauxpas
Masz rację z tą Islandią, geotermia jest bardzo stabilnym żródłem energii, maja szczęście.. Ale i zimno!!!
Brytyjczycy zbadali sprawę OZE bardzo skrupulatnie i na dzień dzisiejszy górną, bezpieczną granicą jest 53% udział tejże w mikście energetycznym, dlaczego? Ano pomyśleli, policzyli i doszli do wniosku, że gdyby wszystkie państwa europejskie przy obecnym stanie techniki przeszły na 100% OZE to blackout byłby OGROMNY, państwa które dzisiaj chwalą się dużym udziałem zielonych żródeł mają „bezpiecznik” w postaci „brudnej” energii z innych krajów — Duńczycy czy Niemcy najwyższe zapotrzebowanie na energię wykazują zimą (inne kraje też) a wtedy słoneczko czy wiaterek to…………………..
Pozdrawiam.
@ Ziomuś1.
Islandia (pomimo siedzenia na wulkanie) ma potężne kłopoty z tą swoją geotermia. Wody termalne o wysokiej temperaturę to w zasadzie roztwory mineralne zawierające sporo kwasu siarkowego. A siarczany – powodują zaje… korozję. Ponadto po oddaniu ciepła zaczynają oddawać i siarczany trudno rozpuszczalne i… raz, dwa, pięć mamy pozarastane wymienniki! Z tym muszą się borykać Islandczycy co kilka lat wymieniając orurowanie w całości. A stal kwasoodporna – jest droga.
Red.Piotruś-Pan!
Jak każde dziecko opowiada pan bajki z mchu i paproci. Duńczycy mogą sobie na to pozwolić bo… blisko do Szwecji i Norwegii, które chętnie udostępnią im nadprodukcję własnych hydroelektrowni. Ma się rozumieć – nic za darmo i z tego jednego (jakże banalnego) powodu prąd w Danii jest najdroższy w Europie. Jak zwykle u Piotra Nowaka propagandą wieje aż cuchnie. Można oczywiście nastawiać kołowrotków (jak w Danii) a później płacić za ,,gotowość dostawy” sąsiadom, którzy mają hydroelektrownie czy atomówki i cieszyć się jak głupek na widok ognia…)
Zamiast podniecać się niezdrowo policz pan JAKĄ REZERWĘ WIRUJĄCĄ trzeba by w Polsce utrzymywać, a co za tym idzie – ILE ZA EMISJĘ BEZ PRODUKCJI PRĄDU PŁACIĆ. A może po prostu jak Duńczycy kupimy sobie ,,gotowość dostaw” w Rosji i Białorusi? Chętnie na taki deal pójdą. Ciekaw tylko jestem skąd kasę na to brać? Może Pan podpowie Red. Nowak?
dobre… a skąd reszta prądu? z zagranicy, a więc z elektrowni konwencjonalnych… poza tym prąd z wiatru jest tani tylko z powodu państwowych dotacji… no i nie każdy kraj jest tak bogaty w wiatry jak Dania :)