Premier Mateusz Morawiecki podczas kampanii samorządowej zapowiadał, że jego partia zamierza przywrócić dawny blask sieci połączeń autobusowych. Jak wygląda realizacja obietnicy przekonują się mieszkańcy województwa podkarpackiego. Rzeszowski PKS ogłosił właśnie likwidacje części połączeń.
– To jest tragedia. Nie mam prawa jazdy, nie mogę poruszać się samochodem, a muszę dojeżdżać codziennie na zajęcia do Rzeszowa. 30 kilometrów nie przejadę rowerem – mówi w rozmowie z Portalem Strajk 23-letnia Anastazja, studentka miejscowego uniwersytetu. Nie ona jedna jest w takiej sytuacji. Problem dotyczy kilkudziesięciu tysięcy mieszkańców aglomeracji, którzy codziennie wsiadają w autobusy, aby dostać się do pracy w stolicy województwa.
PKS zlikwiduje bądź zawiesi kursy do kilkunastu podmiejskich miejscowości. Na domiar złego, połączenia likwiduje również prywatny przewoźnik Arriva, który rozwiązuje swoją bazę w Sędziszowie Małopolskim. Efekt? Z rozkładów zniknie ok. 50 połączeń. Jaki wybór będą mieć mieszkańcy? Przesiadka na samochody, albo bezrobocie. Pewnie jest jedno – zwiększy się ruch kołowy, a to będzie mieć fatalne konsekwencje. – Dobrze działający transport publiczny jest nam potrzebny, jeśli chcemy chronić środowisko czy ograniczyć smog. Jak mamy to robić, jeśli likwidowane są kolejne połączenia? – mówi w rozmowie z „Wyborczą” Dominik Bąk, prezes zarządu Podkarpackiego Stowarzyszenia Miłośników Komunikacji, dodając, że ludność znajdzie się na łasce prywatnych przewoźników, których standard usług woła o pomstę do nieba. Busiarze nie zatrzymują się na wszystkich przystankach, dojeżdżają tam, gdzie im się to opłaca, a nie tam, gdzie istnieje potrzeba społeczna.
Dlaczego PKS likwiduje połączenia? Podobno dlatego, że nie ma pieniędzy. Ceny paliwa rosną, rentowność przejazdów maleje. PKS liczy, że część kosztów wezmą na siebie gminy. Niektóre jednak nie mają na to środków. Zarząd Podkarpackiego Stowarzyszenia Komunikacji miejskiej wystosował list otwarty do Władysława Ortyla, marszałka województwa podkarpackiego. „Pragniemy przypomnieć, że zapewnienie sprawnie działającego transportu zbiorowego jest obowiązkiem województwa” – napisali w liście. Organizacja zwraca uwagę, że takie zaniedbanie może się zakończyć wzrostem bezrobocia i zapaścią gospodarczą.
Ale zaraz, czy to nie premier Mateusz Morawiecki zapowiadał jeszcze niedawno odrestaurowanie sieci połączeń PKS? Oczywiście. Na konwencji samorządowej PiS szef rządu zaprezentował program „Nowoczesna Gmina”, który miał zapewnić środki na odnowę chodników, dworców i autobusów. Premier informował, że plan zakłada również podwojenie środków dla gmin, które będą chciały odbudowywać połączenia autobusowe. – To właśnie zamykanie lokalnych dworców PKS, zwijanie linii autobusowych jest niechlubnym symbolem zwijania się Polski – grzmiał Morawiecki. Jak widać, rządowi nie spieszy się z realizacją obietnic.
Polska trasa koncertowa probanderowskiego artysty
W Polsce szykuje się występ znanego, przynajmniej na Ukrainie artysty i szołmena Antona Mu…
Jak to PiSdzielce – gęba pełna frazesów, a w działaniach całkiem odwrotnie.