Barack Obama wygłosił rytualne doroczne przemówienie o stanie państwa. Składa się ono zasadniczo z bredni i urzędowego optymizmu.

[blocktext align=”left”]Najważniejszymi elementami przemówienia Baracka Obamy były jednak histerycznie niemal zapewnienia o tym, jak znakomicie się ma amerykańska gospodarka oraz jakim to wielkim mocarstwem i najważniejszym globalnym punktem odniesienia są Stany.[/blocktext]Wygłoszone 12 stycznia w godzinach wieczornych przemówienie Obamy było jego ostatnim w tej kadencji. Trwało 70 minut, nie dowiedzieliśmy się niczego nowego — prezydent konającego imperium robi dobrą minę do złej gry.

Duża część przemówienia polegała na operowaniu nic nie znaczącymi frazesami typu „Ameryka może być bardziej bezpieczna, ale to się stanie tylko wtedy, jeśli będziemy pracować razem, jeśli będziemy w stanie prowadzić konstruktywne i racjonalne debaty”. Były też rytualne apele o „naprawę” amerykańskiej polityki: „Lepsza polityka nie oznacza, że musimy zgadzać się we wszystkim. (…) Ale demokracja wymaga podstawowego poziomu zaufania między obywatelami”, obwieszczał amerykański prezydent. Poza tym jednak Barack Obama musiał odnieść się do kilku palących kwestii, od których po prostu nie było ucieczki, jeśli chciał zachować elementarną powagę. Swoją przemowę podzielił na cztery części, poświęcone tym właśnie fundamentalnym problemom.  Najsłabsza i najbardziej banalna była ostatnia część, w której prezydent USA odwoływał się do „wartości”, które „czynią Amerykę wielką” i „z których czerpie siłę”.

– Nie chodzi o poprawność polityczną, ale o zrozumienie, skąd bierze się nasza siła. Świat szanuje nas nie tylko dlatego, że jesteśmy silni, ale również dlatego, że jesteśmy różnorodni i szanujemy każdą religię. Kiedy politycy obrażają muzułmanów, niszczony jest meczet, a w szkole wyzywane jest dziecko, nie sprawia to, że jesteśmy bardziej bezpieczni. To jest po prostu złe. To zdrada tego, co sobą reprezentujemy jako kraj – podkreślał.

Trudno ocenić tę frazę w kategoriach innych niż prymitywne załganie rzeczywistości. Abstrahując od kwestii ew. „zdrady”, której dopuszczają się niektórzy rodacy Obamy warto przypomnieć, że to właśnie laureat Nagrody Nobla Barack Obama zrzucił na kraje muzułmańskie 23 144 bomby. Jego wezwania brzmią w tym kontekście nieszczególnie wiarygodnie. Podobnie jak jego deklaracje o tym, iż dąży i będzie nadal dążył do zamknięcia Guantanamo. W Stanach jest takie powiedzenie — jeśli coś nie działa przez rok, to już na pewno nie zadziała nigdy. W tym przypadku amerykańska mądrość ludowa pasuje znakomicie.

– Skupiając się na walce z tzw. Państwem Islamskim, nie możemy zapominać, że przesadzone stwierdzenia, iż mamy do czynienia z III wojną światową działają tylko na ich korzyść. Masy wojowników i zagubione jednostki planujące zamachy w swoich mieszkaniach czy garażach stanowią olbrzymie zagrożenie dla obywateli i należy ich powstrzymać. Nie zagrażają oni jednak istnieniu naszego państwa. To narracja, którą IS chce, byśmy przedstawiali. Właśnie takiej propagandy używają do rekrutacji – powiedział także Barack Obama. Szkoda jednak, że nie wspomniał, iż najbliżsi sojusznicy USA na Bliskim Wschodzie: Turcja i Arabia Saudyjska nie tylko finansują Państwo Islamskie, ale prowadzą z nim aktywną politykę handlową. Podobnie Obama ocenił, iż głównym źródłem globalnych zagrożeń nie są dziś „imperia zła”, ale „państwa upadłe”. Niestety, nie dodał, które „imperium zła” doprowadziło w ostatniej dekadzie wiele krajów w Azji i na Bliskim Wschodzie do „upadłości”.

Najważniejszymi elementami przemówienia Baracka Obamy były jednak histerycznie niemal zapewnienia o tym jak znakomicie się ma amerykańska gospodarka oraz jakim to wielkim mocarstwem i najważniejszym globalnym punktem odniesienia są Stany.

– Komentarze dotyczące upadku amerykańskiej gospodarki to pustosłowie. To samo dotyczy stwierdzenia, że nasi wrogowie stają się coraz silniejsi, a USA słabsze. Stany Zjednoczone Ameryki to najpotężniejszy kraj na świecie. Kropka. Wydajemy na nasze wojsko więcej niż osiem krajów łącznie. Nasi żołnierze są najlepsi w historii. Żaden kraj nie odważy się zaatakować nas ani naszych sojuszników, bo wie, że to droga do klęski (…) W sprawach międzynarodowych nie dzwonią do Pekinu czy Moskwy z prośbą o przywództwo; dzwonią do nas – mówił prezydent Stanów Zjednoczonych. To tylko jeden z przykładów.

Tak bezpośrednie sformułowania i ich uporczywe powtarzanie daje każdemu bardziej ostrożnemu obserwatorowi jasne przesłanki do stwierdzenia, iż Obama zaklina rzeczywistość, a zarówno Moskwa, jak i Pekin, konkretnie przez niego wskazane, owszem, mają wszelkie szanse urosnąć do rangi realnej konkurencji dla Waszyngtonu przy ustalaniu światowego porządku geopolitycznego. Nie będzie on już tak monocentryczny, jak przez ostatnie 25 lat.

[crp]

 

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. być może to co powiedział Obama „obraża” inteligencję autora felietonu, ale OBAMA powiedział nie to co chciał powiedzieć ALE CO MU KAZALI!! Ja rozumiem, że brzmi idiotycznie dla takiego intelektu jak autor felietonu ale takie są realia polityki USA: tam prezydent to FIGURANT (poczytajcie sobie Wojna o pieniądz, czy Inna Rzeczpospolita jest możliwa). Obama jest jednym z najbardziej inteligentnym z prezydentów USA (prawie jak Kennedy czy FDR) jak Carter był najbardziej „moralnym”. Obama po prostu nie chce „skończyć” jak Carter czy Kennedy. Poczekamy co napisze w swoich pamiętnikach. Sugeruję poobserwować kim byli sekretarze stanu/szefami Rady Bezp. Narodowego oraz szefami Dep.Skarbu u Eisenhawera, Kennedy’ego, Johnsona, Nixona, Reagana, Clintona, Obamy i zobaczycie superciekawe prawidłowości. Aha, George W. Bush był z kolei najbardziej skretyniałem prezydentem USA (coś jak nasz Wałęsa) do tego stopnia, że jak jego matka się dowiedziała, że został prezydentem to miała się zdziwić „myślałam, że to Jeb kandyduje”. (jeb to brat GWB tylko podobno mądrzejszy).

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…