W ostatnich dniach przebywał w Warszawie dyrektor słowackiego Instytutu Pamięci Narodowej Ondrej Krajňák. Z tej okazji Instytut Słowacki zorganizował w Warszawie z nim spotkanie, na którym można było dowiedzieć się, czym różnią się obie instytucje.
Jak poinformował dyrektor Krajňák, słowacki instytut pamięci liczy zaledwie 65 pracowników zatrudnionych w trzech podstawowych działach: archiwum, dziale badawczym oraz edukacyjnym. Taka struktura odpowiada zadaniom, jakie ma realizować instytut na mocy ustawy. Polegają one głównie na archiwizacji dokumentów, ich udostępnianiu i upublicznianiu oraz prowadzeniu działalności informacyjnej i edukacyjnej. W odróżnieniu od polskiego IPN nie posiada on prerogatyw śledczych, które stanowią jedną z głównych, o ile nie najważniejszą, formę działalności polskich specjalistów od pamięci. Słowacki instytut nie posiada zatem, jak to jest w przypadku Polski, własnego pionu śledczego i prokuratorskiego. Może jedynie wnioskować do prokuratury o ściganie czynów uznanych przezeń za zbrodnie.
Jak mówił Krajňák, sądy niejednokrotnie oddalały pozwy wnoszone przez instytut. Tak było m.in. w przypadku Andreja Babiša, czeskiego ministra finansów narodowości słowackiej, który urodził się, studiował i pracował w Bratysławie. Wbrew twierdzeniom instytutu sąd w Bratysławie prawomocnym wyrokiem stwierdził, że Babiš nie był współpracownikiem czechosłowackiej służby bezpieczeństwa. Niepowodzeniem zakończyła się także interwencja słowackiego IPN w sprawie pomnika, który na cześć byłego sekretarza KC Komunistycznej Partii Czechosłowacji Vasila Bil’aka postawili mieszkańcy jego rodzinnej wsi Krajná Bystrá. Kiedy dwaj mężczyźni oblali pomnik czerwoną farbą, władze gminy wystąpiły przeciwko nim o naruszenie gminnej własności. Reakcją ze strony wandali było wniesienie pozwu do sądu o uznanie Bil’aka za zbrodniarza komunistycznego. I w tym przypadku sąd nie uwzględnił argumentacji IPN, starającemu się wykazać jego zbrodniczą działalność i przyznał rację gminie.
Cechą wspólną instytutów pamięci w obydwu krajach jest grzebanie się w przeszłości, wyłuskiwanie tajnych współpracowników byłych służb specjalnych, a także prowadzenie tzw. działalności edukacyjnej czyli po prostu indoktrynacji polegającej na kreowaniu w świadomości społecznej jednostronnego obrazu państwa socjalistycznego zdominowanego jakoby wyłącznie przez represje. Natomiast polski IPN w odróżnieniu od słowackiego pełni nie tylko funkcję historyczno-propagandową, lecz także, zyskując uprawnienia śledcze i prokuratorskie, stał się kolejnym wcieleniem policji politycznej. Ponadto w wyniku przyjętej ostatnio ustawy będzie również dyktował zmiany ulic, placów i innych obiektów użyteczności publicznej starając się wymazać z pamięci narodowej lewicowe postacie i tradycje.
Polska trasa koncertowa probanderowskiego artysty
W Polsce szykuje się występ znanego, przynajmniej na Ukrainie artysty i szołmena Antona Mu…
Warto, aby kontynuować owe porównania naszych udrapowanych we władzę prokuratorów, pretendujących do roli nieomylnych sędziów historii oraz innych , wykonujących oczekiwaną przez społeczeństwo pracę, udostępniających i porządkujących archiwa. W trakcie spotkania zadałem dyrektorowi ze Słowacji pytanie czy siedzibę Instytutu zlokalizowali na początek w restauracji. W Polsce dziwną manierą dążących do solidarności społecznej, zwłaszcza w stolicy, było zaczynanie od kawiarni, albo restauracji, jako obiektu cementującego dusze. Słowacy podeszli o wiele skromniej, oszczędnie i z rozwagą. A przecież od 1938 roku przeżyli kilka zakrętów historii, dzieje nie szczędziły im rozczarowań i ofiar. Potrafili jednak zachować umiar.