Szykuje nam się koalicja prawicy z prawicą, ewentualnie z sektorem bankowym.
Janusz Palikot już żałuje stwierdzenia, że Ryszard Petru został wynajęty przez banki. I dodaje: – Mimo sporów kibicuję Nowoczesnej, żeby znalazła się w parlamencie. Ja nie wykluczam współpracy z Ryszardem Petru, mimo tych procesów sądowych. Łączy nas wiele rzeczy wspólnych. Świeckie państwo, ulgi dla przedsiębiorców, uproszczenia, inny model gospodarki, ukrócenie biurokracji, limit dwóch kadencji.
Natomiast reprezentująca swą twarzą, inteligencją i wdziękiem Zjednoczoną Lewicę Barbara Nowacka na sugestię o możliwy sojusz między ZL i Nowoczesną odpowiedziała, że koalicja, żeby funkcjonować, musi być oparta na wspólnym programie, a tutaj między obiema partiami jest dużo różnic, szczególnie w polityce gospodarczej i społecznej. Jednocześnie przyznała, że z ewentualnymi scenariuszami dla nowego Sejmu trzeba poczekać na wynik wyborów parlamentarnych.
Ta wyraźna zmiana frontu – od oskarżeń o bycie agenturą banków, jak najbardziej słusznych, do formuły „są punkty łączące, ale i różnice”, „nigdy nie mów nigdy” – wynika zapewne z faktu, że nie tylko działacze SLD i TR są raczej neoliberalno-prawicowi, ale także ich elektorat. Pytani o partie drugiego wyboru (czyli jak nie zagłosujesz na ZL, to na kogo?) aż 78 proc. wyborców SLD i TR wskazuje Nowoczesną i PO. Kandydat ZL z Wrocławia tak pisze o ewentualnych przyszłych sojuszach: „Wbrew podsycanym wyborczym emocjom uważam, że polityka polska w ostatnich kilku latach była całkiem niezła. Jak wiecie, lubię Ewę Kopacz i mam nadzieję na koalicję PO-ZL-Nowoczesna (lub PSL)”.
Poproszona o szczegóły propozycji wprowadzenia 40-procentowej stawki podatkowej Wanda Nowicka, kandydatka ZL z listy podwarszawskiej, nie umiała odpowiedzieć na pytanie i wyjaśniła, że „nie zajmuje się gospodarką”. Skądinąd wiadomo, że chowający się za spódnicą Barbary Nowackiej Leszek Miller wielokrotnie ogłaszał gotowość wejścia z PO w koalicję rządową. Taka koalicja, podobnie jak z Nowoczesną, nie jest do pogodzenia z niewątpliwie postępowym i lewicowym w jakiejś mierze programem głoszonym dziś przez Zjednoczoną Lewicę. Stąd zręczne zdanie Nowackiej: „z ewentualnymi scenariuszami dla nowego Sejmu trzeba poczekać na wynik wyborów”. Sam Janusz Palikot w takiej nieformalnej koalicji z PO pozostawał, popierając między innymi wydłużenie wieku emerytalnego. Gdyby jednak tej mniejszości wyborców ZL, która ma lewicowe poglądy, powiedzieć jasno, że w dążeniu do władzy liberalna prawica jest dla tej formacji naturalnym sojusznikiem, to mogłoby zabraknąć głosów na przekroczenie 8-procentowego, koalicyjnego progu wyborczego.
SLD pierwszy krok już uczynił, zawierając sojusz z liberałami Palikota. – Chcemy wygrać, możemy wygrać, więc wygramy! – wykrzykiwał na konwencji wyborczej ZL szef SLD, Leszek Miller. Pytanie: co formacja firmowana przez Barbarę Nowacką zrobi z tym zwycięstwem?
Pęd do władzy w Sojuszu Lewicy Demokratycznej wyjaśniano mi tak: tylko u władzy możemy realizować nasz program i pomagać ludziom. Jednak jeżeli spojrzeć obiektywnie na obietnice wyborcze, to te składane przez PiS są jakoś tam zbliżone do programu SLD, a te PO i Nowoczesnej są z nimi sprzeczne. Jednak Nowacka nie mówi o sprzeczności, tylko o tym, że „są różnice”. Koledzy Leszka Millera wiedzą, że elektorat socjalny zagłosuje na PiS i dlatego walczą o elektorat neoliberalny. Tylko czy tej topniejącej klasy średniej wystarczy dla tylu partii?
Nie tylko wyborcy Zjednoczonej Lewicy mają duże szanse zostać wystrychnięci na dudka. Zbigniew Ziobro nie wyklucza, że w przyszłym rządzie PiS znajdzie się Janusz Korwin-Mikke: – Jego zaplecze wydaje się być czasami całkiem racjonalne, jeśli patrzę na niektóre wypowiedzi i oceny, natomiast sam Korwin-Mikke – wiemy że jest to człowiek bardzo ekscentryczny i chodzący swoimi drogami, więc to nie byłoby łatwe. Tu idzie o Polskę, o budowanie większości, więc trzeba byłoby rozmawiać – zapowiedział Ziobro. Sam Korwin-Mikke nie wykluczył też ewentualnej koalicji z innymi ugrupowaniami: – Nie mówimy „nie” nikomu. Wyboru jednak nie mamy zbyt dużego: PiS to partia socjalistów, Platforma też się zdemaskowała. Rząd jest jednak nieistotny. Najważniejsze są zmiany konkretnych ustaw.
I tu szalony libertarianin trafił w sedno. Ceną każdego sojuszu powyborczego będzie odpuszczenie z realizacji postulatów, z powodu których ludzie oddali swój głos. Dziś poza KORWiNem wszystkie ugrupowania starające się o mandaty składają obietnice socjalne. Wszystkie udają lewicę, by po wejściu do Sejmu okazać się jak zwykle prawicą. Nawet bankowy polityk Petru obiecuje sloganem: „Zasługujesz na więcej”. Wprawdzie obietnica konkretna nie jest, ale wystarczy na zaostrzenie apetytu tych, którzy uważają, że z racji kwalifikacji i pracowitości powinni żyć lepiej i zamożniej.
Na początku powątpiewaliśmy. Nie mieściło nam się w głowie, że człowiek, który do niedawna występował w charakterze bankowego eksperta, stanie się politykiem i wprowadzi do Sejmu partię reprezentującą interesy sektora bankowego. Teraz już wiemy, że wystarczy kogoś regularnie zapraszać do telewizji, potem wydać grube miliony, aby z niczego stworzyć byt polityczny. On samodzielnie rządził nie będzie, ale nie to jest jego zadaniem. Wystarczy, że będzie języczkiem u wagi, pożądanym koalicjantem. Bo alternatywą jest Kukiz, a to oznacza tylko kłopoty. Bo wokół rockmana zostali sprawie sami faszyzujący narodowcy. Palikot, jako bystrzejszy, już zrozumiał tę grę i wycofał się z oskarżeń o reprezentowanie banków przez Petru. Bo Palikot wie, że w Polsce rządzą banki i z tą władzą walczył na pewno nie będzie. Najwyżej się trochę potarguje.
Oczami wyobraźni już widzę ten rząd: na jego czele charyzmatyczna i pragmatyczna Barbara Nowacka, a w jego składzie Kopacz, Miller, Palikot i Petru. A wszystko pod hasłami: „Jakiś rząd być musi, a lepiej, żeby nie był to mniejszościowy rząd PiSu”; „Ocalimy Polskę przed Macierewiczem! Przed talibami. Powstrzymamy recydywę IV Rzeczpospolitej”. A przy okazji uchronione zostaną interesy bankowe, oligarchiczne przywileje tych co górze, sponsorów kampanii, pracodawców, kamieniczników i lichwiarzy. Bo jak śpiewał Kaczmarski w piosence o Reytanie: „Polityk wszakże nie zna słowa zdrada, a politycznych obyczajów trzeba strzec”.
Para-demokracja
Co się dzieje, gdy zasady demokracji stają się swoją własną karykaturą? Nic się nie dzieje…
Piotruś-jesteś Wielki-jesteś sobą.Nie dałeś się zeszmacić stojąc obok,,łże lewicy”.Za to wybaczamy Ci ,że kiedyś należałeś do,,solidaruchów”. Na następne wybory będziesz ty rozdawał karty, tylko patrz,kogo przyjmujesz w swoje szeregi. w pierwszej kolejności pogoń tych,co wchodzili w d…USrAją,którzy chcieli należeć do ,,Nato” i którzy głosowali za ustanowieniem ,,dnia pamięci żołnierzy przeklętych”.
Szanowny Panie Piotrze, moja ikono lewicowości, zrobił Pan wielki błąd nie włączając się do Zjednoczonej Lewicy. Miał Pan szansę nie tylko na „pilnowanie” lewicowości tej formacji, ale przede wszystkim miał Pan wielką szansę na uzyskanie mandatu poselskiego w Warszawie z listy ZL. Pana mandat poselski byłby bardzo pożyteczny dla Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej, RSS i wreszcie dla Pańskiej aktywnej obrony setek biednych ludzi. Być może udałoby się Panu wprowadzić do kampanii wyborczej TTIP, który jest wielkim złem, a nie interesuje się tym nawet pies z kulawą politykierską nogą .
Nie potrafię zrozumieć Pańskiego wyboru.
Obym się myliła, ale obawiam się że Pana wybór i wybór partii Razem może w rzeczywistości umocnić, i to bardzo wyrażnie, niezwykle społecznie grożny POPiS. Obym się myliła.
Pan Ikonowicz napilnował się już lewicowości w SLD. Nawet ostatnio wspominał, jak Długosz opowiadał facjecje o związkach zawodowych w jego firmie. I ja się nie dziwię. Mając takie doświadczenia też bym się na żaden zlew nie nabrał.
Prosze też pamiętać, że pan Piotr nie może kandydować do sejmu, bo władza z niepokornymi sobie poradziła. I ty możesz pobić policjanta!
Szkoda, że nie poszedł z razem.
Bardzo Pana Piotra szanuję. Niestety politykiem nigdy nie umiał być i nigdy się nie nauczy. Szkoda, że nie będzie go w sejmie, szkoda, że popiera tych, którzy posługując się lewicową retoryką działają na niekorzyść tych, którzy jako jedyni mają szansę być nie doskonałą ale jednak reprezentacją lewicy. Głosując na Razem faktycznie oddaje się głos na PO-Pis.
Głosując na Razem oddaje się głos na Razem
Pan Ikonowicz pisze z pewnością o tym co się może zdarzyć ale nie musi. Jego próby zaistnienia w polityce parlamentarnej pokazują że żaden (bo nie ma go w Parlamencie) z niego parlamentarzysta.
Mam nadzieję że także pisane przez niego scenariusze zdarzeń są złe.
I oby Razem i Zjednoczona Lewica dostała się do Sejmu i Senatu z jak najlepszym wynikiem.
Dla mnie im lepiej to tym lepiej a im gorzej to tym gorzej.
Jasno i prosto. Zlew jaki jest, każdy widzi…
Popieram.