Z tego, co wiadomo do tej pory, najgorzej było we Francji i Kirgistanie. W stolicy Kirgistanu Biszkeku grupa kobiet próbowała upomnieć się o swe prawa, ale
manifestacja była bardzo krótka. Lecz nawet tam policja nie była tak brutalna i bezwzględna jak wczoraj wieczorem w Paryżu: kobiety były bite, kopane, straszone psami, aresztowane, dusiły się w gazach łzawiących i w rękach policyjnych robocopów. Reżim Macrona z przemocowego ekstremizmu neoliberalnego ewoluuje w kierunku neofaszyzmu. Tego właśnie obawiały się dziś manifestujące kobiety, przeciw temu walczą. A rządzący boją się ich oporu wobec coraz dzikszego kapitalizmu.
Na wideo paryskiej gazety dyskretnie nie pokazano najbrutalniejszych szarż rozjuszonej policji, ale i tak kraj obudził się wkurzony na klikę szalonego Macrona.
Dziś w tym samym Paryżu i dziesiątkach innych miast naszego kontynentu na ulice wyszły kobiety, wyszli mężczyźni i nawet dzieci, jeśli było jako tako bezpiecznie. Jeśli przejrzeć dzisiejsze hasła i postulaty Międzynarodowego Dnia Walki o Prawa Kobiet, współczesny feminizm skręca w szerszą walkę, prawdziwie społeczną i już nie tylko „płciową”, choć to z niej rodzi się ten powszechny protest.
Może właśnie kobiety mogą zmienić świat? Mimo królowania przesądów, mimo swej gorszej pozycji? W Polsce, dzięki ich walce i dziesięcioleciom socjalizmu, który je wyemancypował jak nigdy w historii, sytuacja jest stosunkowo
dobra, jeśli porównamy się z innymi krajami świata. A jednak i u nas walczą o równe prawa, z czego Polska może być tylko dumna.
Tak, kobiety bywają pomiatane, wykorzystywane, nawet gwałcone, na całym świecie. To, co w ruchu feministycznym jest najbardziej interesujące i co było dziś widać na manifestacjach, to zwrócenie uwagi, że większością mężczyzn pomiata ten sam system symbolicznej przemocy, który wydaje im się czasem naturalny. Ile razy są wykorzystywani,
upokorzeni, ba, zgwałceni przez bezwzględność stosunków społecznych, na które się godzą? Bez poskromienia kapitalistycznej dziczy nie ma mowy o równości praw. Można się cieszyć, że feminizm o korzeniach liberalnych, czy o ambicjach czysto obyczajowych, zaczyna przegrywać w oczach kobiet. Może więcej myślą o wspólnocie niż my?
Dziś na świecie kobiety manifestowały na dwa sposoby: milcząc lub wprost przeciwnie – głośno śpiewając i krzycząc. To, że ten drugi sposób wyraźnie przeważał daje pewną nadzieję, tak samo jak udział mężczyzn w ich manifestacjach. Bo to znaczy, że wszyscy jesteśmy już o kolejny krok dalej, że świadomość strukturalnej niesprawiedliwości rośnie.
Nieważne już wręcz, czy chodzi o zachowanie mężczyzn, którzy nie umieją nad sobą zapanować, czy tych ludzi, którzy panują za pomocą władzy politycznej i pieniędzy, by tę niesprawiedliwość konserwować i
nawet wzmacniać. Popatrzcie na te tłumy, na te dzielne kobiety. Do zwycięstwa daleko, ale serce rośnie.
Syria, jaką znaliśmy, odchodzi
Właśnie żegnamy Syrię, kraj, który mimo wszystkich swoich olbrzymi funkcjonalnych wad był …