Jak działają dyktatury, które na dodatek układają się z Międzynarodowym Funduszem Walutowym, właśnie poznają na własnej skórze mieszkańcy Egiptu. Od lipca czeka ich kolejna podwyżka cen energii elektrycznej. Za to zapowiadanych przez IMF zmian na lepsze jakoś nie widać.
Gdy w 2016 r. władze egipskie na czele z byłym marszałkiem, a obecnie dzierżącym twardą ręką władzę prezydentem Abd al-Fattahem as-Sisim dobijały targu z Międzynarodowym Funduszem Walutowym, fundusz obiecywał złote góry. Północnoafrykański kraj miał w pełni wykorzystać swój potencjał demograficzny i przełamać kryzys wywołany spowolnieniem w branży turystycznej. Na razie jednak Egipcjanie w praktyce dostają nie „dobre zmiany”, a wzrost kosztów życia. Umowa z Funduszem przewidywała m.in. ostre cięcia państwowych subsydiów dotyczących podstawowych produktów i usług. Co prawda badacze problemu ubóstwa wskazywali, że system subsydiów w Egipcie ma szereg wad, a dystrybuowane w jego ramach dobra często trafiają do osób, których sytuacja jest stosunkowo dobra, trudno jednak uznać totalne niszczenie tego systemu za wyjście z sytuacji. W Egipcie w bezwzględnym ubóstwie żyje 27,8 proc. populacji.
Już w 2016 r. ceny produktów żywnościowych i usług typu dostarczanie elektryczności i wody wzrosły o niemal jedną trzecią, rok później cięcie subsydiów doprowadziło do wzrostu cen o kolejne 40 proc., zaś w 2018 r. – znowu o 30 proc. Dziś egipski minister elektryczności Muhammad Szakir zapowiedział, że od lipca prąd będzie droższy „tylko” o 14,9 proc. Jaka będzie z tego korzyść? Egipt zredukuje deficyt budżetowy i otrzyma pozytywne opinie od Międzynarodowego Funduszu Walutowego, który w 2016 r. udzielił mu kredytu na kwotę 12 mld dolarów.
Ta astronomiczna suma pozostaje zupełnie poza wyobrażeniem większości mieszkańców kraju nad Nilem – a zwłaszcza najbiedniejszych, których stać na zakup najmniejszych ilości energii i którzy za te nader ograniczone zasoby muszą od 2016 r. płacić ponad dwa razy więcej. W tym samym czasie spadała również siła nabywcza funta egipskiego – przeciętnie o połowę.
Rząd egipski twierdzi, że społeczeństwo jest w stanie udźwignąć nowe ciężary, a kredyt z IMF w ostatecznym rozrachunku się opłacił. Także przedstawiciele Funduszu twierdzą, że gospodarka egipska stała się bardziej konkurencyjna, mniej uzależniona od wahań koniunktury w regionie i tąpnięć, jakie następują w branży turystycznej np. w reakcji na zamachy terrorystyczne. To jednak głównie okrągłe słowa. Wbrew obietnicom Funduszu nad Nilem nie widać ani szybkiego zmniejszania się liczby osób żyjących w ubóstwie, ani radykalnego spadku bezrobocia (obecnie blisko 10 proc.)
Polska trasa koncertowa probanderowskiego artysty
W Polsce szykuje się występ znanego, przynajmniej na Ukrainie artysty i szołmena Antona Mu…
A co? Czy ktoś organizuje bank po to aby do niego dokładać? A nazwa – pusta rzecz, dywidenda być musi! Jak się kasę pożycza mając kłopoty – to one zazwyczaj jedynie urastają do większych rozmiarów. A udziałowcy MFW zajmują się i innym biznesem. Dlaczego mają nie skorzystać?
Czy w Egipcie jest coś do sprywatyzowania?
-Zamknij się młody -dla waszych dusz i serc -tak dziś wierzących w tą Chciwość i Egoizm -to bardzo dobrze -to bardzo dobrze -że wy w tą chciwość będziecie wierzyć tak do końca -dla was ta wasza wiara w Chciwość aż do końca -jest tak korzystna i bardzo dobra -tylko tych bardzo młodych Amerykanek z NOWEGO JORKU, z CHICAGO, Detroit, Filadelfii i takich Miast -ich tylko będzie trochę szkoda -dla ich Rodziców jest Ten Piękny Koreański teledysk ” ITZY ” ( DALLA, DALLA ) ” M/V ” dla ich Matek albo Ojców na YOU-TUBE z tym LOTNISKIEM i Autostradą !!
Kto rządzi Międzynarodowym Funduszem Walutowym? I wszystko.