16 grudnia 1922 roku doszło do jednego z najbardziej tragicznych wydarzeń w historii II RP. Centrolewicowy prezydent Gabriel Narutowicz został zamordowany przez prawicowego ekstremistę, sympatyka Narodowej Demokracji, malarza Eligiusza Niewiadomskiego. Morderstwo to poprzedzała kampania nienawiści rozpętana przez prawicę. Okoliczności tego wydarzenia i towarzyszący mu klimat polityczny może czytelnik łatwo odtworzyć na podstawie wyboru tekstów źródłowych przygotowanego przez zespół redakcji kwartalnika „Karta”.

II RP, czyli Polska międzywojenna, jest okresem głęboko zmitologizowanym w świadomości Polaków, co pogłębiają niejednokrotnie wydawnictwa popularne i wydawane w ramach polityki historycznej. Tymczasem był to czas głębokich podziałów i konfliktów społecznych i politycznych. Jednym z głównych tematów dzielących prawicę i lewicę był stosunek do zamieszkujących państwo polskie mniejszości narodowych przede wszystkim Żydów, Ukraińców, Białorusinów, Niemców.

W słowie wstępnym Zbigniew Gluza, Prezes Zarządu Ośrodka „Karta”, pisze: „Dla demokratów wszyscy obywatele są równi; dla nacjonalistów Polak-katolik to wyższa kategoria człowieka. Ci ostatni, jako mniejszość polityczna, zaszantażowali kraj odwołując się do racji etnicznych i wyznaniowych”. Mniejszości narodowe były przez wielu Polaków, w tym wielu przedstawicieli władz i elit, uznawane za wewnętrznego wroga.

W książce zamieszczono starannie wyselekcjonowane fragmenty tekstów źródłowych. Są to przede wszystkim fragmenty artykułów w gazetach i wspomnień. Prezentują wydarzenia z drugiej połowy 1922 roku i ich ogląd przez przedstawicieli różnych opcji politycznych. Czytanie fragmentów tekstów źródłowych wydaje się wymagającym zadaniem, ale zapewniam, że tak nie jest. Niewielki wysiłek się opłaca.

Warto na początek przytoczyć słowa z expose premiera Juliana Nowaka, który 3 lipca 1922 roku mówił: „W naszej Konstytucji wszelkie mniejszości narodowe mają zastrzeżone należne im prawa. O ile twardo i nieustępliwie będziemy przestrzegać, aby obywatele Polski stali bez zastrzeżeń na gruncie państwowości polskiej, to z drugiej strony zasadą naszą jest, aby każdy obywatel Państwa Polskiego czuł się w nim narodowo i kulturalnie u siebie.”

Już jednak stanowisko „Polski Zbrojnej” wyrażone w artykule z 18 sierpnia 1922 roku może budzić pewien niepokój. Autor ostrzegał w nim przed blokiem mniejszości narodowych i nawoływał: „Żywioł polski na Kresach, tak wschodnich jak i zachodnich, musi ocknąć się w obliczu niebezpieczeństwa”.

Również Tadeusz Hołówko, członek Rady Naczelnej Polskiej Partii Socjalistycznej na łamach „Robotnika” negatywnie oceniał powstanie „burżuazyjnego” bloku mniejszości narodowych. Miało to, jego zdaniem. świadczyć o tym, że mniejszości narodowe nie żywią zaufania do społeczeństwa polskiego.

Odezwa Związku Ludowo-Narodowego (endecji – przyp. T.M.S.) z 26 września 1922 roku do kobiet polskich głosiła zaś, że „Przez czteroletnie rządy lewicy socjalistyczno- ludowej stoimy nad przepaścią gospodarczą”. Tymczasem rządy w latach 1918-1922 sprawowała przez większośćczasu centroprawica (wyjątkiem był rząd Moraczewskiego trwający od listopada 1918 roku do stycznia 1919).

Interesujący jest artykuł liberalno-demokratycznego „Przeglądu Wileńskiego” z 26 września 1922 roku. Podkreślano tam, że Polacy wyrzucali na bruk litewskie gimnazja i ochronki, a działaczy litewskich „bez sądu wysyłano za granicę”. Represje spotkały też inne mniejszości. I tak „zabierano mury białoruskiego seminarium nauczycielskiego w Borunach, rujnowano pracę kooperatyw białoruskich na Grodzieńszczyźnie”. Co do ludności prawosławnej to między innymi „Jej cerkwie, kaplice i cmentarze do dziś noszą często na sobie piętno profanacji nie zawsze dokonanej tylko ręką głupca nieodpowiedzialnego.” Podkreślano też, że kilkuset kapłanów unickich w Galicji przeszło przez polskie areszty i więzienia. Jednocześnie jednak, pewnym niemiłym zgrzytem w „Przeglądzie Wileńskim”, były z dzisiejszej perspektywy słowa: „Nikt oczywiście nie uważa za objaw normalny a pożądany dla kraju i narodu takiego jak dziś, ześrodkowania w rękach żydowskich kapitału (…).” Liberałowie przestrzegali jednak przed wybuchem nastroju pogromowego. Blok mniejszości narodowych był, ich zdaniem, naturalną reakcją na rozhukany nacjonalizm.

Wyraźnie skonfliktowane były ze sobą lewicowe PSL „Wyzwolenie” i „Chrześcijański Związek Jedności Narodowej” czyli sojusz wyborczy obejmujący endecję i chadecję. W odezwie wyborczej „Wyzwolenie” przestrzegało przed „reakcją” i „ustawami uchwalonymi w interesie dziedziców i bogaczy”. Jednocześnie jednak kontrowało padające często z prawej strony sceny politycznej oskarżenia o nadmierny radykalizm i ideowe pokrewieństwo z komunistami: „Powiedzą wam, że jesteśmy bolszewikami, ale kiedy się na wojnie przeciwko bolszewikom lała przeważnie krew chłopska i robotnicza to szlacheccy synkowie czepiali się kancelarii i urzędów najczęściej.(…) Mówią wam również, że walczymy z religią, burzymy kościoły i wywracamy krzyże. Jeszcze jedno bezecne kłamstwo. Nie walczymy z Kościołem, walczymy w obronie Polski Ludowej, ze złymi sługami Kościoła”.

Ciekawe są zamieszczone fragmenty odezwy Chrześcijańskiego Związku Jedności Narodowej. Pisano w niej o potrzebie praworządności, zahamowania drożyzny, obiecywano zabezpieczenie starości pracowników wszystkich kategorii. Deklarowano: „Małorolnym i bezrolnym chłopom państwo powinno przyjść z pomocą- nie na papierze i w hasłach wyborczych, lecz z pomocą istotną w budowlach, inwentarzu, zbożu gotówce”. Wspominano o potrzebie odpolitycznienia wojska. Jednak niepokojąco brzmią następujące słowa: „Wreszcie rzecz najważniejsza: w Rzeczpospolitej Polskiej tylko Naród Polski może być gospodarzem i żadnym obcym przybyszom ani mniejszościom narodowym nie może sobie pozwolić siadać sobie na kark”.

Odnieść można wrażenie, że w miarę przybliżania się terminu wyborów do Sejmu i Senatu sytuacja polityczna się zaostrzała. 27-29 X 1922 roku miał miejsce we Włoszech słynny marsz faszystów na Rzym i zdobycie przez nich władzy. Tymczasem w Polsce socjalistyczny „Dziennik Ludowy” z 1 listopada 1922 roku donosił: „Od kilku dni stał się Lwów widownią niesłychanego terroru endeckich pałkarzy”. Setki młodych ludzi „uzbrojonych w kastety specjalne kije i broń” oczyszczało teren miasta z przeciwników politycznych, atakując Żydów i Ukraińców, żądając numerus clausus. Atakowano też lekarzy i lekarki pochodzenia żydowskiego chcąc usunąć ich ze szpitali i klinik.

Wybory do Sejmu odbyły się 5 listopada 1922 i wygrał je Chrześcijański Związek Jedności Narodowej z 163 głosami na 444. Jednak popularny endecki dziennik „Gazeta Poranna 2 grosze” 17 listopada twierdził, że „O przyszłym rządzie i o polityce polskiej w ogóle Żydzi rozprawiają z taką swobodą i pewnością, jakby Polska cała była już ich kahalnym podwórkiem, na którym wszystko dziać musi się dziać wedle woli żydowskiej (…)”.

Żydom endecki szmatławiec przypisywał chęć przebudowy Polski na „Judeo-Polskę” a także dwulicowość „Oni są bezczelni i nachalni. Łatwo przedzierzgają się na „internacjonalistów”, postępowców i „neutralnych” nie przestając być nigdy Żydami”.

Innymi słowy – wedle endeków nie istniało coś takiego jak polityczne centrum, widzieli oni świat wedle czarno białych kategorii i myśleli kategoriami zaczerpniętymi z „Protokołów Mędrców Syjonu”.

Warto zauważyć, że przy otwarciu Sejmu przez Marszałka Piłsudskiego prawica konsekwentnie okazała mu brak szacunku, jej posłowie ostentacyjnie nie wstali, by go powitać. Sytuacja skomplikowała się gdy 4 grudnia 1922 roku Piłsudski odrzucił na posiedzeniu Rady Ministrów propozycję kandydowania na prezydenta, podkreślając znaczenie kompromisu dla dobrego funkcjonowania demokracji.

Połączone w Zgromadzenie Narodowe obie izby parlamentu głosowały więc 9 grudnia 1922 r. nad kandydatami na urząd Prezydenta RP.

Kandydowali: Jan Baudouin de Courtenay, popierany przez mniejszości narodowe, Ignacy Daszyński, popierany przez Polską Partię Socjalistyczną, Gabriel Narutowicz, bezpartyjny, popierany przez Polskie Stronnictwo Ludowe „Wyzwolenie”, Stanisław Wojciechowski popierany przez Polskie Stronnictwo Ludowe „Piast”, hrabia Maurycy Zamoyski, popierany przez kilka partii prawicowych.

Głosowano nad kandydatami w turach, po każdej turze odpadał kandydat mający najmniejsza liczbę głosów. Gabriel Narutowicz wygrał głosami lewicy, ludowców i mniejszości narodowych uzyskując przewagę nad obszarnikiem hrabią Maurycym Zamojskim.

Od 9 do 11 grudnia 1922 roku miały miejsce w Warszawie zamieszki inspirowane przez endecję. Rozgłaszano plotki, że Narutowicz jest masonem „ateuszem” (w rzeczywistości był bezwyznaniowy), że nie ma obywatelstwa polskiego, że nie mówi w ogóle po polsku, nazywano go „pachołkiem żydowskim”. 11 grudnia szczególne nasiliły się zamieszki w centrum Warszawy. W starciach PPS-owców z endekami zginął wówczas robotnik Jan Kałuszewski, a kilkanaście osób zostało rannych. Jak wspominał poseł PPS Adam Pragier „Policja zachowywała się całkiem biernie.” 11 grudnia był też dniem zaprzysiężenia Narutowicza, ale większość posłów i senatorów prawicy zbojkotowała tę uroczystość.

Nastroje stawały się coraz bardziej radykalne o czym świadczyć może odezwa Komisji Parlamentarnej Chrześcijańskiego Związku Jedności Narodowej usprawiedliwiająca „patriotyczne” rozruchy i głosząca: „Stało się jasne dla każdego, że opanowawszy od wieków handel, przemysł i miasta polskie, teraz, stojąc na czele obcych narodowości, Żydzi chcą opanować nawet Rzeczpospolitej”. Podobne akcenty można znaleźć w odezwach Młodzieży Wszechpolskiej i innych organizacji związanych z obozem narodowym.

Warto przy tym podkreślić, że Gabriel Narutowicz był politykiem wyjątkowo umiarkowanym. Świadczy o tym relacja Stanisława Thugutta przewodniczącego PSL „Wyzwolenie”, który 15 grudnia odwiedził Prezydenta w Belwederze i relacjonował: „Oświadczył mi (Prezydent- przyp. T.M.S.), że postanowił uspokoić kraj swoją dobrocią i taktem, a za kilka miesięcy spodziewa się móc utworzyć umiarkowany rząd, odciągnąwszy od prawicy chadecję”. W wywiadzie udzielonym tego samego dnia „Kurierowi Polskiemu” Narutowicz powiedział „Nie szukałem władzy. Osobiście życzyłem zwycięstwa współzawodnikowi dla którego mam wysokie poważanie”.

16 grudnia zamordowany został Prezydent Narutowicz. Bezrobotny malarz sympatyzujący z obozem narodowym, Eligiusz Niewiadomski czterema strzałami z rewolweru zabił Narutowicza odwiedzającego galerię sztuki w warszawskiej Zachęcie.

Zamach jedynie częściowo ostudził nienawiść prawicowych gazet i endeckiej ulicy. „Gazeta Poranna 2 grosze” pisała wprawdzie o grozie i bólu oraz tragedii, jednak obłudnie twierdziła: „Tragedia wczorajsza jest groźną oznaką położenia, w jakie nas wpędziły wpływy obce, międzynarodowe, żydowskie, skoro zaczynamy wbrew narodowemu charakterowi i tradycjom nawzajem się mordować”.

Wiele osób cieszyło się z tragicznej śmierci Prezydenta. Gdy 19 grudnia chowano Narutowicza a z Belwederu wyruszył kondukt pogrzebowy Prezydenta żegnały wprawdzie tłumy, ale jak odnotowywał socjalista Herman Lieberman dawało się też słyszeć głosy „O, żydowski prezydent”.

Co ciekawe, gdy 20 grudnia 1922 roku Zgromadzenie Narodowe wybrało prezydentem Stanisława Wojciechowskiego, znowu decydujące okazały się głosy przedstawicieli mniejszości narodowych.

Warto wczytać się w zeznania Niewiadomskiego złożone 30 stycznia 1923 r. podczas procesu o zabójstwo Prezydenta. Zabójca mówił wtedy, że pierwotnie planował zabić Piłsudskiego, którego nazywał twórcą Judeo-Polski. Szczególne miejsce poświęcił też w zeznaniach socjalizmowi, uznając tę ideologię za rezultat spisku żydowskiego mówiąc: „Walka klas okazała się genialnym środkiem do rozsadzania społeczeństw aryjskich i do odwracania ich uwagi od walki ras, od podboju żydostwa”.

Po wykonaniu wyroku śmierci na Niewiadomskim, wiele prominentnych przedstawicieli obozu narodowego, np. pisarz Adolf Nowaczyński, usprawiedliwiało czyn Niewiadomskiego. Nowaczyński pisał o rzekomym satanizmie Żydów, nazywając ich „demonem ludzkości”, antychrystowską mniejszością, czy też „polipem”.

Jak zauważał Jean Baduin de Courtenay w artykule w „Myśli Wolnej” – dla upamiętnienia Niewiadomskiego zakładano biblioteki jego imienia, a „na pomnik dla niego zbiera się datki dawane z zapałem nawet przez urzędników państwowych”.

Dziś antysemityzm i teorie spiskowe nadal szerzą się, szczególnie wśród skrajnej polskiej prawicy. Dochodzi do wyparcia ze świadomości zbiorowej pełnej niejednokrotnie bolesnych wydarzeń historii międzywojnia. Tym bardziej warto podziękować zespołowi kwartalnika „Karta” za trafny dobór tekstów źródłowych do niewielkiej, ale ważnej książki.

 

Zespół redakcji kwartalnika „Karta” , „Zabójstwo Narutowicza. Kres demokracji w II RP.”, Fundacja Ośrodka „Karta”, Dom Spotkań z Historią, Warszawa 2022.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Argentyny neoliberalna droga przez mękę

 „Viva la libertad carajo!” (Niech żyje wolność, ch…ju!). Pod tak niezwykłym hasłem ultral…