W sobotę minęła rocznica pierwszego wystąpienia Żółtych Kamizelek. W szczycie popularności ten ruch protestu, który zaczynał od sprzeciwiania się podwyżkom podatku od paliw, uderzającym głównie w pracowników z prowincji, mobilizował setki tysięcy ludzi. Nie przeszkodziło to prezydentowi Macronowi kontynuować polityki neoliberalnych „reform”. Wczoraj gromadzące się w Paryżu Kamizelki zostały już tradycyjnie potraktowane gazem łzawiącym.
W dniu sobotniej mobilizacji, również już tradycyjnie, zamknięte zostały Pola Elizejskie i 23 stacje metra w centrum miasta. Sam zaś wiec Żółtych Kamizelek na Placu Włoskim (Place d’Italie) w 13 dzielnicy został błyskawicznie uznany za nielegalny, gdyż grupa radykalnych demonstrantów z czarnego bloku zniszczyła placówkę banku HSBC położoną przy placu. W innym miejscu, przy Porte de Champerret doszło do przepychanek między protestującymi i policją, ponadto funkcjonariusze przepędzili manifestantów, którzy zamierzali blokować metropolitalną obwodnicę. Prefekt Didier Lallement ogłosił wówczas, że odwołuje wydane wcześniej zezwolenie na przeprowadzenie demonstracji. Ponad 100 osób zatrzymano.
Zgromadzenia miały miejsce również poza Paryżem. Brało w nich udział po kilkaset-kilka tysięcy osób. Wiece Żółtych Kamizelek nie budzą już takich emocji jak jeszcze wiosną tego roku. Ruchowi protestu, spontanicznemu i pozbawionemu jasnego kierownictwa, udało się doprowadzić do odwołania podatku od paliw, który był praprzyczyną wystąpień. Inne, dalej idące postulaty, jak dymisja prezydenta Macrona czy zwiększenie zakresu mechanizmów demokracji bezpośredniej, zostały zignorowane. Podczas demonstracji ponad dwa tysiące osób odniosło rany, kilkadziesiąt – ciężkie obrażenia. 11 osób straciło podczas protestów życie.
Gdy media korporacyjne ubolewały w rocznicę głównie nad stratami, jakie poniosła francuska gospodarka w wyniku niepokojów – CNN wyliczył 850 mln euro po stronie biznesu i prawie 300 mln po stronie państwa – w społeczeństwie nadal tli się gniew. 14 listopada stanęła po raz kolejny służba zdrowia, zaś na 5 grudnia planowany jest strajk generalny przeciwko antyspołecznej reformie emerytalnej. Żółte Kamizelki zamierzają brać udział w protestach wspólnie z organizacjami związkowymi.
Polska trasa koncertowa probanderowskiego artysty
W Polsce szykuje się występ znanego, przynajmniej na Ukrainie artysty i szołmena Antona Mu…
Zdziałali coś?
Chyba nic.
Thatcheryzm w Pałacu Elizejskim kwitnie i rozwija się dalej. Jeżeli nie będie buntu generalnego, nie stanie WSZYSTKO te demonstracje sa psu na budę. Jest wola rządzących aby opór prolstwa złamać – to się go złamie.
Proszę przypomnieć sobie masowe strajki w GB w połowie lat 80 ub stulecia. Pomimo poparcia przez kolejarskie związki Żelazna Lady zrobiła co chciała wygrywając po drodze wojenkę o Falklandy/Malwiny.
Bogaci mają policję, prywatną ochronę, służby tajne na swoje usługi. Mają pełne sejfy i gdzie by się nie pojawili zawsze będą witani z otwartymi ramionami jak onegdaj książęta udzielni. A prole? Tylko nieliczni mają jakieś oszczędności, a związki zawodowe nie mają czym płacić za strajki.
I nie myślcie sobie, że Skorpion źle życzy francuskim związkowcom. Skorpion po prostu jest realistą i ma ponad pół wieku dorosłych doświadczeń.