Ciągle nie ma ostatecznego porozumienia między rządem a protestującymi górnikami. Podczas negocjacji w czwartek 24 września ustalono pewne gwarancje dla pracowników, ale do całościowego, rozłożonego w czasie planu transformacji przemysłu na Śląsku nadal daleko.
Z jednej strony według nieoficjalnych doniesień z kolejnej tury rozmów strony bliskie są podpisania porozumienia – podaje Polska Agencja Prasowa. Z drugiej – nie ma kompromisu w sprawie daty ostatecznego zamknięcia kopalń. Górnicy chcą, by był to rok 2060. Rząd, który we wcześniejszej – zdaje się, już nieaktualnej – strategii energetycznej zapisał rok 2040, teraz przekonuje do r. 2050. Związkowcy przyznają, że w tym punkcie między stronami są „spore rozbieżności”.
Nadal również rozmowa toczy się o zamykaniu kopalń lub powstrzymaniu się od tego kroku. Sporządzenie kompleksowego planu transformacji regionów górniczych, połączonego z przekształceniami w miksie energetycznym, w dalszym ciągu odkładane jest na później. Jest jedynie deklaracja, że Polska miałaby realizować niemiecki model odchodzenia od węgla – w Niemczech byli pracownicy górnictwa znaleźli zatrudnienie m.in. w dynamicznie rozbudowywanym sektorze OZE.
Górniczym związkom udało się natomiast wywalczyć podstawowe gwarancje dla robotników, którzy obecnie pracują w kopalniach: górnicy dołowi mieliby mieć gwarancję zatrudnienia aż do momentu przejścia na emeryturę. Pracownicy, których przeniesienie do innych kopalń, w razie zamknięcia tych, gdzie pracują obecnie, byłoby niemożliwe, mieliby zostać objęci systemem osłon. Gwarancje zatrudnienia dostaną również pracownicy zakładów przeróbki mechanicznej węgla.
Jako że porozumienie ciągle nie zostało podpisane, związki zawodowe nie przerywają podziemnego protestu w siedmiu kopalniach (przyłączyło się do niego ok. 400 górników) ani nie odwołują zaplanowanych demonstracji, w tym wielkiego marszu przez Rudę Śląską – miasto żyjące wokół trzech kopalń, które w razie ich zamknięcia bez żadnej alternatywy byłoby skazane na upadek.
– Trzeba jak najszybciej odejść od energetyki opartej o paliwa kopalne i oprzeć polski miks energetyczny na kombinacji maksymalnego udziału OZE oraz energetyki jądrowej jako stabilnej bazy. Musi to się dziać z poszanowaniem interesów społecznych. To naprawdę da się zrobić – przekonuje na Facebooku Maciej Konieczny, poseł Lewicy Razem. – Tym bardziej, że choćbyśmy zamknęli w ciągu sekundy wszystkie polskie kopalnie, to nie przybliży nas to do celu ani o milimetr, o ile wcześniej nie stworzymy alternatywy dla elektrowni węglowych. Po prostu będziemy importować węgiel z zza granicy. Uratujemy miejsca pracy w górnictwie, ale nie u nas.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…