Organizacje humanitarne informują o koszmarnych warunkach, w jakich żyją uwięzieni w Grecji uchodźcy. Nie mają dokąd i jak wrócić, dalsza podróż nie jest możliwa, na miejscu nie mogą się spodziewać żadnej pomocy.
Północne granice owładniętej kryzysem ekonomicznym i społecznym Grecji są zamknięte, wydostanie się z kraju przez przybyszów z Afryki i Azji Mniejszej jest niemal niemożliwe i bardzo niebezpieczne. Tysiące ludzi koczują na ulicach Pireusu, podateńskiego portu w koszmarnych warunkach. Jak alarmuje Human Rights Watch, potrzebna jest natychmiastowe wsparcie. Obecnie jedyna pomoc, jaka dociera do migrantów i uchodźców, pochodzi od wolontariuszy organizacji pozarządowych. W tej chwili w porcie żyje tak ok. 5 tys. ludzi.
„Koszmar, który ma miejsce w Pireusie, to bezpośredni skutek porażki Europy, której odpowiedź na kryzys u jej brzegów była niezgodna z prawem i pozbawiona elementarnej empatii” – piszą autorzy raportu HRW. „Mężczyźni, kobiety i dzieci śpią w poczekalniach, na dworcach, w pustostanach czy pod samochodami. Nie zapewnia się im żadnego bezpieczeństwa ani podstawowych warunków sanitarnych”. Jak alarmuje organizacja, najtrudniejsza jest sytuacja kobiet, narażonych na przemoc seksualną.
Na terenie Grecji znajduje się obecnie ok. 50 tys. migrantów. Jak podają władze, w czwartek do wysp na Morzu Egejskim po raz pierwszy od miesięcy nie przypłynęła żadna łódź. Być może jest to konsekwencja „paktu z diabłem”, czyli podpisanych z Turcją porozumień, być może patroli NATO, a być może po prostu panującego sztormu.
Wśród uwięzionych migrantów, zwłaszcza tych przebywających na północy, w obozie Idomeni, gdzie w równie strasznych warunkach żyje ok. 14 tys. ludzi, dochodzi do coraz ostrzejszych napięć i protestów. W środę dwóch mężczyzn usiłowało dokonać samospalenia w proteście przeciwko polityce „Twierdzy Europa”. Z obawy przed zamieszkami z obozu wycofały się organizacje pozarządowe. Władze greckie twierdzą, że zrobiły wszystko, co mogą i że prowadzą przytułki dla bezdomnych, jest jednak jasne, że wycieńczona sterowanym z Berlina i Brukseli kryzysem ekonomicznym Grecja nie jest w stanie poradzić sobie z tysiącami wymagających pomocy humanitarnej uchodźców.
– Idomeni to wystawa ludzkiego nieszczęścia, to nie jest miejsce, gdzie ktokolwiek powinien się znaleźć – mówi Babar Baloch z UNHCR, który spędził w obozie ostatnie trzy tygodnie. – Ludzie są wykończeni, sfrustrowani i zdesperowani, może się wydarzyć wszystko – twierdzi. – Jest jasne, że Europa próbuje przerzucić na Grecję ciężar radzenia sobie z kryzysem migracyjnym i że przynosi to fatalne skutki.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
jak to nie mają do czego wrócić w Syrii jest pokój trzeba tyklo zakasać rękawy i brać się do odbudowy tak jak zrobili to Polacy po wojnie , tyle że te nieroby jechały po zasiłki a nie do pracy , podstawić pontony i z powrotem do Afrykiiiiiii
Trzeba było pilnować granicy, bracia Grecy. Nie macie straży przybrzeżnej? Policji? Straży granicznej? Wojska?
Wpuściliście sobie do domu hordę, to teraz sobie z nią radźcie…
1) „Jak alarmuje organizacja, najtrudniejsza jest sytuacja kobiet, narażonych na przemoc seksualną.”
Wyjaśnijcie, proszę, czy to Grecy robią sobie polowania na uchodźczynie czy też właśnie rozpowszechniacie stereotyp o uchodźcach gwałcicielach?
2) 'W środę dwóch mężczyzn usiłowało dokonać samospalenia w proteście przeciwko polityce “Twierdzy Europa”.’
A nie mogli tego zrobić na terenie swojego kraju? Albo walczyć o ten kraj? Albo go odbudowywać? Nie mają tam przeciw czemu protestować?
Przepraszam, wpis powinien znaleźć się poziom wyżej, nie jako odpowiedź.
Wpis powinieneś zachować dla siebie…