Skrajnie prawicowe grupy, które uniemożliwiły przeprowadzenie parady równości w Tbilisi, rozpętując prawdziwą falę homofobicznej przemocy, znowu dały o sobie znać. Gdy przed gruzińskim parlamentem odbywał się wiec solidarności z pobitymi, bojówkarze zjawili się ponownie.

Pokojowe zgromadzenie, w milczeniu sprzeciwiające się przemocy i homofobii, zostało obrzucone kamieniami. W końcu jego uczestnicy – politycy opozycyjni, aktywiści LGBT i nieobojętni obywatele, łącznie kilka tysięcy osób – rozeszli się na wyraźną prośbę policji.

Dziennikarzy, którzy pokazywali protest, daleko od parlamentu odwiozła policja. Zdjęcia kilkudziesięciu pobitych przedstawicieli mediów obiegły w poprzednich dniach cały świat i były dla Gruzji, aspirującej do NATO i integracji europejskiej, prawdziwą kompromitacją.

Skrajna prawica nie odpuściła

Gdy pokojowy protest się zakończył, skrajnie prawicowi bojówkarze natychmiast wkroczyli na jego miejsce. Pozostawiona na miejscu flaga Unii Europejskiej oraz tęczowe flagi zostały podpalone. Niszczeniu symboli LGBT towarzyszyły głośne pokrzykiwania, że i oni sami powinni spłonąć.

Policja, która niewiele wcześniej zakończyła pokojowe zgromadzenie, tym razem nie zrobiła nic. Funkcjonariusze w pełnym rynsztunku spokojnie obserwowali, jak religijni fundamentaliści i inni skrajni prawicowcy palą flagi i wznoszą pełne nienawiści okrzyki. Wcześniej, co prawda, zatrzymali grupę osób, które najbardziej agresywnie starały się sforsować prowizoryczne ogrodzenie oddzielające prawicowe zgromadzenie od milczącego wiecu przeciw przemocy.

Wcześniej w różnych miastach Gruzji odbywały się zgromadzenia solidarnościowe dziennikarzy. Reporterzy i inni pracownicy mediów domagali się, by policja chroniła ich przed przemocą, gdy relacjonują uliczne wydarzenia. Wyrazili również oczekiwanie, że policja potraktuje poważnie śledztwo w sprawie napaści na dziennikarzy przed odwołaną paradą równości i znajdzie sprawców. Do tej pory zatrzymanych zostało 11 osób podejrzewanych o udział w pobiciach.

Władze to zaplanowały?

Gruzińska opozycja nie ma wątpliwości, że wszystkie wydarzenia ostatnich dni odbyły się za wiedzą i zgodą najważniejszych osób w państwie.

– To była dobrze zorganizowana specjalna operacja przeprowadzona wspólnie przez rząd i przez Patriarchat Gruziński. To, co widzieliśmy, to była ciemność, która pochłania postęp tego kraju, ciemność, która zabija przyszłość naszych dzieci – powiedział o uderzeniu prawicowych bojówek Zurab Dżaparidze, lider opozycyjnej partii Girchi – Więcej Wolności.

Premier Gruzji, jeszcze przed terminem parady, krytykował sam pomysł wydarzenia promującego równe prawa dla osób LGBT+. Chociaż jego kraj uważa się za stuprocentową demokrację, gwarantującą wolność słowa i protestu, twierdził, że parada nie powinna się odbyć, gdyż wywoła tylko podziały, a nawet zainspiruje zamieszki.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…