Budżet może się walić, nie domykać, zawisnąć na jednej kontrowersyjnej reformie… ale kasa na pranie mózgu społeczeństwu i realizowanie historycznych obsesji znaleźć się musi.

W lewicowej i lewicującej bańce mediów społecznościowych furorę robi dziś wykres obrazujący wzrost wydatków na Instytut Pamięci Narodowej. Wiadomość nie jest tak naprawdę nowa; to, że budowniczowie jedynej słusznej historii żądają zwiększenia swojej puli pieniędzy o prawie 1/4 było wiadomo już pod koniec sierpnia. Wtedy, gdy wszyscy ekscytowali się nadchodzącymi wyborami, zapowiedź przeszła bez echa. Co innego teraz, kiedy PiS zdążył wybory wygrać, zapomnieć o swojej opiekuńczo-socjalnej retoryce z kampanii i nonszalancko przerzucić na inny cel część środków z funduszu solidarnościowego przeznaczonego dla niepełnosprawnych. Teraz priorytety prawicy widać jak na talerzu.

PiS zbudował już tyle koślawego państwa niby-opiekuńczego, ile chciał i był w stanie. Dalej nie pójdzie: nie pozwolą ani wolnorynkowe fantazmaty, które siedzą w prawicowych głowach, ani realne wpływy międzynarodowego kapitału, który, gdyby naprawdę poczuł się zagrożony, tupnąłby nogą dziesięć razy mocniej niż Unia Europejska w swoich wezwaniach do respektowania praworządności (i PiS o tym wie). Jeśli można się więc spodziewać po tej władzy jakichś nowych inwestycji, to w propagandę właśnie. Telewizyjną o teraźniejszości i historyczną o przeszłości, a do tego postępująco prymitywną.

Bo gdy spojrzymy na mijający rok i na sposób wydania przez IPN tych marnych 342 mln, jakimi dysponował przez ostatnie 12 miesięcy, musi przejąć nas trwoga – nawet jeśli pamiętamy, jaki był pożytek z tej instytucji w latach poprzednich i nie oczekujemy wiele. IPN przekroczył w 2019 r. granice, które jeszcze kilka lat wcześniej kwitowaliśmy wzruszeniem ramion i słowami „nie odważą się”. Głównym bohaterem polskiego ruchu oporu w czasie II wojny światowej została Brygada Świętokrzyska, która więcej kolaborowała z nazistami i wycofywała się, niż z kimkolwiek walczyła. Dowiedzieliśmy się również w tym roku, że bezkarnie zabijać można nie tylko komunistów – to wpajają nam prawicowi historycy od dawna – ale też przedstawicieli mniejszości wyznaniowych i narodowych. Mają oni przyjąć do wiadomości, że „Bury” bohaterem jest, a to, że spalił pięć wsi pod Hajnówką i Bielskiem to nic, bo mógł spalić więcej, natomiast bohater „Łupaszka” nie odpowiada za zabójstwa dokonane przez swoich podkomendnych, skoro bezpośrednio na miejscu tych zabójstw go nie było. Lekcję od IPN dostali również mieszkańcy tych miast, którzy na własne nieszczęście zbyt dosłownie rozumieli pojęcie „samorząd lokalny” i chcieli w nazwie ulic upamiętnić lokalną właśnie historię robotników i fabryk. Nie wolno! Robotnik znaczy czerwony, a Red is bad! Zgoła co innego dostają natomiast od IPN nacjonaliści: w roku 2019 r. kolejni działacze i sympatycy ONR zasilali szeregi kreatorów pamięci zbiorowej. Tylko czekać, jakie jeszcze granice w manipulowaniu przeszłością zostaną przekroczone.

Chciałoby się na koniec napisać, że pozytyw z tego przekraczania granic jest przynajmniej taki, że znaleźli się ludzie na lewicy i nie tylko, którzy, nasłuchawszy się tych prawicowych baśni, w końcu powiedzieli stanowcze „nie”. Fanatycy, topiący swoje miliony w tropieniu pomników partyzantów z niewłaściwym uzbrojeniem, nagle przekonali się, że są miejsca w Polsce, gdzie mieszkańcy chcą o tych partyzantach nadal pamiętać i wcale nie marzą o tym, by żyć przy kolejnej ulicy „Łupaszki”. Tak wojowali z lewicowymi bojownikami, że lewica w końcu zaczęła swoich bohaterów bronić – czy to przypominając, jak egalitarną wizję Polski kreślili powstańcy warszawscy, czy to ostatnio odważnie przypominając, że w 1945 r. miało miejsce wyzwolenie, ba, ocalenie narodu przed biologiczną zagładą. Propaganda, dochodząc do ściany, napotyka coraz poważniejszy opór.

Ale tych wydanych milionów dalej szkoda. Tyle jest lepszych celów, na które mogły się przydać!

patronite

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Ciekawy wykres. Wyraźnie widać, że kaczka sypie szmalem na fanatyków, a Kaczor Donald nie cofa tego szmalu. Ale żeby postkomóchy nie ukróciły tej szujni? Niejedna to rzecz, którą Genosse Mjóller spieprzył.

    1. Leszko młynarz miał cegłę u nogi w postaci PSL. A ,,obrotowi” nie pójdą na wojnę z nikim, bo dzięki temu są tym stale potrzebnym ,,języczkiem”.

  2. Kto i kiedy tak na prawdę się odważy złożyć konkretny projekt ustawy (nie apele, nie zaklinanie rzeczywistości, nie dyskusje, a konkret !) gdzie zaproponuje się likwidację totalną IPN-u ? Dokumenty – do archiwum akt nowych, prokuratorzy – do prokuratur różnych szczebli, naukowcy – hmmm, na uczelnię (o ile ich przyjmą). To też byłby lewico sejmowa sprawdzian (i „kop w podbrzusze”) dla „platfusow”: bo nie trzeba przypominać, że to oni wraz z PiS-em (mimo ostrzeżeń ze strony autorytetów prawniczych swego czasu) to monstrum zmontowali. Do roboty lewico w Sejmie ! Składać projekt ustawy…….

    1. Po trzydziestu latach od śmierci ostatnich prawdopodobnych sprawców zbrodnio przeciw narodowi polskiemu – cały ten chłam sprzed 89 roku – ARCHIWA PAŃSTWOWE. Za wyjątkiem objętych klauzulą tajności, te do działu zamkniętego archiwów. Jeżeli pojawią się dowody, a co najważniejsze żywi podejrzani, postępowanie w takich wyjątkowych i pojedynczych przypadkach przekazać kilku specjalistom zatrudnionym w prokuraturze krajowej. Podejrzewam, że grupa złożona z TRZECH PROKURATORÓW o kwalifikacjach w zakresie badania zbrodni historycznych – wystarczy w zupełności.
      IPN zatrudniający stada niedowartościowanych histeryków, mających często wdrukowany wielki żal do władz po 45 roku o ,,folwark, sklep, młyn – co to komuna zabrała”, przez to ich ocena nie ma nic wspólnego z uczciwością jaka powinna cechować naukowca – DO ZAORANIA!

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

AI – lęk czy nadzieja?

W jednym z programów „Rozmowy Strajku” na kanale strajk.eu na YouTube, w minionym tygodniu…